O traumie nie tylko u najmłodszych z psychotraumatolożką, Izabelą Trybus, rozmawia Joanna Sarnecka.
Rzeczywistość przestała być bezpieczna i stabilna, nasze dzieci konfrontują się z trudnymi sytuacjami i tematami m.in. z tematem wojny. Być może mają w szkole koleżanki i kolegów z Ukrainy, którzy uciekli przed wojną. Może pojawiają się wspomnienia, opowieści, albo po prostu reakcje emocjonalne. Dzieciaki zatem przestają być izolowane przed trudnymi tematami. Jedna sprawa to oczywiście Ukraina – wojna tak blisko, ale też media, media społecznościowe, w których bardzo dużo jest o różnych konfliktach, w tym także o cierpieniu dzieci. To jest zawsze dylemat rodziców: czy konfrontować dzieci z tymi sprawami: śmiercią, wojną, cierpieniem, ludobójstwem? Czy też dzieci powinny być chronione, odcinane od tego. Jak utrzymać równowagę pomiędzy jednym, a drugim?
Po pierwsze musimy zadać sobie pytanie czy w ogóle rozmawiamy z dziećmi o śmierci i tym co jest z nią związane, np. o tym, że podczas wojny giną ludzie. Jeśli chcemy ten temat poruszać, to musimy dostosować język wypowiedzi, opowieści o wojnie, śmierci do wieku i możliwości poznawczych i emocjonalnych dziecka. Inaczej będziemy rozmawiać z dzieckiem będącym w pierwszych klasach szkoły podstawowej, a inaczej z nastolatkiem, który ma już jakieś doświadczenia i wyobrażenie o świecie. Możemy o tym rozmawiać, tylko bardzo ważne jest dostosowanie sposobu przekazania treści aby nie obciążyć dziecka emocjonalnie. Czasami dzieci same zadają pytania, bo są ciekawe albo czują niepokój kiedy usłyszą o wojnie.
Ale zalecałabyś otwieranie tematu? Czy da się wyznaczyć taką granicę, od kiedy można rozmawiać, czy to zależy od dziecka.
Zależy to także od tego, jaką dorośli mają świadomość tego, z czym zmagają się ludzie, którzy uciekają od wojny. Jeśli dorosły jako rodzic ma taką świadomość, bo dał komuś schronienie i wie, że w szkole jego dziecka są dzieci, które uciekły przed wojną i w związku z tym jego syn czy córka może chcieć zadać jakieś pytania, a nie boi się trudnych rozmów, to jak najbardziej można z dzieckiem rozmawiać. Do takiej rozmowy warto się przygotować, poukładać sobie co chciałoby się dziecku przekazać, ale przede wszystkim trzeba słuchać i być otwartym na pytania dziecka. Takie rozmowy mogą być korzystne. To będzie okazja, żeby dziecku wyjaśnić, oczywiście – jak mówiłam – dostosowując sposób wypowiedzi do wieku dziecka, co znaczy wojna. Możemy powiedzieć, że wojna oznacza to, że ludzie nie mogą bezpiecznie mieszkać w swoim domu, albo, że osoby, które przyjechały z wojny szukały schronienia dla swojej rodziny, bo się o nie troszczą. Ważne, aby gdy temat pojawi się w rozmowie, pytać o uczucia dziecka z tym związane.
– Czyli poprzez jakie konkrety?
Przez opowieść i wyjaśnienie. Ważne aby to był dialog, aby dziecko mogło też zadawać pytania, bo jeśli dziecko pyta, to może się czymś niepokoi. Mogą niepokoić się tym, że to samo może je spotkać, że mogą stracić swój dom, nie będą mogli chodzić do swojej szkoły, być z przyjaciółmi. Oczywiście musimy uważać aby nie mówić rzeczy, które dziecko mogą przestraszyć, obciążyć.
Spróbujmy jeszcze zdefiniować czym jest trauma? To pojęcie pojawia się teraz bardzo często, ale czym to faktycznie jest?
O traumie mówimy wtedy, kiedy doświadczyliśmy takiego zdarzenia, które przekroczyło nasze możliwości poradzenia sobie, przeciążyło nasz dotychczasowy sposób radzenia sobie z trudnymi sytuacjami. Jest to uraz psychiczny spowodowany gwałtownym zagrażającym zdrowiu lub życiu wydarzeniem, w którym braliśmy udział lub byliśmy świadkiem.. Zdarzeniem traumatycznym może być zarówno wypadek samochodowy, jak i wojna. Kiedy mówimy stricte o wojnie, mówimy o traumie złożonej. To jest takie doświadczenie, w którym mamy całą masę utrat, traumatycznych zdarzeń, bo utracimy poczucie bezpieczeństwa, dom, bliskich, którzy mogą zginąć, którzy mogą być zatrzymani, aresztowani i przetrzymywani. Trauma to zdarzenie od nas niezależne, które może przydarzyć się każdemu. Ważne jest aby o doświadczeniu traumy nie myśleć w kategoriach psychopatologii, co w środowisku psychologicznym zdarza się, a jak o wydarzeniu, z którym możemy mieć możliwość poradzić sobie i nie rozwinąć długoterminowych konsekwencji związanych z doświadczeniem traumy.
A gdzie się zaczyna psychopatologia? Mamy to zdarzenie, które nas przerasta i co z tym zdarzeniem można zrobić, żeby to nie poszło w taką stronę. Jakie sytuacje, symptomy możemy zaobserwować, które mogą wskazywać, że dzieje się już coś złego, na co trzeba zareagować?
Nie mam takiej jasne odpowiedzi, co się takiego dzieje, że część osób ma takie długoterminowe konsekwencje związane z doświadczonymi zdarzeniami traumatycznymi, czyli że rozwija się u nich PTSD (Post Traumatic Syndrom Disorders – Posttraumatyczne Zaburzenia Stresowe). To jest konkretna diagnoza stawiana osobom, które zmagają się z konsekwencjami zdarzeń traumatycznych. Są takie wskazania, że jeżeli ktoś nie miał szansy zareagować na zdarzenie traumatyczne walką lub – ucieczką, nie doświadczył wsparcia społecznego, a wręcz przeciwnie- doświadczył retraumatyzacji to ryzyko wystąpienia PTSD jest większe. Tryb walka – ucieczka jest mobilizacją układu nerwowego i daje szansę na podjęcie działania.
Czyli to są pozytywne strategie w reakcji na traumatyczne zdarzenie?
Tak, ale tego nie wybieramy. To jest związane z naszą neurobiologią, ale może być tak, że na to samo zdarzenie traumatyczne część osób odpowie z pozycji walki i ucieczki, a część z pozycji zamrożenia, czy odcięcia się, zdysocjowania. Każdy z nas jest inną osobą, ma inny sposób reagowania na zdarzenia traumatyczne. Bardzo ważne po doświadczeniu traumy jest wsparcie społeczne np. wśród bliskich, ale również doświadczane w szerszej grupie. Kiedy pomyślimy o osobach uciekających od wojny, z jednej strony uciekają, są w mobilizacji, ale kiedy przyjechali, osiedlili się już, to reakcją, która często była spotykana, to było zapadnięcie się, odcięcie emocjonalne. Pomyślmy jakie te osoby dostały wsparcie społeczne? Może część dostała możliwość zamieszkania u kogoś w prywatnym domu, ale gros tych osób zaczęła przecież mieszkać w miejscach zbiorowego zakwaterowania, gdzie masz tylko kawałek swojej przestrzeni, która może być tylko tymczasowo twoja. Można powiedzieć, że poczucie bezpieczeństwa nie może być odzyskiwane, bo wszystko jest tymczasowe, nie wiadomo na jak długo, co dalej zrobię w nowym kraju – jest wiele czynników dodatkowo przeciążających.
Jeśli mówimy o PTSD, to mówimy już o konsekwencjach emocjonalnych, w zachowaniu, funkcjonowaniu, możemy mówić o większej drażliwości, płaczliwości, ale też koszmarach sennych, flashbackach – powracających intruzywnych obrazach ze zdarzenia traumatycznego. Jak mówimy o uchodźcach wojennych to mogą to być fragmenty doświadczenia wojny, przemocy, czy utraty kogoś. To są także konsekwencje powodujące trudności w wyregulowaniu siebie emocjonalnie. Cały czas układ nerwowy jest pobudzony i nie może takiej reakcji wyhamować. Nie możemy się uspokoić, spać, ustabilizować.
To pewnie zależy od skali doświadczenia i od indywidualnego systemu nerwowego. Jedna osoba pomieści jakieś doświadczenie, a inna będzie potrzebowała wsparcia.
Jak byś mogła opowiedzieć w dwóch słowach skąd – tak ewolucyjnie – wzięło się reagowanie na dramatyczne zdarzenia, czym jest trauma od tej strony, co się dzieje na poziomie układu nerwowego i dlaczego?
Biologicznie mamy cel aby przetrwać. Nasz układ nerwowy, zmysły, mózg działają tak abyśmy mogli rozpoznawać zagrożenie i odpowiednio szybko i adekwatnie na nie zareagować. Po rozpoznaniu, że zagrożenie minęło działają na rzecz tego abyśmy powrócili do równowagi. Jeżeli rozpoznajemy, że jesteśmy w warunkach niebezpiecznych to możemy zareagować walką lub ucieczką, zamrożeniem lub dysocjacją. Kiedy jesteśmy w trybie walki lub ucieczki mamy możliwość działania, kiedy nie możemy walczyć lub uciekać, bronimy się przed zagrożeniem zamrażając się lub odcinając od tego co zagrażające, a czasami śmiertelnie zagrażające.
Czyli kiedy nie mamy sprawczości wobec zaistniałej sytuacji, pojawia się coś jak poddanie się i gotowość na śmierć?
Tak, zamrożenie czy dysocjacja jest też po to, żeby nie czuć bólu, żeby jakkolwiek przetrwać tę sytuację. Ważne jest, żeby pamiętać o tym, że każda nasza reakcja jest biologiczna, bo pochodzi z autonomicznego układu nerwowego, czyli z tego, który odpowiada za oddech, za funkcje życiowe, którego nie kontrolujemy. Mogą być takie sytuacje, że osoby czują, że chciałyby zareagować inaczej, ale nasza neurobiologia rozpoznała jakąś sytuację np jako bardzo zagrażającą i pojawiła się odpowiedź zamrożenia. Czasami ludzie mają wyrzuty sumienia, albo poczucie wstydu, że mogłem/am zareagować inaczej, mogłem coś zrobić, krzyknąć, kogoś zawołać, ale często to jest po prostu niemożliwe. Ważne, żeby pamiętać, że to jest związane z przetrwaniem. Nasze ciało, nasze emocje, nasz układ nerwowy zrobią wszystko, abyśmy mogli przeżyć.
Czyli to są wszystko zupełnie naturalne reakcje organizmu na sytuacje zagrożenia życia, takie, z którymi sobie nie radzimy, co nas przerasta. Ale chyba problem jest wtedy kiedy te skuteczne strategie i mechanizmy niezbędne wobec zagrożeń, zostają z nami kiedy tego zagrożenia już nie ma?
Dokładnie tak. Wtedy mówimy o PTSD. Można powiedzieć, że czasem możemy mieć sytuację bardzo trudną i przeciążającą, a nawet traumatyczną, może to być zdarzenie jednorazowe np wypadek, czy sytuacja długoterminowa. Póki nasza odpowiedź jest taka, że wchodzimy w ten tryb walki i ucieczki, a nawet zamrożenia czy zdysocjowania, ale potem wracamy do połączenia ze sobą i z innymi, to można powiedzieć: przetrwaliśmy tę sytuację i możemy wrócić do równowagi. I wyszliśmy z tego. Ale sytuacje bardzo traumatyczne jak np. doświadczenie wojny, przemocy seksualnej powodują, że nasze sposoby radzenia sobie z tymi bardzo trudnymi sytuacjami nie mogą już zadziałać. Dochodzi do usztywnienia mechanizmów obronnych i wtedy można utknąć na etapie zamrożenia i mieć trudność aby wrócić do stanu sprzed traumy. Czasami osoby po zdarzeniach traumatycznych nawet latami w taki sposób funkcjonują jak nie skorzystają z pomocy profesjonalnej.
Wróćmy do sytuacji dzieci. W mediach społecznościowych jest teraz bardzo dużo treści przemocowych, choćby związanych z wojną, ludobójstwem w Gazie, zdjęcia, filmy z wojny w Ukrainie i można zobaczyć coś, czego się nie chciało zobaczyć, na co nie było się przygotowanym. Czy może być tak, że same tego typu treści, a nie bezpośredni udział, już będą tym nadmiarowym zdarzeniem, które będzie traumą dla dziecka, czy młodej osoby?
Tak może być. Niekoniecznie musimy doświadczyć wojny, żeby doświadczyć traumy z nią związanej. Sam kontakt z osobami, które doświadczyły traumy wojennej i zmagają się z jej konsekwencjami może pobudzać nasze doświadczenia traumatyczne. Ale oglądanie filmów, gdzie pokazuje się sceny bardzo drastyczne, przemocowe: zabijanie, sceny grozy, one mogą straumatyzować. Niestety bycie świadkiem, bo wtedy jesteśmy w roli świadka, obserwatora, może spowodować traumę i wtedy w konsekwencji mogą pojawić się np. koszmary, albo utrata poczucia bezpieczeństwa. Często dzieci nie mają sposobów na poradzenie sobie. Mniejsze dzieci jeśli nie powiedzą komuś, że zostały narażone na oglądanie takich treści, to potem mogą doświadczać konsekwencji emocjonalnych. Dlatego to jest też bardzo ważne, żeby treści w mediach społecznościowych, związane z wojną i przemocą, której ludzie doświadczają, nie były podawane w taki pełen ekscytacji sposób, epatujący brutalnością. Dobrze by było, żeby takie treści tak opracowywane aby pokazać całą złożoność sytuacji jaką jest wojna, co ci ludzie przeżywają, co się z nimi może dziać, a nie tylko pokazywać przemoc..
Dorosły, który ma już jakieś rozeznanie w tej złożoności świata i zjawisk takich jak wojna, to – patrząc na te sceny – zupełnie inaczej je czyta niż dziecko, czy młoda osoba, która tych kontekstów nie zna i nie rozumie. Widzi czystą przemoc.
To nie znaczy, że dorosły się w ten sposób nie straumatyzuje, bo takie oglądanie i ekscytacja, która pojawia się w odpowiedzi na oglądanie brutalnych scen, czy czytanie o tym, ta ekscytacja to już jest podpowiedź, że mamy do czynienia z traumą, już ta trauma nas dosięga i ma na nas wpływ. Potem to może się przekładać na to, że taka osoba będzie chciała o tym mówić, jakby chciała wyrzucić z siebie te treści, ale już nie jest w stanie tego zrobić, bo już doświadczyła tego i już np. ma jakieś sceny przed oczami. Więc to jest szczególnie ważne, żeby chronić dzieci przed takimi treściami, w ogóle przed różnymi treściami, które są zbyt trudne i niedostosowane dla nich.
Chciałam cię jeszcze zapytać o sposoby na rozładowanie tych nadmiarowych doświadczeń, na to, co możemy zrobić. Szczególnie interesują mnie takie trzy aspekty: ciało – w końcu ten układ nerwowy jest w ciele i to ciało reaguje, sztuka i otoczenie – rodzina, czy przyjaciele, społeczność. Co możemy zrobić, jako otoczenie takiej osoby, żeby jej pomóc.
Oczywiście ciało odgrywa kluczową rolę w przeżywaniu i pracy nad traumą. Doświadczenie traumatyczne, emocje, które nie mogły zostać wyrażone, ale też obrażenia ciała jakie może mieć osoba doświadczona wojną one wszystko związane są z ciałem i w ciele się zapisują. Sztuka jest bardzo pomocna kiedy pracujemy z osobami po doświadczeniu traumy. Arteterapia daje możliwość wyrażenia siebie nawet wtedy kiedy nie jest ktoś jeszcze gotowy opowiadać o swojej traumie. Odnośnie otoczenia, to ważne jest budowanie stałości, dawanie poczucia bezpieczeństwa, ale również oddawanie kontroli osobie doświadczonej wojną. To poczucie bezpieczeństwa będzie się budować, kiedy ta osoba będzie miała poczucie, że ma wpływa na różne sprawy wspólne. Często my reagujemy w taki sposób, że chcemy taką osobę we wszystkim wyręczyć, nieba jej przychylić, ułatwić pewne rzeczy. To nie jest dobre. Bardzo istotne jest, żeby oddać tej osobie wpływ, np na to, że jeśli mieszka z nami, niech przygotuje jakiś posiłek, zrobi jakieś zakupy jeśli ma taką możliwość finansową. Niech będzie pełnoprawną osobą w naszym domu, a nie na szczególnych warunkach, Jeśli jest to osoba, która może zrobić różne rzeczy, to warto to pole oddawać, żeby ta osoba miała wpływ i kontrolę, bo trauma wojenna całkowicie to odbiera. Ta osoba musiała porzucić swój dom, swój dobytek i uciekać, więc ona musi to wszystko budować od początku.
Rozumiem, że ta sprawczość ma też znaczenie w kontekście dzieci i młodych ludzi, jeśli chodzi o traumatyczne zdarzenie, wypadek, czy jakieś inne trudne, nadmiarowe doświadczenie. Sprawczość też może być sposobem na rozładowanie tej sytuacji i dochodzenia do stabilności?
Myślę, że tak. np jeśli chodzi o dzieci, pracując z nimi jednym z podstawowych narzędzi jest wspólne rysowanie żeby dziecko poprzez to mogło wyrazić swoje emocje, narysować, co się wydarzyło. W ogóle zabawa to jest obszar, w którym dziecko, w taki bezpieczny dla siebie sposób będzie mogło wyrazić te emocje, czy opracować tę trudną dla siebie sytuację. Kiedy w Białymstoku zrobiliśmy grupę dla kobiet 60+ z Ukrainy, to takim obszarem wspólnego połączenia były robótki ręczne. Zaczęłyśmy wyszywać, robiłyśmy motanki i przy okazji można było też rozmawiać o różnych trudnych sprawach. Danie przestrzeni szeroko związanej ze sztuką – arteterapia, gdzie każda osoba może coś zrobić okazało się bardzo dobre. Te panie wyszywały sto razy piękniej niż ja i mogłam się od nich uczyć, a to co mogłam dla nich zrobić, to próbować wesprzeć je w tej emocjonalnej sferze. To jest ta wymiana, które upodmiotawia. Odchodzimy od modelu, że jest ten kto daje i ten, kto musi brać. Ta wymiana musi być.
Chciałam cię zapytać o to rozmawianie. Szczególnie jak się coś wydarzy dziecku, to mamy taką tendencję, żeby naciskać: opowiedz, co się wydarzyło! Czy to jest dobra strategia wobec zdarzeń traumatycznych?
Dziecko może w ogóle nie wiedzieć, jak opowiedzieć, albo nie móc opowiedzieć o tym zdarzeniu. Nawet dorośli mogą ulec takim traumom, że w ogóle nie będą w stanie opowiedzieć, albo będą pamiętali tylko jakieś fragmenty zdarzenia. Ważne, żeby nie naciskać. To co w pierwszym odruchu jest najważniejsze to zapewnić poczucie bezpieczeństwa. Dopiero potem przyjdzie taki moment na jakiekolwiek opowiadanie. A przy tym opowiadać o swojej historii można naprawdę w najróżniejszy sposób. Jak kogoś gościmy w domu, kto jest uchodźcą wojennym i wspólnie coś robimy, przygotowujemy posiłki, to może też naturalnie pojawić się taki klimat, bo ktoś będzie chciał nam coś opowiedzieć ze swojego życia, o tym, czego doświadczył, albo jakieś wspomnienie przyjdzie. To są rzeczy naturalne, które mogą się pojawić, kiedy czujemy się bezpiecznie w kontakcie. Jeśli nie czujemy się bezpiecznie to nie będziemy chętnie opowiadać o tym, co trudnego doświadczyliśmy.
Czy coś jeszcze być chciała dodać o sposobach w jaki można wesprzeć osobę, która doświadczyła traumy?
Zawsze warto pytać tę osobę, czego ona potrzebuje. Żeby ona czuła, że my się nie będziemy jej narzucać z naszymi wyobrażeniami tego, czego ona potrzebuje, tylko zawsze pytamy, w czym możemy pomóc. Ale ważne jest też, że jeśli ta osoba chce nam coś dać, to też to przyjmujemy. Żeby była wymiana, bo nikt nie lubi się czuć ciągle słaby. Osoba, która uciekła przed wojną też miała swoją siłę, by zmobilizować się i przetrwać ucieczkę. Życzliwość, otwartość, nie naciskanie na opowiadanie szczególnie o tych traumatycznych doświadczeniach, bo to przywołuje też wspomnienia w ciele, reaktywuje układ nerwowy. Potem może być trudno tej osobie, a przecież nie chodzi o to, abyśmy zaspokajali naszą ciekawość.
Mam takie wspomnienie, przez chwilę pracowałam na granicy z Ukrainą w punkcie dla dzieci i miałam poczucie, że kiedy przyjeżdżały osoby, babcie, mamy – one były w fazie aktywnej, zmobilizowane, a dzieci nie do końca rozumiały co się dzieje, siłą rzeczy były takie bierne w całej tej sytuacji. Z drugiej strony są uczestnikami tych wszystkich zdarzeń i na pewno oczywiście celem mam i babć jest ochrona tych dzieci, ale jednak jest tak, że mamy, babcie mówią wyrażają swoje emocje, a dzieciaki trochę nie mają środków do wyrażania swoich emocji np powiedzenia Nie! Nie podoba mi się to wszystko.
Tak, to jest ta różnica. Uchodźstwo dzieci to jest zupełnie inne doświadczenie niż uchodźstwo dorosłych. Dorośli mają wybór. Czasem to jest wybór pod presją oczywiście, jak trzeba uciekać przed wojną. Ale dziecko nigdy nie ma wyboru. Dziecko jest zabierane, oddzielane od swojego domu, od swojego otoczenia i ten rodzaj uchodźstwa jest zupełnie inny. To jest decyzja dorosłych, że pakują rzeczy, pakują dziecko i mówią – jedziemy. Dziecko nie może powiedzieć – nie chcę jechać, bo nikt go przecież nie zostawi w domu w niebezpiecznych warunkach. Ono nie ma możliwości decydowania. Ale jeśli tylko taka możliwość, można przygotować dziecko na taką ewentualność, że może przyjdzie taki moment i że trzeba będzie uciekać, Warto pamiętać, że dziecko, szczególnie małe, jest zależne od decyzji dorosłych.
Myślę, że potem rozpakowywanie tych emocji pewnie długo trwa
Tym bardziej jak sobie pomyślimy o tym, że mama uciekła, załóżmy, z dzieckiem. Mama zaczyna wchodzić w taką mobilizację: trzeba ogarnąć mieszkanie, pracę, trzeba się zacząć uczyć języka, organizować te warunki i może być tym zajęta, a dziecko może utknąć w tych emocjach związanych z totalną stratą: nie ma domu, nie ma swojego łóżeczka, nie ma swoich kolegów i koleżanek, swojego otoczenia, które było i w zasadzie wszystko jest nowe. Jeszcze trzeba iść do szkoły, rozmawiać w języku, którego się nie zna, uczyć się w tym języku – to jest bardzo trudne i często przerasta dzieci.
Tu jest pewnie ogromna rola szkoły, czy przedszkola, gdzie dzieciaki się znajdują, żeby dać im i tę sprawczość i poczucie, że to miejsce jest ich i że tu się mogą czuć bezpiecznie.
Tak, ale to jest bardzo trudne, bo też jest taka tendencja do myślenia, że jak to dziecko już przyjechało do Polski, to ono już powinno się czuć bezpiecznie i się powinno cieszyć. A w ogóle nie chcemy zobaczyć ile ono straciło, bo to nas naraża na kontakt z własnymi przeżyciami, na lęk, że i my możemy znaleźć się w sytuacji, w której stracimy wszystko w jednym momencie.
Myślę, że to może jest życzeniowe. Chcielibyśmy łatwych pocieszeń, ale nie zawsze tak się da. Trudno się skonfrontować z tym, że czasem nic się nie da zrobić.
My musimy się tego uczyć, szczególnie w Polsce, bo tak naprawdę my pokoleniowo nie przepracowaliśmy traumy II wojny światowej. Nie było takiej przestrzeni, żeby móc o tym swobodnie rozmawiać, jak to wszystko wpłynęło na naszych rodziców, dziadków, na wcześniejsze pokolenia, jak to na nas wpływa w obecnym życiu. To tak nie wygląda, że jak ktoś uciekł od wojny to po prostu powinien się cieszyć – to romantyzowanie jest niebezpieczne. A kiedy się pojawia złość, frustracja, rozpacz, przerażenie, bunt, że jest się w miejscu, gdzie się jest, wyboru nie było, nie tak miało być, to pojawia się odrzucenie, niezrozumienie tej osoby i to wsparcie społeczne może się szybko skończyć, jak nie ma odpowiedzi, której oczekujemy. Jak zaprosimy osoby z takim doświadczeniem do siebie, to raczej możemy być pewni, że kiedy osoba wyjdzie z zamrożenia, to też odmrozi się trauma i emocje z nią związane.
Tak, to ważne dla osób przyjmujących, dla otoczenia małych i dużych osób, które uciekły przed wojną, żeby być otwartym na ich potrzeby, a nie odpowiadać na swoje potrzeby np bohaterskiego ratowania uchodźców. Ale to nie jest łatwe.
Jeśli chodzi o dzieci, to ja bym była za tym, żeby się bacznie przyglądać temu, jak dzieciaki włączają się w polski system edukacji, jaka jest na nie odpowiedź polskich dzieci. To, co jest bardzo istotne, to brak w polskich szkołach miejsc, gdzie można doświadczyć edukacji międzykulturowej, gdzie można uczyć się o innych kulturach, innych krajach, żeby też wiedzieć, że są różnice i podobieństwa. Nam się tak wydawało, że osoby z Ukrainy to tacy prawie Polacy, tylko mają inny język. Trzeba wiedzieć, że nie można robić takich skrótów myślowych. Włączanie aspektów edukacji międzykulturowej jest bardzo ważne, żeby zapobiegać stereotypom, uprzedzeniom, czy zachowaniom rasistowskim, bo wtedy to jest prosta droga do przemocy. I co ważne, ta edukacja powinna być skierowana zarówno do dzieci, jak i do rodziców.
Dla mnie, antropolożki to jest bardzo ważne, ale jednocześnie jakiś balans między wiedzą o specyfice kultury, społeczności i możliwych różnicach, a poczuciem, że jako ludzie jesteśmy tacy sami, chcemy bezpieczeństwa, miłości, relacji.
Tak, to są rzeczy uniwersalne.
Może podsumujemy tym, jak wychować odporne dzieci?
Po pierwsze musimy budować i rozwijać świadomość emocjonalną, społeczną własną i dzieci. Dzieci obserwują nas dorosłych jak my radzimy sobie w sytuacjach trudnych, traumatycznych. Dawanie przestrzeni na emocje dziecka, na ich wyrażania oraz rozmowę o nich, daje jasny sygnał, że to są ważne aspekty. Ważne jest również budowanie zaufania aby dziecko mogło w trudnych momentach przyjść i powiedzieć o tym co się dzieje. Myślę, że ważne chodź również trudne jest uczenie dzieci rozmowy o sytuacjach, w których dziecko może czuć się zagrożone, np. jak może opisać to kiedy jest świadkiem przemocy dzieci wobec siebie, albo jak powinno zareagować. Kontakt i dobra relacja z dziećmi to fundament, na którym możemy budować odporność dziecka.