Granice troski

Maria Drozdowicz
0 komentarze

Każdy człowiek potrzebuje poczucia bezpieczeństwa. Gwarantem bezpieczeństwa dzieci są najczęściej rodzice lub szerzej – wspierający dorośli. W udzielaniu wsparcia łatwo się jednak pogubić: wyręczać dziecko i zabierać mu odpowiedzialność; wejść w empatyczną rolę współczującego, nawet jeśli sytuacja niekoniecznie tego wymaga. Jak odnaleźć i zrozumieć granice nieograniczającej opieki?

Troskę można rozumieć i okazywać na wiele różnych sposobów. Troszczy się mama, która pomaga odrabiać córce pracę domową oraz tata, który pyta syna, jak mu minął dzień. Otacza troską przyjaciel, który wysłucha opowieści o zmartwieniach i niepewnościach w trudniejszym momencie życia. Wspiera także  trener, który w czasie zajęć sportowych motywuje do dalszego wysiłku, nawet jeśli brakuje już sił i wydaje się, że więcej zrobić się nie uda. Można więc powiedzieć, że troska i wsparcie, mimo różnych przejawów, wynikają z miłości, sympatii czy partnerstwa, chęci ochrony drugiego człowieka oraz dbania o jego rozwój. Otaczanie troską jest zawsze dobrowolne, a troszczenie się o kogoś zazwyczaj jest naszą indywidualną potrzebą.

Dlatego nie wolno zapominać, że troska nie jest pracą ani obowiązkiem do wykonania; nie powinno się jej wymagać. Można wypalić się z troski, tak samo jak z pracy zawodowej czy wszelkich innych form aktywności. Jeśli nie uznamy swojego prawa do zmęczenia i odpoczynku, także w sprawie udzielania wsparcia, do relacji wkradną się lęk i zniechęcenie, które utrudniają bliskość i nie pozwalają na obiektywną ocenę decyzji i działań. Może się wówczas okazać, że bezwiednie naruszamy swoją troską granice cudzej beztroski. Dziecko zasygnalizuje, że jest mu zimno; nie ma potrzeby ubierania go w trzy swetry na wszelki wypadek, żeby na pewno nie zmarzło (i abyśmy nie musieli tego zapasowego swetra za nim nosić – takie podejście to oznaka naszego przemęczenia, a nie zmarznięcia dziecka).

Troszczenie się ma także wymiar cielesny i przestrzenny. Nie musimy być zawsze troskliwi, nie obowiązuje żadna norma ciągłej troskliwości. Z drugiej strony – samą troskę można także otoczyć opieką, stworzyć jej odpowiednie warunki i na przykład dzięki wcześniejszemu zaplanowaniu czegoś wykształcić przestrzeń na nie martwienie się. To jak z podróżowaniem. Im więcej przygotujemy przed wyjazdem, tym mniej będziemy musieli martwić się w trakcie; tym większe pole do beztroski sobie i swoim bliskim zostawimy. Z dobrymi butami i aktualną mapą zawędrujemy dalej i spokojniej.

 Ale troska to przede wszystkim relacja (z drugim człowiekiem lub samym sobą). To nastawienie, które wytwarza się zawsze w określonych rolach i okolicznościach; na zasadach formułowanych w zależności od sytuacji i jej uczestników. Istnieje jednak pewne zastrzeżenie ogólne: z nadmierną i w niewłaściwy sposób komunikowaną troskliwością trzeba uważać. Uzależnianie kogoś od swojej troski to przemoc, niewsparcie. Troska jest wtedy, kiedy interesuję się drugim człowiekiem, powoduję u niego działania skłaniające do rozwoju; kiedy pozwalam w bezpieczny i kontrolowany sposób rozszerzać granice komfortu i sprawczości dzieciom; kiedy stawiam granice swojej trosce, która bezkrytycznie karmi moje ego. Prawdziwe wsparcie to często konieczność zmierzenia się z krytyką i możliwość skaleczenia się. 

Źródła:
czaskultury.pl; psychologia.pwn.pl; dostęp 12.08.2024

Może Cię zainteresować:

Zostaw komentarz

Ta strona korzysta z plików cookie, aby poprawić Twoje wrażenia. Zakładamy, że nie masz nic przeciwko, ale możesz zrezygnować, jeśli chcesz. Akceptuje Przeczytaj więcej

Polityka prywatności