Znaczna część uczniów i uczennic najmłodszych klas szkół podstawowych wróciła do nauki stacjonarnej. Już niebawem placówki oświatowe zapełnią się również starszymi rocznikami. Wszyscy czekamy na to z niecierpliwością, ale też z niepokojem – mimo ministerialnych obietnic nikt nie jest w stanie zapewnić nam, kiedy dokładnie to się stanie, ale przede wszystkim jak odnajdziemy się w nowej-starej rzeczywistości.
Jedni nie mogą doczekać się powrotu do szkół – chcą zobaczyć się ze znajomymi, uczyć się efektywniej, więcej rozumieć i nie martwić się o narastające zaległości. Odpocząć od komputera, ciągłego widoku swojego pokoju i towarzystwa innych domowników. Chcą po prostu poczuć choć odrobinę tej skradzionej ponad rok temu normalności. Drugim wcale do szkół nie spieszno – po co wracać do stresującej codzienności, kontroli, porannego wstawania i ukrywania ściąg w piórnikach, skoro na zdalnym można tak łatwo zdobyć dobre oceny? Są jeszcze tacy, którzy na myśl o szkole dostają bólu żołądka. Kręci im się w głowie, serce niemal wyskakuje z klatki, panika przejmuje kontrolę nad organizmem. I to właśnie oni, ich stan, powinny dać nam do myślenia.
Wszystkim nam – nauczycielom, rodzicom, ale przede wszystkim uczniom – zależy na udanym (a więc spokojnym, radosnym i bezpiecznym) powrocie do stacjonarnej szkoły. To doskonała okazja, aby wysłuchać, co młodzi mają do powiedzenia na temat szkoły – tej swojej małej ojczyzny, na którą powinni mieć wpływ. To właśnie uczniowie najdokładniej wiedzą czego potrzebują, by w szkole czuć się dobrze. Aby nie był to tylko stres, lęk, smutek, narastające wymagania i kontrola. Uczniowie muszą czuć się bezpiecznie, spokojnie i mieć przestrzeń do budowania relacji z rówieśnikami. W rozmowach i wymianie spostrzeżeń wykorzystajmy doświadczenia ostatniego roku. Rozmawiajmy szczerze i krytycznie, a z nauczania zdalnego wyciągnijmy wnioski, które pozwolą nam w kolejnych latach budować coraz lepszą szkołę.
Do zrobienia jest dużo. Bo uczniowie boją się wracać do szkół. Słyszą, że czekają ich obszerne sprawdziany z okresu całego nauczania zdalnego. Że będą nadrabiać zaległości, a – co za tym idzie – żyć w ciągłym stresie, pod presją czasu i pod groźbą “sprawdzenia, kto naprawdę się uczył”. Tak, polska szkoła zdecydowanie opiera się na zastraszaniu, kontroli i braku zaufania. I musimy to zmienić właśnie teraz.
Pośród wszystkich wątpliwości towarzyszących zdalno-stacjonarnej codzienności, jedno jest pewne – nie wrócimy do szkół tacy sami, a więc same szkoły będą zupełnie inne niż te, które opuściliśmy w marcu 2020 roku. Bo szkoła to nie budynek. To nie oceny, sprawdziany czy egzaminy. To nie irytujący większość z nas system edukacji. Szkoła to ludzie. Ludzie, których przez ostatni rok spotkać mogło więcej, niż przez całe dotychczasowe życie. Rodzi się więc pytanie: do jakiej szkoły wrócimy? Ano do takiej, jaką sami sobie zbudujemy. Cała zdalna edukacja pokazała, że to nie ministerstwo kreuje szkoły, ale sami uczniowie i nauczyciele. Bo to my, mimo wielu trudności, utrzymaliśmy przy życiu umierającą pod respiratorem szkołę. Tak więc to właśnie my mamy tę moc, aby uzdrowić szkołę i – wspólnymi siłami – poddać ją procesowi rehabilitacji.
O co więc musimy zadbać, kiedy szkoły na nowo zapełnią się dziećmi i młodzieżą? Po pierwsze: spokój. Dobrostan psychiczny uczniów i nauczycieli – wzajemna pomoc, wsparcie, rozmowy. Po drugie: relacje. Na linii uczeń-uczeń, ale też uczeń-nauczyciel. Nie naprawimy szkoły, dopóki nie nabierzemy przekonania o tym, że uczeń i nauczyciel to przede wszystkim tacy sami ludzie. Praca w parach, grupach i zespołach zdecydowanie ułatwi zadanie. Musimy jednak pamiętać, że nic nie możemy robić na siłę – każda młoda osoba jest inna i może potrzebować więcej czasu. Po trzecie: oceny. Stop. Brak ocen. Pokusa sprawdzania, oceniania i uzupełniania stopni będzie po tak długim czasie bardzo silna. Nie dajmy się jednak w niej zatracić – sprawdziany, kartkówki i oceny to tylko dodatkowy (zbędny!) stres dla dzieci i młodzieży. Decydując się na sprawdzanie wiedzy pamiętajmy, że oceniać będziemy także dzieci, które w domu nie miały dobrych warunków do nauki czy po prostu nie podołały samodzielnej edukacji przed ekranem komputera. Zrezygnujmy z kartkówek, zastąpmy oceny cyfrowe informacją zwrotną. I najważniejsze: bądźmy dla siebie wyrozumiali, niech nie brakuje nam empatii. A w tym wszystkim pozwólmy sobie na błędy. Bo nigdy wcześniej w takiej sytuacji nie byliśmy. I oby to był pierwszy i ostatni raz.