Wyobraź sobie szkołę, w której…

Maurycy Żółtański
0 komentarz

Drogi czytelniku, chciałbym, abyś spróbował sobie coś wyobrazić.

Wyobraź sobie system edukacji, w którym relikt przeszłości, jakim jest obowiązek szkolny, został zastąpiony prawem do uczenia się. System, w którym dzieci uczą się nie ze względu na przymus i konieczność, lecz dzięki  wrodzonej, naturalnej ciekawości świata. 

Wyobraź sobie szkołę, w której nauka nie jest mozolną pracą, lecz pasjonującą zabawą. Szkołę, która zamiast nakazywać proponuje możliwe ścieżki rozwoju, a zamiast zniechęcać do innowacji – inspiruje do bycia kreatywnym i szukania nowych, twórczych rozwiązań.

Wyobraź sobie szkołę bez ocen, w której nikt nie boi się podejmować prób działania i popełniać błędów. Szkołę, w której jeden problem można, a nawet trzeba rozwiązywać na wiele różnych sposobów. Szkołę, w której zamiast zrównywania wszystkich do jednego poziomu pomaga się w rozwijaniu pasji i najmocniejszych stron każdego ucznia z osobna.

Wyobraź sobie szkołę bez prac domowych i chronicznego stresu.

„Wyobraź sobie szkołę, w której przedmioty takie jak matematyka, język polski i fizyka są równie ważne jak plastyka, muzyka czy filozofia.”

Wyobraź sobie szkołę, w której przedmioty takie jak matematyka, język polski i fizyka są równie ważne jak plastyka, muzyka czy filozofia. Szkołę, w której nie ma hierarchii przedmiotów – albo wcale nie ma podziału na przedmioty. Szkołę, która zamiast skupiać się na podziale na dziedziny nauki pokazuje współzależność między nimi. 

Wyobraź sobie szkołę, w której zamiast dawno już nieaktualnej podstawy programowej uczniowie uczyliby się jak samodzielnie myśleć, skutecznie się uczyć i zdobywać rzetelne informacje. Szkołę, w której uczono by o tym, jak dbać o zdrowie zarówno fizyczne, jak i psychiczne. Szkołę, w której każdy uczeń odpowiednio wcześnie dowiedziałby się, jak skutecznie obchodzić się z pieniędzmi i zarządzać osobistymi finansami

Wyobraź sobie szkołę, w której zamiast konkurować między sobą wszyscy uczniowie, rodzice i nauczyciele działaliby razem i uczyliby się od siebie nawzajem. Szkołę, w której decyzje podejmowanoby w oparciu o demokratyczne decyzje całej społeczności. Szkołę, w której dzieci nie boją się nauczycieli, a nauczyciele nie boją się rodziców.

Wyobraź sobie szkołę, do której można przyjść wyspanym i wypoczętym. Szkołę, która jest jedynie częścią dzieciństwa, a nie jego jedyną treścią. Szkołę do której uwielbia chodzić każde dziecko bez wyjątku.

Marzyciele edukacji

System szkolnictwa oraz świadomość polskiego społeczeństwa odnośnie edukacji w swoich fundamentalnych założeniach nie zmieniły się od wielu, wielu lat. Oceny, ławki, klasy, egzaminy, hierarchie i myślenie typu „Skoro ja przez to przeszedłem i wyszedłem na ludzi, to innym też nie zaszkodzi” wciąż są codziennością większości uczniów – tak jak w roku 1969, a zapewne i w roku 1919. Jednak we współczesnym świecie tkwienie w tym samym miejscu jest równoznaczne z uwstecznieniem. Przy tempie zmian typowym dla XXI wieku nie można dłużej ignorować braku odniesienia systemu edukacji do realiów współczesnego świata! Nauczyciele, rodzice i uczniowie muszą połączyć siły, żeby wspólnie o edukacji rozmawiać, myśleć i opowiadać. Muszą połączyć siły, żeby wspólnie tworzyć szkoły, do których sami chcieliby chodzić i których tak bardzo wszyscy potrzebują.

Przy tempie zmian typowym dla XXI wieku nie można dłużej ignorować braku odniesienia systemu edukacji do realiów współczesnego świata!

Jak wiadomo współcześni uczniowie wciąż tkwią w systemie wymyślonym około 200 lat temu na ziemiach pruskich. Już w tamtych czasach ustalono podział szkoły na klasy składające się z 30 uczniów,  którzy w trakcie lekcji siedzieli w ławkach skierowanych w stronę stojącego za katedrą czy przy tablicy nauczyciela. Z fabryk robotniczych zapożyczono pomysł dzwonków, które sygnalizowały rozpoczęcie i zakończenie pracy. Czas został podzielony na lata akademickie tak, aby nie można było rozpocząć nauki w dowolnym momencie. Powstała pierwsza podstawa programowa, w której celem było wychowanie obywatela idealnego, tzn. takiego, który będzie posłusznie wykonywać wszystkie polecenia i nie będzie mieć własnego zdania ani kreatywnych pomysłów. Kładziono również nacisk na to, aby uczniowie mieli jak najmniej czasu wolnego. Spytasz drogi czytelniku dlaczego? Po to aby mieli jak najmniej czasu na myślenie o rzeczach o których państwo Pruskie nie chciało, żeby myśleli. Wszystkie wymienione koncepcje zostały wymyślone przez edukatorów i filozofów XIX wieku1 Od tamtej pory ludzkość zdołała niemal potroić średnią długość życia2 , wylądować na księżycu czy stworzyć coś tak niewyobrażalnego jak internet, a jednak współczesny pomysł na szkolnictwo zatrzymał się na etapie powozu zaprzęganego końmi. 

Celem tego tekstu nie jest jednak narzekanie, lecz wskazanie możliwości, abyśmy wspólnie mogli rozwiązać ten problem. Stoimy na skraju rewolucji, ale żeby rewolucja ta mogła zaistnieć wszyscy polscy rodzice, uczniowie i nauczyciele, a także politycy muszą podjąć dialog. Strajk nauczycieli z kwietnia bieżącego roku uwydatnił rosnącą frustrację społeczeństwa tym, co dzieje się dzisiaj w szkołach. Na jego tle nareszcie zaczęto publicznie dyskutować o dzisiejszym systemie edukacji i nie można dopuścić do tego, aby dyskusje te ucichły. To właśnie rozmowa z przyjaciółmi i rodziną, ale również z dopiero co poznanym nieznajomym, jest jedynym sposobem na świadome rozpoznanie sposobu, w jaki chcemy kształcić nasze dzieci. Nabycie tej świadomości będzie pierwszym krokiem, który pozwoli rozpocząć  rewolucję we współczesnej edukacji.

Gdzie zacząć?

Czy XXI-wieczna idea nowej szkoły powstawać powinna od zera czy jednak są już jakieś fundamenty, na których warto budować? 

Jeśli od czasów pruskich ludzkość zdołała odkryć tyle fascynujących rzeczy, to gdzie przez ostatnie 200 lat podziali się innowatorzy nauczania?  

Skąd czerpać inspirację i doświadczenie, żeby wiedzieć, jaki kierunek obrać? 

Aby odpowiedzieć na te pytania warto odwołać się do rozmaitych koncepcji edukacji alternatywnej. Wystarczy odrobina ciekawości w tym temacie aby szybko odkryć takie pojęcia jak edukacja domowa, szkoły Montessori, unschooling, szkoły demokratyczne czy przedszkola leśne – a są to tylko niektóre z wielu pomysłów na edukację.

Alexander S. Neill, jeden z pierwszych rewolucjonistów szkolnictwa, już w 1921 otworzył Summerhill – szkołę bez ocen, podziałów rocznikowych i bez obowiązkowych lekcji, w której każdy uczeń ma pełną wolność robienia tego, na co ma ochotę. Słynnym powiedzeniem Neilla było: ”Wolałbym wychować szczęśliwego zamiatacza ulic niż znerwicowanego premiera”. Pomimo licznych kontrowersji Summerhill z powodzeniem działa do dziś i już niedługo będzie obchodzić swoje 100-lecie!

Alexander S. Neill, jeden z pierwszych rewolucjonistów szkolnictwa, już w 1921 otworzył Summerhill – szkołę bez ocen, podziałów rocznikowych i bez obowiązkowych lekcji, w której każdy uczeń ma pełną wolność robienia tego, na co ma ochotę.

Innym przykładem buntu wobec powszechnego systemu edukacji są pomysły znanej pedagog Marii Montessori. Za nadrzędną wartość w procesie wychowania uważała ona wolność ucznia, dzięki której mógł on wyzwolić w sobie kreatywność. To właśnie z wolności powinna zrodzić się dyscyplina, tak bardzo potrzebna do poznawania siebie i świata, ale również do współżycia z innymi. 

Spośród współczesnych edukatorów szczególnie warto zainteresować się dwiema postaciami. Pierwszą z nich jest Sir Ken Robinson, którego przemówienia i książki na temat kreatywności cieszą się zainteresowaniem milionów ludzi, drugim zaś André Stern, który nie spędził w szkole ani jednego dnia, a dziś podróżuje po całym świecie, opowiadając o „ekologii dzieciństwa” i pokazując inną wizję wychowania i edukacji. 

Edukacja: można inaczej

Świadomość istnienia alternatywnych form edukacji jest w polskim społeczeństwie  wciąż bardzo mała. Ja sam kończyłem liceum w ramach edukacji domowej, jednak gdy opowiadam innym, że nie chodziłem do szkoły, zazwyczaj pierwszą reakcją jest zaciekawione spojrzenie i pytanie: „A to tak można?!”. Wydaje się, że gdzieś pomiędzy nowymi koncepcjami edukacji a ogólną świadomością społeczeństwa istnieje  wielki, niewidzialny mur stojący na drodze do tak bardzo dziś potrzebnych zmian w polskich szkołach. Mam nadzieję, że w ramach różnorodnych działań uda nam się zburzyć ten mur raz na zawsze. Ideą e:mi jest stworzenie ruchu i społeczności, które pozwolą wspólnie doprowadzić do zebrania czy sformułowania koncepcji szkoły na miarę XXI wieku,  której potrzebują nie tylko współcześni uczniowie, lecz także całe społeczeństwo.

Przypisy:

  1. Bardziej szczegółowo opowiada o tym Radek Kotarski na konferencji TED z 2017
  2. www.ptg.gda.pl

Może Cię zainteresować:

Zostaw komentarz

Ta strona korzysta z plików cookie, aby poprawić Twoje wrażenia. Zakładamy, że nie masz nic przeciwko, ale możesz zrezygnować, jeśli chcesz. Akceptuje Przeczytaj więcej

Polityka prywatności