Problem polega na tym, że chodzą i wcale się tam nie odnajdują. Muszą chodzić, ponieważ są częścią naszych mózgów. Zabierając do szkoły głowy, zabieramy i hipokampa. Co najistotniejsze są one odpowiedzialne za zapamiętywanie, a w szczególności za konsolidację, to znaczy przenoszenie informacji z pamięci krótkotrwałej do długotrwałej. Uszkodzenie tego elementu zaburza naszą zdolność do uczenia się. Jego największym wrogiem jest stres. Stres, który, wydaje się jednym z najbardziej charakterystycznych elementów naszej szkolnej codzienności.
Co wydarza się w naszej głowie gdy przychodzimy świetnie przygotowani na okoliczność odpytywania przy tablicy, egzamin lub pisemny sprawdzian, a niespodziewanie (częściej spodziewanie) pojawia się napięcie, a po nim niepokój. Na ile jest i powinien być to element mobilizujący, a kiedy i dlaczego, niszczy cały nasz wysiłek i demoluje naszą pamięć?
My, nauczyciele, rodzice, wychowawcy, będąc świadomymi gdzie i jak jak możemy niszczyć środowisko do nauczania, powinniśmy zadbać o to, aby hipokampy, o ile już przybyły do szkoły, działały tam bez zarzutu. Od tego zależy sensowność i owocność aktywności dziecka w szkole.
Środki, jakich może użyć, aby pamięć dziecka działała optymalnie nie są skomplikowane. Jednak, jak znamy życie, najczęściej sprawy proste, są zwykle najtrudniejsze. Musimy zmienić naszą mentalność. Co ciekawe, nasze zwyczaje wystrzegania i wytykania błędów, są ewolucyjnie uzasadnione i na pewnym, całkiem niedawnym etapie ratowały życie nam i naszym rodzinom. Być może dlatego, tak trudno nam przejść z roli wyłapujących każdy błąd do roli osób wspierających dzieci w dzieleniu się tym co wiedza i potrafią.
Dlaczego jest tak istotna uważność dotycząca unikania wysokiego poziomu stresu w szkole, z jakiego powodu trudno nam zmienić swoje postępowanie, opowiada profesor Marek Kaczmarzyk. Może warto hipokampa do szkoły zaprosić?