„100 dzieci” Christopha Drössera – lekcja geografii, lekcja wrażliwości 

Aleksandra Gancarz
0 komentarz

Czy statystyka i geografia mogą być interesujące dla dzieci? Christoph Drösser pokazuje, że tak. Fakty i liczby w „100 dzieciach” zainteresują zarówno bystrego ośmiolatka, jak i ciekawą świata czternastolatkę, a komentarz autora i ciekawe ilustracje poruszą wyobraźnię młodych czytelników. Książka ta jest bardzo interesującą opowieścią o świecie i choć można jej wytknąć słabe strony, jest to lektura inspirująca do dalszych poszukiwań i refleksji. 

10 maja, ukaże się na polskim rynku książka Drössera „100 dzieci”. Bogato ilustrowana przez Norę Coenenberg, przetłumaczona przez Jowitę Maksymowicz-Hamann trafi do naszych rąk dzięki wydawnictwu Mamania. 

Drösser nie pierwszy raz serwuje popularnonaukowe danie okraszone ciekawymi ilustracjami. Znamy go już z publikacji, które w Polsce ukazały się nakładem Wydawnictwa Naukowego PWN w latach 2011–2013: Muzyka. Daj się uwieść!, Matematyka. Daj się uwieść!, Fizyka. Daj się uwieść!, Logika. Daj się uwieść!, Czy to prawda, że…?

Czym Drösser uwodzi nas tym razem? 

Dla dzieci o dzieciach

Gdyby na świecie żyło tylko stu ludzi, to wśród nich byłoby 25 dzieci i 75 dorosłych, z których 9 miałoby ponad 65 lat. Taki sposób opowiadania o świecie znacznie łatwiej trafia do naszej wyobraźni niż miliardy ludzkości przeliczane na procenty. Na tym prostym triku opiera się pomysł na książkę

 „100 dzieci”, przy czym opisywaną tu setkę tworzą wyłącznie ludzie do lat 15. 

Świat opisany z perspektywy dziecka obejmuje najróżniejsze sfery życia uporządkowane w sześciu rozdziałach książki: Kim jesteśmy, Jak mieszkamy, Z kim mieszkamy, Jak spędzamy czas, Jak się mamy, Czego się uczymy

Ilustracje, mapy i całe opracowanie graficzne książki pomagają zrozumieć opisywane kwestie. Każdy podrozdział zaczyna się od stu kropek, z których na kolorowo zaznaczono tyle, ile jest dzieci w danej sytuacji, np. 33 białe kropki reprezentują 33 chrześcijańskich dzieci zamieszkujących naszą wioskę. Problemem bywa słaby kontrast (na stronach 18 i 30), gdy jedne kropki są na przykład czarne, a drugie granatowe, jednak generalnie jest to rewelacyjna wizualizacja treści. 

Ze względu na walory wizualne „100 dzieci” to książka odpowiednia dla dyslektyków. Bezszeryfowy krój liter, brak podkreśleń i kursywy wewnątrz tekstu, duże litery, kolumna tekstu nieprzekraczająca 50 znaków w wierszu – to cechy, które dyslektycznym czytelnikom ułatwią lekturę. 

Mimo, że książka jest adresowana do dzieci, to nie ucieka od trudnych tematów. Autor w bardzo prostych słowach tłumaczy takie zjawiska społeczne jak: bezdomność, narkomania, zmiany klimatyczne (podnoszenie się poziomu mórz i oceanów, zalewanie lądów i całych wysp), migracje wskutek wojen i globalnego ocieplenia, ubóstwo energetyczne, reżimy hybrydowe, wczesne wydawanie za mąż dziewczynek i zagrożenia wynikające z macierzyństwa przed osiemnastoma urodzinami. 

Na końcu znajduje się wyjaśnienie, skąd wzięły się liczby podawane w książce oraz wykaz najważniejszych źródeł. Młody czytelnik może czuć się potraktowany poważnie. 

Niemcy, Austria, Szwajcaria… A jak jest w Polsce? 

Przekład z języka obcego potrafi uczynić dzieło literackie znacznie znakomitszym od oryginału, lecz nie w tym przypadku. W wielu miejscach odczujemy, że oglądamy świat z perspektywy Niemiec. Przeczytamy tu na przykład, że w ostatnich latach do Niemiec przyjechało wielu uchodźców (s.32),  że w 9 procentach niemieckich rodzin są rybki (s. 53), czy że jedna czwarta wszystkich niemieckich dzieci nie wyjeżdża [na wakacje – przyp. AG] nigdzie nawet na tydzień (s. 64). 

Od pierwszych stron zachęceni przez autora wyobrażamy sobie, że w wiosce stu dzieci jesteśmy tym jedynym dzieckiem z Niemiec, ale już na stronie 13. okazuje się, że jeśli mówimy po polsku, to jesteśmy jedynym dzieckiem z takim językiem ojczystym. Cóż, zdarza się, że dla dzieci z Niemiec językiem ojczystym jest polski, ale czy jest to zjawisko istotne statystycznie? W skali globu raczej nie. 

To zresztą jedyny polski akcent, który pojawia się w książce. Na naszą wioskę spoglądamy niemieckim okiem. Czujemy, że bliskie są nam Austria i Szwajcaria, kilkakrotnie wymieniane jednym tchem razem z Niemcami. 

Być może lektura „100 dzieci” okaże się wystarczającą inspiracją, by sprawdzić sytuację dzieci w Polsce, to jednak zależy od dociekliwości odbiorców.

Czas biegnie nieubłaganie 

Niemiecki czytelnik mógł się cieszyć oryginałem „100 dzieci” już w 2019 roku, co jest nie bez znaczenia dla danych statystycznych, które gdzieniegdzie zdążył przyprószyć kurz czasu. Polską wersję dostajemy w 2023 roku i czytamy na przykład, że w 2019 roku wojna toczyła się w Syrii, Jemenie czy Afganistanie. Dziś autor zapewne nie pominąłby wojny w Ukrainie. Z tego samego okresu pochodzą najnowsze informacje o osobach wyjeżdżających za granicę, o  rankingu krajów demokratycznych. 

Inna kwestia związana z upływem czasu to odwołania do wspomnień odbiorców. Autor sugeruje, że młody czytelnik być może pamięta arabską wiosnę z 2011 roku (s. 56) lub tsunami na Oceanie Indyjskim z 2004 roku (s. 22), tymczasem dla dzieci, które dziś mają 8–14 lat, to dość odległa historia. 

Pozycja warta uwagi

Pomimo tych uchybień najnowsza książka Drössera jest bardzo wartościową pozycją dziecięcej literatury popularnonaukowej. W poważny, a zarazem prosty sposób opisuje istotne zjawiska społeczne. Poszerza horyzonty wyobraźni i kształtuje wrażliwość na drugiego człowieka – zarówno tego żyjącego obok nas, jak i na drugim końcu świata. 

Pozwala zrozumieć związek między dziećmi szyjącymi koszulki w Bangladeszu a kupowaniem odzieży w Europie, między brakiem butów a edukacją, między wojną a traumą trwającą wiele po jej zakończeniu lub ucieczce od niej. 

Nie jest to jednak książka przygnębiająca. Pokazuje wiele przyjemnych aspektów dziecięcego świata, jak zabawy, muzykowanie, sport czy bajki. Dowiadujemy się między innymi, że 98 ze stu dzieci zna Myszkę Mickey, lecz najbardziej lubianą przez nie postacią jest Doraemon, animowany robot z XXII wieku. 

Książka Drössera, jak większość popularnonaukowych publikacji dla dzieci, zainteresuje również dorosłych, więc zarezerwujmy sobie czas na przeczytanie jej zanim wręczymy ją w prezencie młodszym. 

Christoph Drösser: 100 dzieci. Przekład: Jowita Maksymowicz-Hamann, Wydawnictwo Mamania, Warszawa 2023. 

Może Cię zainteresować:

Zostaw komentarz

Ta strona korzysta z plików cookie, aby poprawić Twoje wrażenia. Zakładamy, że nie masz nic przeciwko, ale możesz zrezygnować, jeśli chcesz. Akceptuje Przeczytaj więcej

Polityka prywatności