Wiele książek może wspierać przygotowanie dziecka do bycia przedszkolakiem. Do naszej domowej biblioteczki trafiły dwie: Kuba w przedszkolu i Świat według Lucka. Każda z nich przedstawia inną wizję świata. W uproszczeniu pierwszą uznałam za hit bliski moim wartościom, a drugą za kit, który chciałabym znać tylko z książek. Niestety, trafiły do nas w odwrotnej kolejności, dlatego Lucek przez kilka tygodni był u nas w domu na topie.
Kit
Świat według Lucka zrobił na mnie i moim dziecku dobre pierwsze wrażenie. Moją uwagę przyciągnęły: ciekawe ilustracje, bezszeryfowy krój liter oraz ich wielkość, a na pierwszej i ostatniej stronie przerywana linia między małymi rysunkami, po której wodziliśmy paluszkiem przed rozpoczęciem każdego czytania. Podział całej treści książki na 12 opowiadań pozwalał nam za każdym razem wybierać inny jej fragment: Oto ja, Praca, Dzień zabawek, Nasza Pani jest chora, Deszcz, Emerytura, Długi dzień w przedszkolu, Kontuzja, Ciężki dzień w przedszkolu, Święta w przedszkolu, Wycieczka do zoo, Zawody. Każde opowiadanie kończy się kilkoma pytaniami do małego czytelnika-słuchacza.
Tytułowy Lucek ma sześć lat i chodzi do zerówki. Jego przedszkole jest odwrotnością tego, co uważam za dobrą placówkę dla dzieci, ponieważ:
- karmi dzieci cukrem i to w najbardziej prymitywnej formie słodyczy: Szukać mieliśmy malutkich cukiereczków, które mogliśmy zjadać po ich znalezieniu! – opowiada Lucek – Było tak świetnie, że nawet część rodziców, którzy przychodzili po dzieci, musiała czekać, bo nikt nie chciał przegapić swojego słodycza;
- nie wypuszcza dzieci na świeże powietrze z powodu groźnego smogu, lecz także z powodu deszczu: Od tygodnia pada deszcz. Każdy dzień jest szary i brzydki. Ale najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie można wyjść na zewnątrz. Cały dzień siedzimy w przedszkolu z Paniami, z którymi już nie można wytrzymać;
- rozwija motywację zewnętrzną i taką wizję świata utrwala w umysłach dzieci: Myślę, że Panie zdobywają jakieś odznaki i wymieniają je na nagrody gdzieś tam w pokoju dla Pań. Tak jak my. Za pięć serduszek na tablicy – naklejka;
- stosuje kary, które uczą bezradności wobec władzy silniejszych: Julek odzyskał co nasze i odsiedział swoje na krzesełku (za bieganie i za zabieranie maluchom klocków),
- promuje szowinizm: W grupie mamy tylko trzy dziewczynki. I dobrze, bo mam więcej kolegów do wyboru. Jak się obrażę na jednego, to zawsze jest inny na zamianę (…) Z dziewczynami nie jest tak prosto. Mają dziwne zabawy, nie chcą się bić, ani bawić w zombiaki. Jak będę dorosły, to założę przedszkole tylko dla chłopców. Będzie można się tam bawić i ćwiczyć ciosy karate i nie będzie ani jednej dziewczyny.
Sporo uwagi poświęcono w tej książce pracy nauczycielek przedszkolnych. Momentami miałam wrażenie, że to książka bardziej o nich niż o dzieciach. Wyłaniający się z niej obraz „przedszkolanki” nie przekonuje mnie, że to najlepiej wykształcona część edukacyjnej kadry w Polsce, jak wyraziła się o tej grupie zawodowej Iga Kazimierczyk w wywiadzie dla „Tygodnika Powszechnego”. Lucek opowiada: …Pani powiedziała, że tu [na wspólnych zajęciach maluszków i starszaków – przyp. AG] jest jak w cyrku i żebym obiecał Antkowi choćby gwiazdkę z nieba, żeby się uspokoił (…). Posłuchałem Pani i obiecałem Antkowi gwiazdkę z nieba, a on się uspokoił. Na efekty nie trzeba było długo czekać, bo już po chwili: Antek cały czas chodził za mną, pytając o gwiazdkę z nieba. Dzieci to jednak potrafią wyprowadzić człowieka z równowagi! Mało w tym profesjonalizmu Pani… Bywa jednak gorzej, gdy podczas chorobowego wychowawczyni do grupy trafia nauczycielka zupełnie nieprzygotowana do pracy: Przysłali do nas nową Panią, która od śniadania nie mogła sobie z nami poradzić. Ciągle powtarzała tylko: „ciszej proszę” i sama przy tym bardzo krzyczała. Zmęczyło nas to, więc musieliśmy mówić głośniej, żeby usłyszeć siebie nawzajem. (…) Pod koniec dnia, Pani siedziała na małym krzesełku między drzwiami a środkiem sali i chyba już nie zwracała na nas uwagi. Szokująco prawdopodobne…
Co o pracy nauczycielek myślą przedszkolaki ze świata Lucka? Oto cytaty z trzech różnych opowiadań:
- Panie w przedszkolu powinny pracować chyba dłużej niż inni. Bo w końcu połowa ich pracy to zabawa z nami – zabawne i smutne zarazem, bo wielu dorosłych całkiem poważnie tak myśli;
- Panie z maluchów mają naprawdę ciężko. Nasza Pani ma szczęście, że ma nas – wzdycha Lucek po całym dniu z maluchami;
- – A co robi nauczycielka przedszkola, taka jak ja?
Chciałem odpowiedzieć, że wszystko, ale Artur wyrwał się przede mnie i powiedział, że nauczycielki takie jak Pani kochają dzieci.
Pani przyznała nam dwa punkty. Wygraliśmy! Ale Pani cieszyła się jakby to ona wygrała.
Lucek bardzo lubi piątki, bo wtedy wolno przynosić do przedszkola swoje zabawki. Wynika z tego mnóstwo kłopotów, bo czasem zabrudzenie sali barwnikami do wodnych eksperymentów rozzłości nauczycielkę, a czasem dziecko urządza histerię, gdy jego zabawka lub jakiś jej element się zgubi. Widzicie w tym podwójne standardy? Pani się złości, a dziecko urządza histerię… Tak, to świat Lucka.
Ilustracje – jakkolwiek ciekawe – oddają klimat świata Lucka. Nie ma na nich ani jednego dziecka w okularach, otyłego, rudego czy innego koloru skóry.
Moje dobre pierwsze wrażenie do reszty starł brak korekty językowej. Najwyraźniej uznano ją za zbędny koszt publikacji.
Hit
Przenieśmy się do świata Kuby. Panują w nim życzliwe relacje, dba się o poczucie bezpieczeństwa, a o wielowymiarowej różnorodności ludzi opowiadają w równym stopniu tekst i ilustracje. To jedna z książek Joanny Świercz, które wpisują się w nurt rodzicielstwa bliskości.
Narratorem opowiadania jest Kuba, lecz na pierwszy plan wysuwa się historia Mai – dziewczynki, która pierwszy raz zostaje sama w przedszkolu. Wcześniej była tam już kilka razy, ale tylko z mamą. Gdybym była mamą Mai, swoje zaufanie do tej placówki uzasadniałabym pięcioma argumentami:
- Poczucie bezpieczeństwa jest tu priorytetem. Pani Jola pokazuje Mai rysunkowy plan dnia i opowiada, co będzie się działo: Taki plan pomaga dzieciom poczuć się bezpiecznie – wyjaśnia Kuba. Tymek bezpiecznie czuje się w domku – zarówno na placu zabaw, jak i w sali przedszkolnej. Zajęciom o kosmosie przygląda się ukradkiem zza książki i nikt go nie zmusza do bardziej aktywnego uczestnictwa. Prawdopodobnie jest w spektrum autyzmu, ale tego Kuba nam nie mówi, bo jako kolega Tymka nie musi o tym wiedzieć. Dzieci są uczone stawiania granic: Kiedy coś mi nie pasuje – głośno mówię jak się czuję.
- Płeć nie jest tu przywilejem ani ograniczeniem. Kuba lubi bawić się z Emilką. Nie przeszkadza mu, że jest dziewczynką, bo pewnie nikt z dorosłych nie powiedział mu, że może to być przeszkoda. W ich przedszkolu nie ma podziału na zabawy dla chłopców i dla dziewczynek. Emilka ma niebieską koszulkę z autkiem i bawi się helikopterem. Inna dziewczynka o śniadej cerze układa puzzle. Leoś uwielbia bawić się wózkami dla lalek, więc na jednej ilustracji pcha gondolę, a na innej wkłada do spacerówki wielkiego kurczaka. Również naruszanie cudzych granic (nazywane kiedyś niegrzecznym zachowaniem) jest udziałem zarówno chłopców, jak i dziewczynek: gdy w jednym końcu sali dziewczynka w okularach jest nakłaniana przez kolegę do powąchania skarpety, w drugim końcu chłopiec skarży się nauczycielce na inną dziewczynkę pokazującą mu język.
- Różnice między ludźmi są tu czymś naturalnym i szanowanym. Dzieci w grupie Kuby różnią się od siebie pod względem płci, stanu zdrowia (sprawności), zainteresowań, upodobań smakowych: Każde z dzieci lubi coś innego. Kuba nie lubi masła. Antek zawsze ściąga ogórka z kanapki, a Emilka zjada wszystko i zawsze prosi o dokładkę. Różnią się także wyglądem: niektórzy mają ciemną karnację, inni są bardzo bladzi, są chłopcy z długimi włosami i dziewczynki z krótkimi.
- Niepełnosprawności nie służą tu do opisu osoby. Kuba jako narrator opowiadania nie wspomina ani słowem o dwóch aparatach słuchowych w uszach Emilki, a na ilustracjach są one tak małe, że aż trudno je zauważyć. Emilka nie jest tu przedstawiona jako chodzący niedosłuch, lecz towarzyszka zabaw o pięknych, gęstych włosach i promiennym uśmiechu.
- Wygląd przestrzeni zachęca do przebywania w niej. Nie trzeba być nadwrażliwym wzrokowo, aby po kilku godzinach wśród jaskrawych kolorów poczuć się zmęczonym, a tak właśnie wygląda większość sal przedszkolnych: kolorowe szafki, dywany, na których trudno znaleźć puzzle, drukowane byle jak obrazki na szybach, ścianach i drzwiach. Tymczasem tu, w przedszkolu Kuby, jedyną dekoracją okien są rzymskie rolety i kwiatek w donicy na parapecie – jak w domu! Szafki dzieci są tu w dwóch odcieniach fioletu i w takiej samej tonacji kolorystycznej utrzymana jest stojąca obok nich kanapa, na której leży chłopiec z lornetką. Na podłodze leżą miękkie pufy. Kolory utrzymane są w łagodnych, pastelowych odcieniach.
Pani Kasia wita przedszkolaki już w szatni. Na zajęciach o Układzie Słonecznym dzieci malują razem ogromne słońce, które służy później jako scenografia podczas przedstawienia. Ilustracje na gazetce są różnorodne (czyżby nie zmuszano wszystkich jednego dnia do malowania jeży…?). Przedszkolaki przez cały rok wychodzą na świeże powietrze – latem dużo czasu spędzają na placu zabaw, a zimą lepią bałwana i biorą udział w bitwach na śnieżki.
Książka powstała w czasie pandemii COVID-19, więc mamy w niej pandemiczny akcent: przedstawienie z okazji pasowania na przedszkolaka zostaje nagrane telefonem, a dumna z siebie Maja tak mówi o filmie z tego wydarzenia: Nie mogę się doczekać aż obejrzę go z mamą i tatą!
W treść opowiadania Kuby są wplecione dwa wierszyki, z czego jeden opisuje popularny wśród maluchów sposób zakładania kurtki. Na końcu książki znajdujemy jeszcze pięć rymowanek, które informują dziecko, jak sobie radzić z tęsknotą, co robić, gdy stanie mu się coś złego albo gdy nie podoba mu jakaś zabawa. Na kolejnych stronach jest dalsza instrukcja przetrwania w przedszkolu – obrazkowe zasady zachowania i kolorowe dni tygodnia. Tam znajdziemy też duże i wyraźne litery, które dziecko może sobie oglądać, jeśli interesuje się już literami.
Ilustracje zamieszczone na wyklejce książki wykorzystujemy do gry rodzinnej, która polega na opisywaniu i wyszukiwaniu obrazków. Dajemy sobie wzajemnie polecenia typu: pokaż palcem chłopca z marakasami, wskaż dziewczynkę z hula hopem, znajdź na obrazku kanapkę.
Jedyną niedogodnością w tej książce są dla mnie ilustracje przedstawiające, co robią rodzice, gdy dzieci są w przedszkolu. Praktykuję z dzieckiem wykonywanie czynności od lewej do prawej strony, aby – zgodnie z tym, czego nauczyłam się na Kursie Montessori Online – wspierać kierunek czytania i pisania. Od lewej do prawej zakładamy skarpetki i buty, opisujemy ustawione w rzędzie obiekty i rysunki, a tu jesteśmy zmuszeni przez tekst, aby wskazywać ilustracje od prawej do lewej. Nie zmniejsza to jednak mojego zachwytu tą książką i taką wizją przedszkola.
Świat według Lucka nie trafił u nas w domu do kosza ani na listę ksiąg zakazanych, ale bardzo się ucieszyłam, gdy nasze dziecko, mając te dwie książki do wyboru, zaczęło wybierać Kubę w przedszkolu. Życie to sztuka wyboru. Możliwe, że wybrane przez nas przedszkole również okaże się odległe o miliony lat świetlnych od naszych wartości i tym razem nasze dziecko będzie czekać na naszą zmianę zdania. Najważniejsza jest możliwość wyboru.
Recenzowane książki:
Monika Krupa: Świat według Lucka. Ilustrowała Alicja Englert, Wyd. DobEdu, Bestwina 2020.
Joanna Świercz: Kuba w przedszkolu. Ilustrowała Kamila Stankiewicz. Wyd. KAJIYA, Kraków 2021.