O psach przewodnikach – wywiad z Joanną Witkowską

Krzysztof Lewenstam
0 komentarz

Joanna Witkowska ukończyła filologię angielską na KUL-u oraz studia podyplomowe z zakresu redakcji tekstu polskiego. W organizacjach pozarządowych pracuje od 2011 roku. Zajmuje się osobami, które chcą mieć psa przewodnika lub już takiego psa mają.

Na co dzień korzysta z pomocy psa przewodnika. Bardzo lubi czytać oraz uwielbia piesze wędrówki.

e:mi: Zacznijmy od początku. Jaki był Pani pierwszy kontakt z psami przewodnikami?

JW: Mój pierwszy kontakt z psami przewodnikami był bardzo dawno i nie był zbyt zachęcający i zachwycający. Zawsze lubiłam psy, interesowałam się tematem psów przewodników. Dowiedziałam się, że w Radomiu jest pan, który ma takiego psa i postanowiłam się z tym człowiekiem spotkać. Okazało się, że jest to znajomy jednego z członków rodziny i udało się takie spotkanie zorganizować. Byłam przerażona. Pies podobno bardzo dobrze prowadził, ale w ogóle nie pozwalał do tego pana podejść, nie można mu było podać ręki na przywitanie. Ważne, że to było bardzo dawno, to był  rok 2005, pies był szkolony jeszcze w Mławie, w jednej z pierwszych szkół psów przewodników. 

e:mi: Ale potem było już tylko lepiej?

JW: W 2010 roku usłyszałam, że jest lista dyskusyjna osób, które mają psa przewodnika albo się interesują tematem. Zapisałam się tam, dużo czytałam i wiele się dowiedziałam. Sprawa była dla mnie szczególnie ciekawa ze względu na to, że mam też niepełnosprawność ruchową. Niewielką, bo niewielką, ale przy całkowitym niewidzeniu jest to znaczne utrudnienie w poruszaniu się z białą laską. Nie jest problemem to, że kuleję, problemem jest niemożność utrzymania prostej linii. To u osób niewidomych jest po prostu trudne przy posługiwaniu się białą laską, u mnie było to jeszcze trudniejsze, bo mam kłopoty z równowagą. Stąd właśnie moje zainteresowanie tematem psów przewodników.

e:mi: Ale to jeszcze nie etap pracy z psem. Co było dalej?

JW: Złożyłam dokumenty w Polskim Związku Niewidomych, bo wtedy PZN zajmował się szkoleniem psów przewodników, a właściwie zlecał te zadania podwykonawcy. Tam byłam kwalifikowana, ale ze względu na moje problemy z orientacją przestrzenną sprawa zawisła w powietrzu. W tym czasie dowiedziałam się, że fundacja „Vis maior” zaczyna szkolić psy i tam też złożyłam wniosek o psa przewodnika. Trafiłam na szkolenie wstępne, egzamin z orientacji zdałam średnio, ale zdałam i zostałam zakwalifikowana do ubiegania się o psa przewodnika. Jednocześnie rozpoczęłam współpracę z fundacją „Vis maior”, najpierw zdalnie, a później, gdy dostałam swojego pierwszego psa przewodnika i przeniosłam się do Warszawy, także stacjonarnie. Zobaczyłam, że to działa, że chodzenie z psem jest dużo łatwiejsze niż z laską, że daję sobie radę w dużym mieście. 

e:mi: I przeniosła się Pani na stałe?

JW: Przeniosłam się do Warszawy i zaczęłam pracować w fundacji stacjonarnie. W tym czasie, około 2011 roku, fundacja „Vis maior” ustanowiła fundację „Pies przewodnik”. I od 2017 roku pracuję właśnie w  tej fundacji, która zajmuje się głównie szkoleniem psów przewodników, przygotowaniem osób niewidomych do współpracy z psami przewodnikami, ale też propagowaniem szkolenia psów, pracy z psami.

e:mi: Na czym polega Pani praca w fundacji?

JW: Zajmuję się „ludzką twarzą” przekazywania psów przewodników (śmiech). Kontaktuję się z tymi, którzy chcą mieć psy. Jednym doradzam, innym odradzam, odpowiadam na różne, bywa, że dziwne pytania. Do mnie należy też wstępna kwalifikacja niewidomych kandydatów do pracy z psem. Zajmuję się też kontaktem z osobami, które mają psy przewodniki. 

e:mi: Dla kogo jest pies przewodnik i co trzeba zrobić, żeby pracować z psem przewodnikiem?

JW: Trzeba mieć odpowiednie predyspozycje. Nie każdy niewidomy może mieć psa przewodnika i nie dla każdej osoby będzie to dobre rozwiązanie.

e:mi: Jakie są kryteria?

JW: Pierwsza i najważniejsza rzecz to orientacja w terenie, rozumienie przestrzeni, umiejętność zapamiętywania topografii, rozkładu ulic i orientowania się. Także umiejętność poruszania się z białą laską. Pewne techniki, których uczy się przy poruszaniu się z białą laską, są potrzebne przy pracy z psem przewodnikiem. Poza tym trzeba pamiętać, że pies nie zawsze pracuje. Trzeba go też wyprowadzić na spacer, wtedy pies idzie na długiej smyczy, nie prowadzi, nie pilnuje drogi, załatwia swoje psie sprawy, wącha, eksploruje teren. Wtedy drogi pilnuję ja i robię to za pomocą białej laski. 

e:mi: Czy praworęczność albo leworęczność ma znaczenie? Co w przypadku niedowładu, schorzenia lub niepełnosprawności?

JW: Jeśli nie ma się sprawnej lewej ręki, można dostać psa. Choć standardowo psy przewodniki prowadzą idąc po lewej stronie osoby niewidomej, to zwykle jest tak, że, kiedy pies zaczyna szkolenie specjalistyczne, to osoba, która potrzebuje psa, który prowadzi po prawej stronie, deklaruje, że się nie wycofa i weźmie takiego psa. Oczywiście jeśli sama się zakwalifikuje. Jest małe zapotrzebowanie na psy chodzące po prawej stronie i później trudno byłoby komuś takiego psa przekazać. Ja jestem trochę takim przypadkiem. U osób praworęcznych zwykle lewa ręka jest trochę mniej sprawna, a u mnie jest jeszcze troszkę mniej, przy czym u mnie jest problem z czynnościami manualnymi, a nie ma problemu z siłą, czyli z trzymaniem pałąka uprzęży psa, więc mój pies chodzi normalnie po lewej stronie. Można też przekazać psa osobom z dodatkowymi chorobami, przekazywaliśmy psy osobom na przykład z niewielkim niedosłuchem. 

e:mi: Co jeszcze jest wskazane lub konieczne w pracy z psem przewodnikiem?

JW: Trzeba być osobą aktywną zawodowo albo społecznie, wychodzić w ciągu dnia, żeby pies miał sporo pracy. To nie jest tak, że pies jest na amen wyszkolony i będzie zawsze wszystko umiał. Jeżeli nie będzie się jego umiejętności szlifować, to on zapomni to, czego się nauczył. Trzeba być osobą odpowiedzialną. Pies przewodnik jest pomocą, ale jest też obowiązkiem. Trzeba go uwzględniać w swoich planach, na przykład zarezerwować sobie więcej czasu, żeby wyjść z nim na spacer. Trzeba też pomyśleć gdy człowiek się gdzieś wybiera, żeby mieć jedzenie i wodę dla psa, szczególnie kiedy jest upał. Niezbędne są możliwości finansowe, bo czasem można dostać dofinansowanie do utrzymania psa, ale lepiej założyć, że go nie będzie.

e:mi: A czego potrzeba bezpośrednio w pracy z psem?

JW: Potrzebna jest konsekwencja. Pies ma takie czarno-białe myślenie: albo coś robi, albo czegoś nie robi. Jeśli pies zrobi jakiś błąd i my mu odpuścimy, bo w danym momencie ta rzecz nie jest ważna, to pies bardzo szybko sobie pomyśli: „Ach, być może to nie jest potrzebne; to w takim razie ja nie będę tego robił”. Pies ma czarno-białe myślenie jeszcze w innym sensie: albo coś psu wolno, albo czegoś psu nie wolno. 

e:mi: A w relacjach z innymi ludźmi?

JW: Trzeba być osobą asertywną i stawiać ludziom granice. Psy przewodniki są często piękne, są wspaniałe przez to, że pomagają i ludzie bardzo chcą je głaskać, zaczepiać je, cmokać do nich, przywoływać je. Trzeba umieć wyegzekwować, na ile oczywiście się da, żeby ludzie tego nie robili. Czasem, w trudniejszych przypadkach, kończy się na tym, że trzeba się z kimś pokłócić. Czasem się ktoś obrazi. 

e:mi: Była Pani w takiej sytuacji?

JW: Pani w autobusie uporczywie usiłowała głaskać mojego psa. Tłumaczyłem, prosiłam, w końcu klepnęłam ją po ręce, gdy tę rękę znalazłam na psie. Nic nie pomagało. Pani stwierdziła, że jestem niemiła, bo przecież co się stanie, jeżeli ona pieska pogłaszcze.  

e:mi: W wielu miejscach są instrukcje, jak zachować się, gdy widzi się psa przewodnika. Czy mimo to są problemy?

JW: Nie oszukujmy się, ludzie tego nie czytają. Pies nawet na ramieniu uprzęży ma tabliczkę „Nie zaczepiaj. Pracuję. Pies asystujący”. To też ludziom nie pomaga. Niektórzy po prostu tego nie przeczytają, nie zauważą i gdy się im powie, przeproszą. 

e:mi: Wróćmy do kandydatów i procesu rekrutacji. Co najczęściej dyskwalifikuje kandydatów?

JW: Najczęściej jest to nieumiejętność samodzielnego poruszania się i takie oczekiwanie: „Przecież ja nie widzę, to po co mi jakieś rozumienie przestrzeni, to pies powinien wiedzieć, gdzie iść. Pies mnie przecież będzie prowadził”. Czasem ktoś po prostu nie porusza się samodzielnie z białą laską albo chodzi o kulach. Łączenie kuli i białej laski to coś bardzo trudnego. Takie osoby nie mogą mieć psa. Nie mogą go mieć także osoby, które nie są w ogóle aktywne, siedzą w domu. Dyskwalifikujące są nałogi, chyba że ktoś nałogowo spaceruje. 

e:mi: W czym pies przewodnik pomaga niewidomemu?

JW: W poruszaniu i tylko w poruszaniu się. Czasem ludzie myślą, że to jest pies asystujący, który pomaga w domu tak jak psy pomagające osobom niepełnosprawnym ruchowo. Pies przewodnik prowadzi po chodniku, omija przeszkody, skręca na komendę i robi to mądrze. 

Pies pomaga w odnajdywaniu różnych elementów, których nie trzeba punktowo wyszukiwać, wystukiwać laską: drzwi, przystanki, schody, przejścia dla pieszych.

Jeśli to są schody w dół, pies zatrzyma się na tyle daleko od krawędzi, żeby człowiek nie spadł, ale na tyle blisko, żeby można było wyciągnąć stopę i wybadać, gdzie ta krawędź jest. Ja poruszam się z psem bez laski, więc to sprawdzam stopą. Jeśli schody prowadzą w górę, to pies się zatrzymuje i stawia łapki na pierwszym stopniu. Jego ciało się podnosi, jest ustawione pod kątem, przez ramię uprzęży czuję, jak pies się podniósł, wtedy też stawiam stopę na pierwszym stopniu i dopiero wydaję komendę, żebyśmy ruszyli. 

e:mi: Jak pies komunikuje się z osobą niewidomą? Czy robi to tylko ruchem, czy też wydaje dźwięki, na przykład szczeka.

JW: W pracy przeważnie ruchem, choć mój pierwszy pies na widok psa dawał znać, bo merdał ogonem i popiskiwał.

e:mi: Jakie są największe kłopoty niewidomego w relacji z psem przewodnikiem i psa przewodnika w relacji z niewidomym?

JW: Kłopotem jest brak konsekwencji, kiedy osoba niewidoma sobie różne rzeczy odpuszcza, na przykład pozwala psu żebrać przy stole, bo nie chce jej się tego psa za każdym razem odesłać na miejsce. To niekonsekwencja w pracy, kiedy człowiek nie poprawia psa i pies coraz częściej zaczyna popełniać błędy.

e:mi: Czy psy przewodniki bywają kradzione?

JW: Nie słyszałam o takiej sytuacji. Psy przewodniki zawsze mają adresówkę, każdy ma napisane, że jest psem przewodnikiem i ma zapisany numer telefonu. Ale raz o mało się nie rozłączyliśmy. Jak mówiłam, jestem lekko kulawa, i nawet do niskopodłogowego tramwaju muszę wsiąść, przytrzymując się czegokolwiek. Kiedyś było tak, że pies już wszedł do pojazdu, a ja nie znalazłam tego czegoś. Nie weszłam, a motorniczy zamknął drzwi, chociaż w nie tłukłam. Było duże prawdopodobieństwo, że pies pojedzie sam, bo jedynym wyjściem dla mnie było puścić smycz i zostać. Gdybym ją trzymała, to psa by udusiło, a mnie by wciągnął tramwaj. Na szczęście, ludzie się zorientowali i zaczęli krzyczeć i motorniczy te drzwi otworzył.

e:mi: Czy są jakieś stereotypy związane z pracą psów przewodników z ludźmi?

JW: Całe mnóstwo, wręcz na pęczki. Jeden mit jest taki, że osoba niewidoma nie musi nic robić, nie musi kontrolować trasy, że pies przewodnik, jeśli poda mu się adres albo pokaże mapę, to zaprowadzi jak taki futrzany GPS. Drugi mit jest taki, że pies przewodnik rozpoznaje kolory świateł i to on decyduje, kiedy wejść na przejście, a to osoba niewidoma decyduje na podstawie interpretacji ruchu ulicznego i sygnałów dźwiękowych, jeśli są. Trzeci mit to, że pies przewodnik jest zawsze w pracy. Kolejny mit dotyczy tego, że pies przewodnik rzekomo pomaga w domu.

e:mi: Czy niewidomi sprzątają po swoich psach? Widzący często tego nie robią, chociaż nie mają poważnych utrudnień…

JW: Niektóre osoby niewidome sprzątają, ale nie wszystkie. Na podstawie przepisów lokalnych, tak jest w Warszawie, osoby niepełnosprawne są zwolnione ze sprzątania po psach asystujących. 

e:mi: Jakie przywileje przysługują osobom korzystającym z pomocy psa przewodnika? Co wolno psom przewodnikom w przestrzeni publicznej?

JW: Nie tylko psom przewodnikom. Ustawa o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych wyróżnia cztery rodzaje psów asystujących. Wszystkie one mogą wchodzić do przeróżnych obiektów. Na liście są między innymi: obiekty gastronomiczne, urzędy, środki transportu, plaże i kąpieliska, parki narodowe… Pies asystujący nie musi mieć kagańca i nie trzeba go prowadzić na smyczy. Takie same uprawnienia mają psy podczas szkolenia, gdy uczą się być w różnych miejscach.

e:mi: Ile jest psów przewodników w Polsce?

JW: Około 150. To cały czas się zmienia, bo są nowe psy szkolone, a starsze przechodzą na emeryturę. Teraz szkoli się wiele psów, bo jest realizowany projekt dofinansowany z Unii Europejskiej. Nazywa się bardzo krótko i bardzo łatwo: „Budowa kompleksowego systemu szkolenia i udostępniania osobom niewidomym psów przewodników oraz zasad jego finansowania”. W skrócie: „aPSYstent”. W partnerstwie realizują go cztery organizacje. Liderem jest PFRON, a partnerami fundacje „Vis maior”, „Pies przewodnik”,  poznańska Fundacja na rzecz Osób Niewidomych Labrador Pies Przewodnik, a także Polski Związek Niewidomych. Trzy pierwsze organizacje szkolą psy przewodniki, a Związek zajmuje się działaniami upowszechniającymi wiedzę na temat psów przewodników. 

e:mi: Co dzieje się w ramach projektu?

JW: Szkoli się trochę więcej psów niż dotychczas. Powstały standardy szkolenia psów przewodników, które są w fazie testowania. Szkolą się nowe osoby, które będą trenerami albo instruktorami psów przewodników.

e:mi: Czym różni się praca trenera i instruktora?

JW: Trener to ktoś, kto szkoli psy, a instruktor to osoba, która szkoli psy, ale też przekazuje je niewidomym, czyli szkoli też osoby niewidome razem z tymi psami. 

e:mi: Czy trenerzy i instruktorzy to osoby niewidome? 

JW: Nie. To są osoby widzące? Osobie niewidomej trudno byłoby wyszkolić psa. Żeby psa nagrodzić albo skorygować jego pracę, trzeba móc ocenić, czy on daną rzecz dobrze zrobił, czy niekoniecznie. 

e:mi: Wydaje się, że psów przewodników nie ma w Polsce za dużo…Jaka byłaby skala potrzeb?

JW: Na pewno nie ma za dużo. Trudno to oszacować, dlatego że jedną kwestią jest to, czy ktoś może mieć psa i ma do tego predyspozycje, ale też dopasowanie człowieka i zwierzęcia. Niewidomi zawsze mnie pytają, ile się czeka na psa. A ja nie umiem odpowiedzieć, bo to dopasowanie psa do osoby pod względem charakteru, temperamentu na potrzeby pracy jest bardzo trudne.  

e:mi: Skoro niewidomi pytają, to ja też spytam. Ile się czeka na psa?

JW: Litości… Od roku do dwóch lat. Rzadko kto czekał dłużej niż dwa lata, przeważnie około roku, czasem krócej. 

e:mi: Kiedy zapoznaje się psa z niewidomym?

JW: Na końcowym etapie, kiedy pies zakończył szkolenie specjalistyczne i zdał egzamin. Czasami osoba niewidoma ma dodatkowe potrzeby np. tak jak ja ma problemy z równowagą. Wtedy, po wstępnym dopasowaniu, szkoli się tego psa pod kątem potrzeb konkretnego człowieka np. żeby doprowadzał przy schodach w dół do poręczy. 

e:mi: Jak wygląda takie zapoznawanie?

JW: Najpierw jest tak zwane dopasowanie, czyli pierwsze poznanie się z psem, pierwszy spacer, próba, czy taki pies daną osobę poprowadzi, czy będzie jej słuchał. 

e:mi: Jak to wyglądało w Pani przypadku?

JW: Ostatnim razem wchodziły w grę dwa psy, z dwoma chodziłam. Chodziło się z nimi podobnie, choć trenerzy ocenili, że ten pies, którego obecnie mam, czyli Blues, jednak mniej się przejmował moim niestabilnym chodzeniem, tym, że się chwieję, że mi noga ucieka i wchodzę mu w łapki czasem. Działało to tak, że im dłużej razem szliśmy, tym bardziej on zwracał na mnie uwagę, bardziej mnie próbował słuchać. Trenerki pomyślały, że to może zagrać, no i zagrało i to nawet koncertowo, bo pies ma na imię Blues (śmiech).

e:mi: A jakie wymagania musi spełnić pies?

JW: Psy obecnie szkolone to retrievery, głównie labradory, ale czasem zdarzają się golden retrievery i Chesapeake Bay retrievery. Labradory są świetne, bo, jak mówimy, są łatwo przekładalne, czyli stosunkowo łatwo przyzwyczajają się do nowych osób, u których są. A psy przewodniki kilkakrotnie zmieniają domy i osoby, z którymi są, więc nie może to być dla nich trauma. Nie jest jednak tak, że każdy labrador będzie psem przewodnikiem. Psy na każdym etapie przechodzą testy: badania stawów, serca, oczu. Jeśli chodzi o charakter, to psy muszą być „średnie” – ani zbyt energiczne i takie „hej do przodu”, ani zbyt lękliwe, wycofane. Muszą być ciekawe świata, chętne do współpracy z człowiekiem, lubić się uczyć. Jednak cechy to nie wszystko, bywa że decydują zewnętrzne okoliczności.

e:mi: Jakie?

JW: Kiedyś był taki przypadek, że przyszły przewodnik został ugryziony na spacerze przez jakiegoś innego psa i potem się tak zaczął bać psów, że, jeśli chodził z trenerem, który zawczasu widzi psa i potrafił dać swojemu przestraszonemu psu wsparcie, to działało, ale, jeśli osoba niewidoma na przykład nie wiedziałaby, że jest pies w pobliżu, to jej pies przewodnik tak by się bał, że nie mógłby pracować, próbowałby uciekać. Zdarza się, że psy są wycofywane ze szkolenia z powodu problemów związanych z zachowaniem i ze zdrowiem. To, że się wycofuje psy, wcale nie świadczy źle o organizacji, tylko bardzo dobrze, bo chciałaby wyszkolić psy jak najlepsze, żeby jak najlepiej pomagały osobom niewidomym.

e:mi: Czy często się zdarza, że pies jest wycofywany ze szkolenia?

JW: Nie bardzo rzadko. 20 % psów na pewno.

e:mi: W jakim wieku musi być pies, żeby być szkolony i do kiedy może pracować?

JW: Szkolenie to bardzo długi proces, który dzieli się na kilka etapów. Psy trzymiesięczne, wzięte od hodowcy zaczynają naukę. Wiadomo, że takie psie dziecko nie ćwiczy od razu umiejętności psa przewodnika, ale takie pieski najpierw są uczone zachowania czystości, są uczone posłuszeństwa, czyli są wychowywane. Szczenięta oswaja się z różnymi odgłosami w domu, z tym że jest odkurzacz,  że jest pralka, która czasem tłucze i z różnymi innymi rzeczami. Psiaki są oswajane z miastem. Chodzi o to, żeby uznawały środowisko miejskie za swoje, bo przeważnie jednak większość psów przewodników pracuje w mieście. Taki pies nie może się bać jeździć komunikacją miejską, nie może się bać przebywać w zatłoczonych miejscach. Psy są tego wszystkiego uczone. Są prowadzane po wszelkiego rodzaju stopniach, w tym po schodach ażurowych, w których stopa może gdzieś wpaść. 

Psy są uczone także grzecznego zachowania w różnych miejscach: na koncertach, w kinie, w kościele. Przyszłe psy przewodniki chodzą we wszystkie miejsca, do których chodzi też wolontariusz, bo muszą się przyzwyczaić do tych wszystkich rzeczy, które są w życiu osoby niewidomej.  Psy szkoli się, by umiały spokojnie leżeć i oczekiwać na pracę. To szczególnie przydatne w momentach, gdy osoba niewidoma czymś się zajmuje, tak jak ja teraz. Mój pies teraz sobie słodko śpi, tylko pochrapuje. 

e:mi: To wstępne szkolenie. Co dzieje się dalej?

JW: Gdy pies skończy rok, trafia od wolontariusza do trenera. Ten etap trwa około sześciu, ośmiu miesięcy, a nawet dziesięć miesięcy, jeśli psa szkoli aplikant, czyli osoba zdobywająca uprawnienia trenerskie. Tam uczy się specjalistycznych umiejętności psa przewodnika: prowadzenia po chodniku, omijania przeszkód, skręcania na komendę, oznaczania schodów z odróżnieniem schodów prowadzących w górę i w dół, odnajdywania drzwi, wskazywania miejsc siedzących, odnajdywania przystanków, przejść dla pieszych. Po zakończonym szkoleniu specjalistycznym jest egzamin. 

e:mi Po egzaminie pies od razu trafia do osoby niewidomej?

JW: Po egzaminie zaczyna się przekazywanie, czyli nauka z osobą niewidomą. Cały proces odbywa się pod okiem trenera. To jest około 80 godzin, czasem mniej, czasem więcej. 

e:mi: Jak to przebiegało w Pani przypadku?

JW: Ja dostałam teraz psa z fundacji „Vis maior”. Pies był w Warszawie, ja też mieszkam w Warszawie i tych wspólnych spotkań było kilkanaście. Było tak, że podczas przekazania przychodziła do mnie instruktorka, przyprowadzała psa, miałyśmy zajęcia i zabierała psa, a czasem zostawiała go u mnie na noc albo na cały weekend. 

e:mi: Czym kończy się proces przekazywania?

JW: Po tym procesie jest egzamin kolejny, już z osobą niewidomą. Jeśli jest zdany, wówczas następuje uroczyste przekazanie. To moment, w którym osoba niewidoma podpisuje dokumenty, otrzymuje certyfikat, podpisuje umowę użyczenia psa, który pozostaje własnością fundacji. 

e:mi: Jak funkcjonuje Pani pies, gdy Pani pracuje?

JW: Przez siedem, osiem godzin dziennie jestem w biurze. Mój pies po prostu albo sobie tam śpi, bo ma legowisko, albo się bawi zabawką. Generalnie, umie się zająć sobą i spokojnie czekać na swoją pracę.

e:mi: Ile lat może pracować pies przewodnik?

JW: Zazwyczaj psy przekazuje się między 22. a 24. miesiącem życia. W umowie jest zapisane, że psy mogą pracować do ukończenia ósmego roku życia. Jeśli pies jest zdrowy i dobrze się czuje, można to wydłużyć do 10 lat. Nie przedłuża się pracy od razu na dwa lata, tylko na rok i potem znów na rok. Gdy pies skończy 10 lat, zaczyna się bezwzględna emerytura. 

e:mi: Czy psy przewodniki mają choroby zawodowe?

JW: Nie słyszałam o jakichś szczególnych chorobach, ale labradory jako rasa mają problemy ze stawami.

e:mi: Jak wygląda emerytura psa przewodnika? Czy emeryt zostaje z niewidomym, do którego przez lata zdążył się przyzwyczaić?

JW: Nie ma czegoś takiego jak psi DPS, w którym byłoby kilka albo kilkanaście psów. Jeżeli osoba niewidoma może i chce zatrzymać psa, to pies z nią zostaje. Zazwyczaj jest tak, że osoba niewidoma, jeśli nie może zostawić psa u siebie, wskazuje jakiś zaprzyjaźniony dom, który pies zna, lubi i gdzie chcą tego psa. Wówczas pies spędza emeryturę w takim domu. A jeśli osoba niewidoma nie ma nikogo takiego, to fundacja pomaga tej osobie szukać domu dla psa.

e:mi: Czy zdarzają się jednak takie sytuacje, że osoba niewidoma ma nowego psa przewodnika, a poprzedni zostaje w domu, w którym pracował do emerytury?

JW: Tak, oczywiście, zdarzają się takie sytuacje. U nas w fundacji jest co najmniej taka jedna. Osoba niewidoma ma rodzinę, ma domek z ogródkiem w niedużej miejscowości, więc zostawiła sobie emerytowanego psa i ma też nowego, z którym pracuje.

e:mi: Czy są jakieś ograniczenia wiekowe dla osób niewidomych, które chcą pracować z psem przewodnikiem?

JW: Formalnie nie ma. 

e:mi: Czy szkolenie psa, który ma pracować z osobą niewidomą, ociemniałą i niedowidzącą jakoś się różni?

JW: Do niedawna psy były przekazywane jedynie niewidomym albo ociemniałym z poczuciem światła, ewentualnie z taką wadą wzroku, która uniemożliwia korzystanie ze wzroku przy poruszaniu się. Jeśli ktoś miał nawet dobrą ostrość wzroku, ale widzenie lunetowe, widział małym punktem pola widzenia i mógł na przykład czytać, ale nie mógł chodzić, bo nie zauważył drzewa i na nie wpadał, to takim osobom można było przekazywać psa. Teraz w związku z programem europejskim to się zmieniło i można przekazywać psy osobom słabowidzącym, takim, które jeszcze posługują się wzrokiem przy poruszaniu się. 

e:mi: Rozumiem, że warto słuchać psa?

JW: Warto. Sama byłam w kilku takich sytuacjach. Szłam z moim pierwszym psem, była straszna ulewa, oberwanie chmury. Zalewało mi oczy. Idę i pies się zatrzymał. A ja wiedziałam, że w tym miejscu, w którym jestem, nic nie ma, tylko zapomniałam, że tam zwisają nisko gałęzie. I pies się zatrzymał, żebyśmy powoli przeszli pod tymi gałęziami. Powiedziałam radykalnie: naprzód. On z miejsca ruszył, a ja w te gałęzie i jeszcze cała woda z tych gałęzi wlała mi się za kołnierz.

e:mi: Jakie najdziwniejsze pytanie usłyszała Pani podczas pracy w fundacji?

JW: „Czy psa przewodnika można wypożyczać?”. To jedno. Była też taka sytuacja, że pani, która często latała samolotem, miała yorka. Uznała, że jeśli będzie miał certyfikat psa przewodnika, to będzie mógł latać z nią w kabinie, a nie w klatce w luku bagażowym. 

Rozmawiał Krzysztof Lewenstam

Może Cię zainteresować:

Zostaw komentarz

Ta strona korzysta z plików cookie, aby poprawić Twoje wrażenia. Zakładamy, że nie masz nic przeciwko, ale możesz zrezygnować, jeśli chcesz. Akceptuje Przeczytaj więcej

Polityka prywatności