Szkoła jako czas wolny

Maria Drozdowicz
0 komentarze

Szkoła jako czas wolny to krótki esej Jana Masscheleina Maartena Simonsa wydany po polsku w ramach serii Tikn, nazwanej tak od hebrajskiego słowa tikkun, oznaczającego naprawę. Lub, jak precyzują twórcy serii – naprawę świata. Główną myślą eseju jest przedstawienie szkoły jako instytucji egalitarnej, która w swoim podstawowym założeniu ma zapewniać wszystkim czas uwolniony, czyli poświęcony wyłącznie temu, co dzieje się aktualnie w ramach lekcji, za zamkniętymi drzwiami klasy. Tekst poprzedzony jest przywołaniem etymologii wieloznacznego greckiego słowa σχολή, scholé, które oznaczało nie tylko szkołę czy naukę, lecz także: czas wolny, odpoczynek, odroczenie czy dyskusję. 

Autor rozpoczyna esej prowokacyjnymi wobec swojej tezy pytaniami: „czy to nie oczywistość, że szkoła jest instytucją edukacyjną, stworzoną przez społeczeństwo po to, by zapoznawać dzieci ze światem i je w niego wprowadzać? I czy nie jest jasne, że usiłuje wyposażyć dzieci w wiedzę i zdolności swoiste dla danego zawodu, kultury czy społeczeństwa?”. Otóż odpowiedzi udzielone w tekście sugerują sytuację wręcz odwrotną.

Do szkoły powszechnej w starożytnej Grecji uczęszczać mogli wszyscy (chłopcy). Była więc miejscem, w którym przestawały mieć znaczenie cechy osobiste, jak pochodzenie, rasa czy status społeczny. I choć oczywiście od samego początku nie było mowy o zupełnym zniesieniu przywilejów i hierarchii, to zaburzony został tzw. naturalny porządek nierówności. Dzieci, które ze względu na społeczne usytuowanie nie mogłyby nigdy liczyć na zawieszenie swojej roli i obowiązków – w szkole uzyskiwały przynależny dotychczas jedynie arystokracji czas wolny.

Choć współcześnie wiele mówi się o tym, ile godzin dziennie „zabiera” dzieciom szkoła, można jednak pomyśleć o tym odwrotnie: ile uwolnionego od codziennych zmartwień, zadań i kultu produktywności czasu ona daje. Simons pisze: „[…] szkoła daje szansę (tymczasowo, na krótką chwilę) pozostawić przeszłość i rodzinny kontekst za sobą, stać się uczniem takim, jak wszystkie inne i wszyscy inni”.

Niebagatelna jest przy tym rola nauczyciela, którego podstawowym zadaniem jest stworzenie warunków sprzyjających oderwaniu uczniów od tego, co dotyczy ich poza drzwiami klasy i wprowadzenie ich w stan obecnego, uważnego zaangażowania – w stan tu i teraz. Warto zwrócić uwagę na dziwny charakter tego zawodu; Simons określa nauczycieli jako niepracujących “w rytm produktywnego świata”. Nawet jeśli nauczają oni rzeczy przygotowujących do określonych zawodów, przedmiotów, które są uważane za praktyczne i w ścisły sposób związane ze światem, to czynności, które wykonuje się w ramach laboratoryjnych reguł lekcyjnych, tracą swoją użyteczność; są jedynie zadaniami, grami. Ćwiczeń tych nie należy jednak lekceważyć, wciąż wymagają one dyscypliny. W ten sposób, jak pisze Simons: „wiedza i umiejętności zostają […] uwolnione, to jest odłączone od konwencjonalnego, społecznego użycia przypisanego im jako właściwe”. W szkole przerabia się materiał, nie wykonuje się realnej pracy. 

Mówiąc czas wolny autor nie ma bynajmniej na myśli czasu przeznaczonego na relaks czy odpoczynek. Relaks uznaje za element wpisany w ekonomię współczesnego świata; ma on służyć regeneracji i zdobyciu energii do dalszej pracy. Tytułowy czas wolny powinniśmy rozumieć raczej jako unieczynnienie, całkowite przeniesienie się do czasu teraźniejszego, zawieszające wszystko, co do niego nie należy, w tym status społeczny czy ekonomiczny, problemy rodzinne i zdrowotne; wykonywanie pracy, która nie jest prawdziwa. Według Simosna: „szkoła stwarza równość dokładnie o tyle, o ile tworzy czas wolny […]”. 

Na podstawie: J.M.M. Simons, Szkoła jako czas wolny, tłum. M. Łagodziński, Poznań 2020.

Może Cię zainteresować:

Zostaw komentarz

Ta strona korzysta z plików cookie, aby poprawić Twoje wrażenia. Zakładamy, że nie masz nic przeciwko, ale możesz zrezygnować, jeśli chcesz. Akceptuje Przeczytaj więcej

Polityka prywatności