Czy w świecie ciągłego biegu jest jeszcze miejsce na nudę? Na co dzień wiele rzeczy nieubłaganie nam umyka, a my za wszelką cenę próbujemy nadążyć – za trendami, technologiami, spełniać rosnące oczekiwania, nieustannie się rozwijać. Nie powinno zatem dziwić, że zamiast samej nudy, czasu bez planu i obowiązku, pojawiło się nowe zjawisko, będące pewnego rodzaju półśrodkiem: nudologia.
Nudologia, nazwą przypominająca znaną biologię czy psychologię, zgodnie z tym wzorcem słowotwórczym byłaby nauką o nudzie. Jak jednak tłumaczy Mariusz Finkielsztein, organizator pierwszych konferencji nudologicznych w Polsce, coś takiego jak nauka o nudzie nie istnieje i istnieć nie może; który uniwersytet mógłby poważnie oferować tytuł magistra nudologii? Tytuł nudologa oficjalnie zatem nie istnieje, nudoznawcą zaś według badacza może mienić się w mniejszym lub większym stopniu każdy.
Wspomniane konferencje nudologiczne odbywają się w Polsce już od ponad 10 lat. Są to interdyscyplinarne spotkania badaczy, których wspólnym mianownikiem jest temat nudy. W programach znajdziemy wystąpienia dotyczące filozofii czy socjologii nudy, wykłady o nudzie w kulturze, literaturze, historii, aż wreszcie o tej szkolnej czy akademickiej. Na konferencji w 2023 roku można było posłuchać między innymi o nudzie w czasach Tik Toka, kreatywnej pustce w procesie twórczym czy wpływie nudy na motywację. Kariera pojęcia nudologii zastanawia; skłania do refleksji nad tym, skąd tak silna potrzeba prowadzenia badań nad nudą. Uwidacznia się pewien paradoks: dlaczego zamiast pozwolić sobie po prostu doświadczać nudy, potrzebujemy ją naukowo umotywować i usprawiedliwiać?
Być może w tym kontekście warto zastanowić się nad relacją nudy i lenistwa. Niekiedy w potocznym rozumieniu zlewają się one w jedno, a przecież są czymś zupełnie różnym. Mówią o tym w swoich podcastach My i wolny czas oraz Co zrobić z nudą? Ola i Marcin Sawiccy. Zauważają, że nuda to przecież naturalna pauza, niezbędna do „przetrawienia” bieżących wydarzeń, podjęcia refleksji czy po prostu zwykłego odpoczynku. To „miejsce, w którym pojawia się przestrzeń na nowe, ale też miejsce na refleksję po czymś, co było”; okazja, żeby się jeszcze raz pomartwić, przemyśleć jakieś wydarzenie, relację. To możliwość spędzenia czasu bezczynnie, choć w gruncie rzeczy często bardzo aktywnie, stworzenie sobie przestrzeni na asymilację przeszłych doświadczeń i gotowości na nowe.
Nuda może więc okazać się koniecznym elementem procesu rozwoju człowieka. Również momentem, gdy można własny postęp zauważyć i docenić. Dlatego być może nie warto nieustannie nakładać na siebie presji rozwoju i samodoskonalenia, podbijać piłeczki z adrenaliną, zapełniać godzin i minut wypełniaczami w postaci rozrywek, wyjazdów czy seriali. Ola i Marcin zwracają uwagę, że to właśnie te dostarczające rozrywki zapychacze rozleniwiają nas. W czasie, który na nie poświęcamy, moglibyśmy przecież myśleć, przeżywać, martwić się i marzyć.
Nuda i lenistwo w pewien sposób się więc wykluczają. Inaczej niż nuda i ciekawość, które pozostają wobec siebie w ścisłej zależności. Polski filozof Leszek Kołakowski w swoich rozważaniach o nudzie pisze, że umiejętność nudzenia się warunkuje umiejętność zaciekawienia, czyniąc oba stany równie wartościowymi:
„Ponieważ „być zaciekawionym” i „być interesującym” jest przeciwieństwem i dopełnieniem odpowiednio „bycia znudzonym” i „bycia nudnym”, wolno powiedzieć, że zjawisko nudy jest ceną, jaką płacimy za to, że umiemy być ciekawi; nic nie byłoby ciekawe, gdyby nie było nic nudne. Innymi słowy: nuda jest nieodzowną częścią naszego człowieczeństwa; albo: fakt, że jesteśmy zdolni do uczucia nudy, ludźmi nas czyni”.
Nuda jest dla Kołakowskiego nie tylko konieczna; jest instynktem, odruchem oszczędzania energii, gdy jej wydatkowanie nie jest niezbędne do przetrwania. Ciekawość ustawia się na drugim biegunie, jako instynkt poznawania, wiążący się z specyficznym dla człowieka podejmowaniem wysiłku przełamywania nudy, który nie będzie jednak możliwy, jeśli nie pozwolimy sobie doświadczyć jej samej.
W natłoku możliwości i atrakcji oferowanych przez świat, coraz trudniej dostrzec momenty, gdy po prostu „nie muszę” lub „nie chcę” czegoś robić. Bo jak nie pójść na trening albo nie zapisać się na kurs języka, gdy mam wolne popołudnie? Dlaczego nie posłuchać muzyki lub audiobooka, skoro mam wolną chwilę w autobusie? Na zawsze nierozstrzygniętą pozostaje także inna poruszana w podcastach kwestia: najpierw zrobić to, co trzeba, czy to, na co ma się ochotę? Być może to są właśnie pytania, które w przyszłości będzie podejmować nudologia.
Źródła:
L. Kołakowski, O nudzie, w: Mini wykłady o maxi sprawach, Kraków 2003 mariuszfinkielsztein.com; civitas.edu.pl;
dostęp: 28.04.2025