Norweską edukację już od kilku lat trawi poważny problem. Chodzi o malejącą z roku na rok liczbę szkół. W ciągu ostatnich dziesięciu lat zlikwidowano ich ponad 500, a w ich miejsce powstało jedynie 200 nowych placówek.
Co więcej, szkoły są zamykane głównie w małych miejscowościach ze względu na zbyt małą liczbę uczniów, przez co poszkodowani są głównie uczniowie, którym i bez tego oferuje się naukę na niższym poziomie niż np. w stolicy.
Jednocześnie obok tendencji zamykania (głównie państwowych) szkół wyraźnie zaznacza się druga, mianowicie znaczny wzrost popularności szkół społecznych i prywatnych. Z wszystkich 2007 szkół wybudowanych w Norwegii w ciągu ostatnich dziesięciu lat ponad połowa nie była państwowa. Mimo to, liczba uczących się w nich uczniów, w tym samym okresie wzrosła jedynie z 3% do 4%. Siłą rzeczy, liczba uczniów na klasę zwiększyła się więc w pozostałych szkołach publicznych.
Rządząca obecnie w Norwegii Partia Pracy ustosunkowała się już do całego problemu. Zdaniem jednego z jej parlamentarzystów rosnąca popularność szkół prywatnych, kosztem tych państwowych, stanowi poważne zagrożenie dla prawa do powszechnego dostępu edukacji. Z problemem wielokrotnie już próbowano sobie poradzić. Najbardziej zdecydowanym krokiem w celu ograniczenia ciągle rosnącej liczby prywatnych szkół była przyjęta w 2015 roku ustawa zakazująca budowy szkoły prywatnej lub społecznej w miejscach, gdzie miałoby odbyć się to ze szkodą dla edukacji publicznej.
Mimo to, norweskie szkoły państwowe wciąż są likwidowane i zastępowane przez prywatne lub społeczne i jak na razie nic nie zapowiada, aby ów trend miał ulec zmianie.
Źródło: utdanningsnytt.no