Gdzie idą nasi bliscy, kiedy odchodzą? Czy siedzą na chmurce i machają nogami, jak wyobrażają to sobie niektóre dzieci? A może biegają po łące i jedzą lody czekoladowe?
Dziecięce wyobrażenia śmierci bywają zaskakująco piękne. Ale co zrobić, gdy to już nie tylko fantazja, a prawdziwa strata? Jak rozmawiać z dzieckiem o śmierci bliskiej osoby, kiedy sami nie wiemy, jak ubrać w słowa to, co boli?
W tym wywiadzie znajdziesz nie tylko praktyczne porady, ale także powiew otuchy i zrozumienia, które pomogą spojrzeć na temat śmierci inaczej — z odwagą, spokojem i otwartością. To rozmowa, która może być Twoim przewodnikiem — zanim przyjdzie ten trudny moment i zabraknie słów.
O słowach, rytuałach i towarzyszeniu w żałobie. O tym, jak rozmawiać z dziećmi o śmierci, jak towarzyszyć im w żałobie i jakich słów unikać, rozmawiam z Izabelą Jachnicką — edukatorką, trenerką grup wsparcia, celebrantką pogrzebów humanistycznych, mamą Jasia.
Bo śmierć to nie temat tabu. To rozmowa, której nie warto odkładać.
Wyobraźmy sobie, że jesteśmy przy stole, a nasze kilkuletnie dziecko zadaje pytanie: ,,Mamo, czy ty też kiedyś umrzesz?’’ Jak myślisz, co można wtedy powiedzieć? Jak rozmawiać z dzieckiem o śmierci, by nie przestraszyć, a jednocześnie nie okłamywać?
Izabela Jachnicka: Miałam takie pytanie przy stole. Może dlatego, że u nas w domu temat śmierci jest tak postrzegany jak każdy inny. Mój syn zapytał mnie: ,,Mamo, czy my wszyscy umrzemy?’’ Odpowiedziałam, że tak, bo taka jest prawda. I on wtedy kontynuował jedzenie, bo w jego grupie wiekowej, na jego etapie rozumienia świata po prostu przyjął to tak, jak jest. Nikt wcześniej nie zapewniał go, że będzie inaczej, więc to była pierwsza informacja na ten temat i przyjął ją ze spokojem.
Myślę, że jeśli sami odczuwamy lęk związany ze śmiercią i nie czujemy się komfortowo, mówiąc o nim, to dzieci to wyczują.
Gdybym miała odpowiedzieć na takie pytanie dziecku, powiedziałabym: „Tak, wszyscy umieramy. Umierają liście na drzewach, kałuże znikają i wracają w postaci chmur, a potem znów spadają jako deszcz. Umierają zwierzęta — czasem widzimy martwą jaszczurkę, ptaka czy wiewiórkę.
Tak to już jest — nasze ciała nie są na zawsze. Czasem chorują i nie da się ich wyleczyć. Kiedy ciało przestaje jeść, oddychać, nie można już nic z nim zrobić. Ale ta osoba, zwierzę, ktoś bliski — pozostaje z nami w sercu, choć jego ciało już nie działa. I dlatego musimy je pożegnać, pochować”.
Czy unikanie rozmów o śmierci chroni dziecko przed cierpieniem?
Izabela Jachnicka: Myślę, że unikanie jakiegokolwiek tematu w rozmowie z dzieckiem jest kontrproduktywne. Wysyłamy wtedy sygnał: „Są rzeczy, o których nie możesz ze mną rozmawiać”. Dziecko czuje się wtedy odtrącone. Może widzieć, że coś się dzieje — ktoś choruje, atmosfera się zmienia — ale nikt z nim o tym nie rozmawia, więc czuje niepewność. Może też wyobrażać sobie rzeczy jeszcze trudniejsze, niż są w rzeczywistości.
Dlatego kluczowe jest, by dziecko miało poczucie bezpieczeństwa i świadomość, że z każdym tematem może do nas przyjść. Że nie ma takiej rzeczy, której nie udźwigniemy razem — jako rodzina, jako wspólnota.
Jak dzieci przeżywają stratę?
Izabela Jachnicka: Bardzo różnie — zależnie od wieku.
Ich żałoba przypomina trochę wskakiwanie i wyskakiwanie z kałuży. Przez chwilę jest im smutno, a za moment już się bawią. Ale to nie znaczy, że nie przeżywają — po prostu robią to na swój sposób, zgodnie ze swoimi możliwościami poznawczymi i emocjonalnymi.
Żałoba dziecka zmienia się z wiekiem. Jeśli straciło kogoś w młodym wieku, może tę stratę przeżywać ponownie jako starsze, gdy lepiej rozumie śmierć.
Wielu rodziców zadaje sobie to pytanie: „Czy zabrać dziecko na pogrzeb?” Z jednej strony chcą je chronić, z drugiej – nie chcą odbierać mu szansy na pożegnanie. Jak z Twojej perspektywy wygląda ta decyzja? Czy obecność na pogrzebie może pomóc dziecku zrozumieć stratę, czy to może być dla niego zbyt przytłaczające?
Izabela Jachnicka: To zależy. Jeśli rodzice wiedzą, że sami będą potrzebować wsparcia, to ważne, by dziecko miało w tym czasie obok siebie bezpiecznego, stabilnego dorosłego.
Nieobecność dziecka na pogrzebie może utrudnić mu zrozumienie sytuacji i odebrać ważny moment wspólnotowego pożegnania. Dziecko wie, że ktoś bliski istniał, a teraz go nie ma. Jeśli nie zobaczyło tej osoby po śmierci ani nie uczestniczyło w żadnym rytuale pożegnania, może mieć w sobie trudną do wypełnienia lukę — taką wyrwę poznawczą.
Z perspektywy dziecka wygląda to często tak: „Była ciocia, a teraz jej nie ma. Mama mówi, że jest w niebie, ale co to właściwie znaczy?” Może czuć się pominięte — wszyscy gdzieś poszli, wrócili smutni, a ono zostało bez odpowiedzi.
Obecność na pogrzebie, choćby na krótką chwilę, daje dziecku możliwość osadzenia tej straty w konkretnej rzeczywistości. Widzi, że mama lub tata byli na cmentarzu, że był ksiądz czy inna osoba prowadząca ceremonię, i że można zadawać pytania, będąc otoczonym bliskimi. To daje poczucie bezpieczeństwa i oswaja z tym, co trudne — w sposób, który może być bardzo kojący.
Dobrze jest wytłumaczyć dziecku, czym jest pogrzeb, po co się go organizuje, co się będzie działo. Ważne, by miało możliwość zadawania pytań i poczucie, że może w każdej chwili wyjść, jeśli będzie tego potrzebować.
Z dziećmi, które spotykam przed ceremonią, często się na coś umawiam — np. że pomogą mi zapalić świecę na początku. Proszę je też, by narysowały miejsce, gdzie ich zdaniem teraz jest ta osoba. Potem wplatam te wizje w przemówienie: że babcia siedzi na chmurce i macha nogami, albo biega po łące i je lody. To ważne, by dzieci miały swoją przestrzeń i mogły przeżywać po swojemu — rysując, bawiąc się plasteliną, robiąc to, co znają i co daje im ukojenie.
Jakie rytuały mogą sprawdzić się dzieciom, by poradzić sobie ze stratą?
Izabela Jachnicka: Jednym z prostych, a zarazem bardzo wartościowych rytuałów jest stworzenie tzw. pudełka pamięci — czyli miejsca, do którego wkładamy przedmioty związane z bliską osobą, którą straciliśmy. Mogą to być rzeczy, które nam ją przypominają, które od niej otrzymaliśmy lub które były dla niej ważne.
Istotne jest jednak nie tylko samo stworzenie takiego pudełka, ale także regularne do niego wracanie. Badania pokazują, że jeśli pudełko zostanie odłożone i nigdy nieotwierane, jego terapeutyczna wartość jest niewielka. Tymczasem, jeśli sięgamy po nie w szczególne dni — urodziny, imieniny, rocznice, święta — lub po prostu wtedy, gdy czujemy potrzebę wspomnienia tej osoby, może to być bardzo kojące doświadczenie.
To również rytuał, który jednoczy rodzinę — staje się pretekstem do dzielenia się wspomnieniami, opowieściami i emocjami. Dzięki temu symbolicznie przywracamy obecność osoby, która odeszła, do naszej codzienności.
Chciałabym zapytać o słowa — te, które mogą dawać ukojenie, ale też te, które — choć wypowiedziane w dobrej wierze — mogą wprowadzać dziecko w dezorientację czy lęk. Jak mówić o śmierci, żeby dziecku naprawdę pomóc?
Izabela Jachnicka: Nie ma słów, które zdejmą z dziecka ból straty. Naszym zadaniem nie jest ten ból usuwać — ale stworzyć bezpieczne warunki, w których dziecko może go przeżyć i wyrazić wszystkie swoje emocje.
Nie należy używać eufemizmów. Jeśli boimy się powiedzieć „śmierć” i mówimy, że „ktoś odszedł”, dziecko rozumie to dosłownie — i może się bać, że tata, wychodząc do pracy, też „odejdzie” i już nie wróci. Podobnie: „zasnął” — może wzbudzić lęk przed zasypianiem. Dlatego mówmy wprost. Że śmierć to moment, gdy ciało przestaje działać: nie je, nie oddycha, nie uśmiecha się, nie może nas pogłaskać. I na tym właśnie polega strata.
Czy mogłabyś podzielić się jakąś historią, która pokazuje, jak ważne jest symboliczne pożegnanie — szczególnie w przypadku dzieci?
Izabela Jachnicka: Znam wiele historii, w których bardzo zabrakło tego momentu pożegnania. Dzieci nie miały szansy się pożegnać i później długo zmagały się z niezrozumieniem tego, co właściwie się wydarzyło.
Kiedy pracuję z dziećmi, przygotowujemy się do ceremonii tak, jakby to była swego rodzaju uroczystość — święto pożegnania. Na przykład: jeśli planowana jest kremacja, dzieci mogą narysować obrazki, które wkładamy do trumny. To są takie ich „magiczne zaklęcia na drogę”: „Babciu, tak sobie wyobrażam niebo. Wkładam Ci ten rysunek, żebyś pamiętała, żebyś mogła to znaleźć, kiedy tam dotrzesz”.
Bardzo poruszający bywa też rytuał ozdabiania trumny przed kremacją. Jeśli jest kartonowa lub sosnowa — a takie są najczęściej wybierane ze względu na ekologię — dzieci mogą po niej rysować. Zanurzają dłonie w farbie, zostawiają odciski, malują mazakiem, co tylko chcą. To bardzo osobiste, symboliczne pożegnanie.
Wzruszające są również momenty, gdy dzieci puszczają bańki mydlane podczas pogrzebu. Bańki są pięknym symbolem śmierci — kruche, ulotne, szybko znikają, ale wywołują też lekkość, oddech. To coś, co ciało zna i co daje chwilę wytchnienia. Takie rytuały pozwalają dzieciom uczestniczyć w pożegnaniu na ich własnych zasadach — za pomocą środków, które są im bliskie.
Wspomniałaś o różnych sposobach pożegnania – jak my, jako rodzice, możemy czerpać z tradycji innych kultur? Jakie praktyki z innych krajów mogą być inspirujące w kontekście rozmowy o śmierci z dziećmi?
Izabela Jachnicka: Myślę, że zdecydowanie możemy czerpać wiele inspiracji z innych kultur, jednak to, na ile będziemy w stanie je wdrożyć w naszej rzeczywistości, zależy od nas samych. Osobiście bardzo cenię sobie święto Día de los Muertos. Co roku, w listopadzie, staram się przygotować ołtarzyk – robimy pomarańczowe kwiaty z krepiny, wystawiamy zdjęcia naszych zmarłych bliskich.
To moment, w którym mój syn ma okazję zapytać: „Kim jest ten pan?”. Odpowiadam mu: „To twój wujek, poznaliście się, kiedy byłeś bardzo mały, więc możesz go nie pamiętać”. W ten sposób dziecko zaczyna łączyć fakty i dostrzega, że ten wujek był mężem cioci, która jest mu bliska.
Fascynuje mnie koncepcja, która funkcjonuje w wielu krajach Ameryki Łacińskiej, mówiąca o tym, że po śmierci przechodzimy do „wioski przodków”. W tym rozumieniu, nawet po śmierci nadal jesteśmy częścią rodziny. Zaczynamy jako dzieci, pod opieką dorosłych, potem stajemy się nastolatkami, dorosłymi, zakładającymi własną rodzinę i przechodzącymi na kolejny etap wtajemniczenia. Kiedy stajemy się rodzicami, opiekujemy się młodszymi, na przykład dziećmi, a potem, będąc babcią czy dziadkiem, mamy już swoją mądrość i należymy do starszyzny. Po śmierci nie znikamy – przechodzimy do przodków. I to oni, tak jak rodzice opiekują się dziećmi, mają obowiązek troszczyć się o tych, którzy żyją na ziemi, zapewniając im dostatek, szczęście i bezpieczeństwo. Z kolei żyjący mają obowiązek pamiętać o przodkach, oddając im hołd – wystawiając ich portrety w czasie Día de los Muertos, aby ci mogli „powrócić” na chwilę i być z nami.
Bije z tego taka siła i poczucie sprawczości.
Izabela Jachnicka: Tak, zdecydowanie. Podobną tradycję obchodzi się w Japonii, podczas święta Obon. Dzieci uczą się od najmłodszych lat, że cała społeczność gromadzi się, aby tańczyć dla zmarłych przodków. W ten sposób, od dzieciństwa, mają poczucie, że tańczą dla swoich pradziadków, a z perspektywy przyszłości, kiedy same odejdą, ktoś również będzie tańczyć dla nich.
Rozmowa o śmierci z dzieckiem to niełatwy temat, choć całkiem naturalny — jeśli podejdziemy do niego z empatią i spokojem. Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o wspieraniu dzieci w trudnych emocjach dotyczących straty, znajdziesz więcej na stronach Izabeli: izabelajachnicka.pl i pogrzeb-humanistyczny.com