Jak rozmawiać o książkach, których się nie czytało?

Maria Drozdowicz
0 komentarze

Jak rozmawiać o książkach, których się nie czytało? to prowokacyjny tytuł eseju francuskiego literaturoznawcy Pierre’a Bayarda, który w swoim tekście zastanawia się, na czym właściwie polega czytanie i obcowanie z tekstem. Stawia przed czytelnikiem przewrotne pytanie: czy rzeczywiście można dyskutować jedynie o książkach, które dokładnie się przeczytało i przemyślało?

Bayard zauważa, że bardzo często przydarzają się nam sytuacje, gdy wypowiadamy się o książkach, których nie przeczytaliśmy. Mamy również świadomość, że robią to nasi rozmówcy. Trudno więc zrozumieć, dlaczego nieznajomość czy przyznanie się do nieprzeczytania jakiejś książki, wciąż powoduje w nas wstyd i poczucie winy. Sam autor, będący wykładowcą uniwersyteckim, przyznaje, że zdarza mu się mówić na zajęciach o książkach, których od deski do deski nie przeczytał. Znane są mu jednak na tyle dobrze, że jest w stanie o nich opowiadać i funkcjonalnie się nimi posługiwać. Jako nauczyciel, docenia również postawę studentów, którzy często, mimo zapoznania się jedynie z fragmentem lektury, są w stanie wyciągać z niej zaskakująco trafne wnioski. Jest to możliwe dzięki istnieniu tak zwanych bibliotek prywatnych, czyli bazy indywidualnych lektur, przefiltrowanych przez własne doświadczenia oraz bibliotek zbiorowych, czyli wspólnych – wiedzy o tym, jakie dane dzieło zajmuje miejsce w kulturze.

Mówienie o książkach, których się nie czytało, wyzwala nowy, twórczy potencjał wcześniej ustalonej, zastygłej zawartości dzieła. Gdybyśmy skupiali się zbyt dokładnie na treści, ograniczalibyśmy własne horyzonty i zasoby, a przede wszystkim wyobraźnię i twórcze spełnienie. Dlatego, pisze Bayard, z książek skorzystamy najpełniej, jeżeli te nie-przeczytane, staną się “przestrzenią odkrywania” – a dzięki nim, będziemy mogli mówić o sobie. Do tego jednak musimy zebrać się na odwagę nie-czytania oraz uwolnić od skrępowania, którym obciążone jest przyznanie się do niewiedzy, a które może być efektem między innymi sposobu nauczania literatury w szkołach:

“W pewnym sensie ta przestrzeń powstająca w sferze międzyludzkiej jest odwrotnością przestrzeni szkolnej, przestrzeni przemocy skonstruowanej tak, by za wszelką cenę – jak gdyby ktoś jeszcze wierzył, że istnieje coś takiego jak pełna i wyczerpująca lektura – sprawdzić, czy uczniowie rzeczywiście przeczytali książki, o których mówią, lub z których są przepytywani. Chodzi o to, by rozwiać wszelkie wątpliwości i z całą pewnością ustalić, czy mówią oni prawdę, czy nie, choć jest to cel całkowicie iluzoryczny, ponieważ czytanie nie podlega logice prawdy i fałszu”.

Powinniśmy przestać piętnować i zaakceptować specyfikę dyskusji między nie-czytelnikami, przypominającą pewien rodzaj gry. Nie-czytelnicy obcują z tekstami na kilku poziomach nieznajomości: istnieją książki, których po prostu nie znamy (nigdy o nich nie słyszeliśmy i nie wiemy, o czym są), ale też książki, które znamy ze słyszenia, lub które przekartkowaliśmy albo przejrzeliśmy dokładnie, wreszcie teksty, które kiedyś przeczytaliśmy, ale zapomnieliśmy o czym były.

W rozmowach o książkach nie chodzi zazwyczaj o to, by znać i pamiętać najdrobniejsze szczegóły treści, dlatego niezależnie od stopnia znajomości lektury, nie jest niemożliwe wypowiadanie się o niej. Często wystarczy, że ze słyszenia czy samego faktu funkcjonowania w kulturze, wiemy dużo o danym dziele. To sprawia, że korzystając z prywatnej biblioteki, próbujemy osadzić dyskutowany tekst w kontekście biblioteki wspólnej – a więc książek i odniesień kulturowych, o których mamy prawo podejrzewać, że znają je także nasi rozmówcy. Oczekujemy od nich unikalnej odpowiedzi, zawierającej ich poglądy i punkt widzenia. Każda rozmowa o książkach będzie zatem jednocześnie procesem wymyślania nowej, nieuchwytnej w żadnej innej sytuacji książki-widma: 

“[…] książka nie jest w istocie tym, za co ją zwykle uważamy – mówiąc o niej, powinniśmy brać pod uwagę raczej całokształt pewnej sytuacji językowej, w której ramach przemieszcza się on i przekształca”.

Nie mam wątpliwości, że dyskusje o książkach każdorazowo są odkryciami i ponownymi, twórczymi spotkaniami. Ważne wydaje się jednak podkreślenie, że Bayard z pewnością nie próbuje odradzać uważnej lektury, będącej źródłem niezwykłej satysfakcji oraz merytorycznej podbudowy. Poprzez przekorne, nieco ironiczne przykłady sytuacji, w których jesteśmy zmuszeni do mówienia o książkach, których nie przeczytaliśmy, autor zachęca do rozbudowywania prywatnych bibliotek (w których mieszczą się teksty poznane w różnym stopniu – nie znamy przecież dokładnie treści wszystkich książek znajdujących się w bibliotekach miejskich czy uniwersyteckich) oraz do refleksji nad znaczeniem samego czytelnictwa.

Źródło:
P. Bayard, Jak rozmawiać o książkach, których się nie czytało?, przeł. M. Kowalska, Warszawa 2024.

Może Cię zainteresować:

Zostaw komentarz

Ta strona korzysta z plików cookie, aby poprawić Twoje wrażenia. Zakładamy, że nie masz nic przeciwko, ale możesz zrezygnować, jeśli chcesz. Akceptuje Przeczytaj więcej

Polityka prywatności