Poprawianie sytuacji w naszym systemie edukacji przypomina poprawianie losu złapanego delfina. Możesz eksperymentować, ale tylko w tym basenie, tu utrzymujemy odpowiednią temperaturę, skład wody, dietę, nadajemy delfiniemu życiu sens, zapewniając ludzką widownię, sztab weterynarzy dbających o zdrowie, a obok budujemy piękne, nowe delfinarium. Ale przecież tak naprawdę cały czas cały czas trzymamy to stworzenie w basenie. Pomysł na delfina jest cały czas taki sam, poprawia się tylko obsługę i dekoracje.
Pewnych rzeczy w tych sztucznych warunkach nie zmienimy. Delfin w naturze przepływa około 100 km dziennie, w basenie ogranicza się do 1% swojej aktywności (musiałby by opłynąć zbiornik 1700 razy dziennie), nie może w sposób naturalny przebywać w swojej grupie, deprywuje się w zakresie echolokacji poprzez przebywanie w sztucznym, betonowym środowisku, nie może się uchronić przed agresją międzyosobniczą… Wskutek tego wszystkiego połowa osobników nie przeżywa „procedur adaptacyjnych”.
Przypadkowa analogia?
Podobnie jest z edukacją. Pomysł od dziesięcioleci jest ten sam. Poprzez szkolenie, warsztaty i nowe programy staramy się poprawić “obsługę”. Inwestując w budynki, sale i pracownie zmieniamy pewien rodzaj dekoracji. Uczeń przebywa w tłumie, często agresywnym, w nietypowych relacjach społecznych, pokonując trudności adaptacyjne. Co zaś się tyczy sedna naszych działań – nie zmienia się nic.
Gdy ostatnio czytałem inspirująca pod wieloma względami najnowszą biografię Leonarda da Vinci autorstwa Waltera Isaacsona, zafrapował mnie szczególnie jeden aspekt działania genialnego humanisty. Leonardo wiele czasu spędzał na obserwowaniu rzeczywistości. Przyglądał się wnikliwie otaczającej go naturze. Wnioski zapisywał w swoich licznych notatnikach. Szukał odpowiedzi na – wydawałoby się – najprostsze, choć nie zawsze łatwe pytania.
Po długich obserwacjach i uzyskaniu informacji o interesującym zjawisku, często rozpoczynał pracę nad prototypem urządzenia działającego według opisanych zasad. Obserwował, rozmyślał, rysował – i budował urządzenia mające sprawdzić słuszność formułowanych wniosków. Co ciekawe, jego wiedza naukowa nie była wiedzą formalną, ponieważ Leonardo nigdy nie chodził do szkoły, nie znał nawet łaciny, ale za to wytrwale dociekał – obserwował, czytał i wnioskował.
Co wydaje mi się szczególnie istotne, Leonardo tworzył przeróżne prototypy: lotni, machin wojennych, silnika sprężynowego, maszyny złotniczej, dźwigów, koparek… Część z tych urządzeń działała, cześć nie, niektóre znacznie wyprzedzały możliwości i wyobraźnię epoki. Obserwując wodę i jej ruch, a szczególnie wiry, wywnioskował, w jaki sposób powstające w sercu wiry przepływającej krwi pozwalają na szczelne zamykanie zastawek, zapobiegając wstecznym przeciekom pompowanej krwi. Zaprojektował też, i wykonał, szklany model zastawki serca. Jego notatniki to około 7 tysięcy drobno zapisanych stron, co określa się na 1/4 całości jego zapisków.
Działajmy jak Leonardo
Wracając do kwestii uczenia się, warto zadać pytanie o wyłaniające się z biografii genialnego Leonarda modelowe rozwiązania. Przecież wiedza na temat uczenia się, możliwości i ograniczeń naszych mózgów jest olbrzymia. Wiemy wiele o fazach rozwojowych człowieka, różnicach genetycznych, indywidualnych zdolnościach. Zbieramy dane na temat mizernych efektów dwunastu lat nauki w systemie oświaty. Posiadamy wiedzę o szybko zmieniających się realiach życia, zdajemy sobie sprawę z nowych wyzwań przed jakimi staną kolejne pokolenia.
Dysponujemy niezwykłymi możliwościami związanymi z nauczaniem, takimi jak powszechnie dostępne zasoby cyfrowe, biblioteki, czytelnie, pracownie przy muzeach, blogi i vlogi prowadzone przez ludzi zainteresowanych nauką, platformy czy aplikacje edukacyjne. Stajemy się bardziej mobilni, uczymy się na coraz więcej sposobów. Korzystamy z wykładów i kursów w sieci czy szkoleń organizowanych przez ekspertów często spoza ośrodków akademickich.
Zestawiając ze sobą zdobywaną wiedzę i wnioski z obserwacji, stajemy na pozycji Leonarda da Vinci zadającego pytania, zbierającego dane i formułującego wnioski. Następnie przychodzi czas na rysunki czy szkice prototypów nowych modeli, które koniec końców powinniśmy wypróbować w rzeczywistości – zrealizować i upowszechniać.
W naszym kraju, w Europie i na świecie powstaje wiele oryginalnych, nowych, ciekawych i efektywnych rozwiązań edukacyjnych. Przyglądajmy się im i implementujemy je w naszą rzeczywistość. Róbmy to, co wielokrotnie robił Leonardo da Vinci. Zadajmy pytanie o prawdę, poruszmy naszą wyobraźnię. Pomyślmy o rozwiązaniach uwalniających dotychczasowe myślenie o uczeniu się.
Czy ryzykujemy? Tak, bardzo, jeżeli edukację pozostawimy bez zmian. Każde nowe rozwiązanie może stać się szansą. A co jeśli się nie przyjmie? To co? Nic. Nic się nie stanie, ponieważ prototypów, modeli uczenia się powinno być tysiące, tak różnorodnych jak my. Łatwo nie będzie, bo tylko delfinarium stwarza pozory bezpieczeństwa, wprowadzając jednocześnie wiele barier i ograniczeń.
Na łamach naszego portalu, w podcastach, webinarach i organizowanych spotkaniach będziemy starali się przedstawiać, opisywać, poddawać dyskusji różne funkcjonujące na świecie rozwiązania edukacyjne. Podejmiemy temat uczenia się dzieci, młodzieży i dorosłych. Postaramy się dodać odwagi i łączyć ludzi marzących o tym, że edukacja może wyglądać inaczej.