Wsparcie online to nie edukacja domowa

Jan Sawicki
0 komentarz

W związku z tym, iż ostatnio spędzam czas głównie  w domu, skutecznie zmniejszyła się ilość czynników wywołujących u mnie zdenerwowanie. Brak korków na drogach, tłumów w galeriach czy tłoku w komunikacji bardzo dobrze wpłynął na moje samopoczucie. Jest jednak pewien temat, który doprowadza mnie do szału – mówienie w obecnej sytuacji, że wszyscy uczniowie przeszli na edukację domową. Guzik prawda. Jasne, że w niektórych kręgach, szczególnie w tych związanych na co dzień z ED, żartujemy sobie i śmiejemy się, że wszyscy uczniowie przeszli na edukację domową i, że jest nas znacznie więcej. Uważam jednak, że mówienie o edukacji domowej w kontekście uczniów zmuszonych do nauki w domu w obliczu zamkniętych szkół, jest błędem wskazującym na brak wiedzy “czym to sięje” i, że z edukacją domową ma to niewiele wspólnego.

Dlaczego tak uważam?

Świadomy wybór Edukacja domowa jest świadomym wyborem. Rodzice decydują się na nią zazwyczaj po długich rodzinnych debatach i solidnym „researchu”. Rzadziej, ale zdarza się, że decyzję o edukacji domowej podejmuje sam uczeń. W tym przypadku także jest to jego osobista decyzja. Na edukację domową nie możemy zostać zesłani bez naszej woli. W obecnej sytuacji wszyscy uczniowie w związku z zamkniętymi szkołami musieli zostać w domu. I kropka. Nie oznacza to jednak, że przeszli na edukację domową. 

Brak potrzeby lekcji Po drugie, dzieci na edukacji domowej nie tęsknią zazwyczaj za szkołą. Nie potrzebują do organizowania nauki zdalnych lekcji, podręczników czy tysiąca zadań i ćwiczeń przesyłanych przez nauczyciela. Ba! Nie potrzebują do szczęścia też nauczycieli, z którym zazwyczaj widzą się tylko w trakcie egzaminów. Choć znaczna część młodzieży w ramach homeschoolingu sięga do podręcznika i kieruje sie podstawą programową, to jestem przekonany, że organizowanie im czasu w formie lekcji –  wypisz wymaluj – tych ze szkoły, nie jest tym czego potrzebują. Nie chcą też często tych wszystkich wspaniałych narzędzi do organizowania zdalnych zajęć czy lekcji, a zastępują je częściej kursami lub materiałami (również z sieci), które są po prostu dla nich interesujące, ale w żaden sposób nie narzucone przez nauczyciela.

Otwartość na świat I wreszcie ostatni punkt, czyli siedzenie w domu. Choć dla wielu, uczeń z edukacji domowej, to aspołeczny człowiek spędzający gros czasu w domu, to rzeczywistość jest zgoła odmienna. Edukację domową wybiera się po to, żeby mieć wolność. I to nie tylko w znaczeniu, że nie musimy chodzić do szkoły, ale także, że możemy wyjść z domu. Przeznaczyć znacznie więcej czasu na swoje pasje. Pójść do muzeum, biblioteki czy na ciekawy wykład lub warsztat. Wziąć udział w debatach i festiwalach naukowych. Dla tych, do których nie dotarło, że edukacja domowa, to nie siedzenie na tyłku, z czym mamy do czynienia w obecnej sytuacji. Edukacja domowa, to po części klasa szkolna obejmująca wszystko co nas otacza. Miasto, wieś czy górski szlak. I najczęściej nie w samotności, a z rodziną czy przyjaciółmi, którzy pomagają się rozwijać nie tylko w kontekście wybranego przedmiotu, a w wielu dziedzinach na raz, rozwijając człowieka bardzo wielokierunkowo. To jest właśnie główna zaleta homeschoolingu. 

Podsumowując, patrząc na obecną sytuację, mam wrażenie, że bliższe prawdy jest zdanie, że młodzież z edukacji domowej, została zamknięta w domach, niż to, że młodzież na co dzień uczęszczająca do szkół, została postawiona w sytuacji bycia na edukacji domowej. 

Może Cię zainteresować:

Zostaw komentarz

Ta strona korzysta z plików cookie, aby poprawić Twoje wrażenia. Zakładamy, że nie masz nic przeciwko, ale możesz zrezygnować, jeśli chcesz. Akceptuje Przeczytaj więcej

Polityka prywatności