Edukacja po pandemii. Do jakiej szkoły wrócimy?

Wiktoria Korzecka
0 komentarz

Znaczna część uczniów i uczennic najmłodszych klas szkół podstawowych wróciła do nauki stacjonarnej. Już niebawem placówki oświatowe zapełnią się również starszymi rocznikami. Wszyscy czekamy na to z niecierpliwością, ale też z niepokojem – mimo ministerialnych obietnic nikt nie jest w stanie zapewnić nam, kiedy dokładnie to się stanie, ale przede wszystkim jak odnajdziemy się w nowej-starej rzeczywistości. 

Jedni nie mogą doczekać się powrotu do szkół – chcą zobaczyć się ze znajomymi, uczyć się efektywniej, więcej rozumieć i nie martwić się o narastające zaległości. Odpocząć od komputera, ciągłego widoku swojego pokoju i towarzystwa innych domowników. Chcą po prostu poczuć choć odrobinę tej skradzionej ponad rok temu normalności. Drugim wcale do szkół nie spieszno – po co wracać do stresującej codzienności, kontroli, porannego wstawania i ukrywania ściąg w piórnikach, skoro na zdalnym można tak łatwo zdobyć dobre oceny? Są jeszcze tacy, którzy na myśl o szkole dostają bólu żołądka. Kręci im się w głowie, serce niemal wyskakuje z klatki, panika przejmuje kontrolę nad organizmem. I to właśnie oni, ich stan, powinny dać nam do myślenia.

Wszystkim nam – nauczycielom, rodzicom, ale przede wszystkim uczniom – zależy na udanym (a więc spokojnym, radosnym i bezpiecznym) powrocie do stacjonarnej szkoły. To doskonała okazja, aby wysłuchać, co młodzi mają do powiedzenia na temat szkoły – tej swojej małej ojczyzny, na którą powinni mieć wpływ. To właśnie uczniowie najdokładniej wiedzą czego potrzebują, by w szkole czuć się dobrze. Aby nie był to tylko stres, lęk, smutek, narastające wymagania i kontrola. Uczniowie muszą czuć się bezpiecznie, spokojnie i mieć przestrzeń do budowania relacji z rówieśnikami. W rozmowach i wymianie spostrzeżeń wykorzystajmy doświadczenia ostatniego roku. Rozmawiajmy szczerze i krytycznie, a z nauczania zdalnego wyciągnijmy wnioski, które pozwolą nam w kolejnych latach budować coraz lepszą szkołę. 

Do zrobienia jest dużo. Bo uczniowie boją się wracać do szkół. Słyszą, że czekają ich obszerne sprawdziany z okresu całego nauczania zdalnego. Że będą nadrabiać zaległości, a – co za tym idzie – żyć w ciągłym stresie, pod presją czasu i pod groźbą “sprawdzenia, kto naprawdę się uczył”. Tak, polska szkoła zdecydowanie opiera się na zastraszaniu, kontroli i braku zaufania. I musimy to zmienić właśnie teraz.

Pośród wszystkich wątpliwości towarzyszących zdalno-stacjonarnej codzienności, jedno jest pewne – nie wrócimy do szkół tacy sami, a więc same szkoły będą zupełnie inne niż te, które opuściliśmy w marcu 2020 roku. Bo szkoła to nie budynek. To nie oceny, sprawdziany czy egzaminy. To nie irytujący większość z nas system edukacji. Szkoła to ludzie. Ludzie, których przez ostatni rok spotkać mogło więcej, niż przez całe dotychczasowe życie. Rodzi się więc pytanie: do jakiej szkoły wrócimy? Ano do takiej, jaką sami sobie zbudujemy. Cała zdalna edukacja pokazała, że to nie ministerstwo kreuje szkoły, ale sami uczniowie i nauczyciele. Bo to my, mimo wielu trudności, utrzymaliśmy przy życiu umierającą pod respiratorem szkołę. Tak więc to właśnie my mamy tę moc, aby uzdrowić szkołę i – wspólnymi siłami – poddać ją procesowi rehabilitacji.

O co więc musimy zadbać, kiedy szkoły na nowo zapełnią się dziećmi i młodzieżą? Po pierwsze: spokój. Dobrostan psychiczny uczniów i nauczycieli – wzajemna pomoc, wsparcie, rozmowy. Po drugie: relacje. Na linii uczeń-uczeń, ale też uczeń-nauczyciel. Nie naprawimy szkoły, dopóki nie nabierzemy przekonania o tym, że uczeń i nauczyciel to przede wszystkim tacy sami ludzie. Praca w parach, grupach i zespołach zdecydowanie ułatwi zadanie. Musimy jednak pamiętać, że nic nie możemy robić na siłę – każda młoda osoba jest inna i może potrzebować więcej czasu. Po trzecie: oceny. Stop. Brak ocen. Pokusa sprawdzania, oceniania i uzupełniania stopni będzie po tak długim czasie bardzo silna. Nie dajmy się jednak w niej zatracić – sprawdziany, kartkówki i oceny to tylko dodatkowy (zbędny!) stres dla dzieci i młodzieży. Decydując się na sprawdzanie wiedzy pamiętajmy, że oceniać będziemy także dzieci, które w domu nie miały dobrych warunków do nauki czy po prostu nie podołały samodzielnej edukacji przed ekranem komputera. Zrezygnujmy z kartkówek, zastąpmy oceny cyfrowe informacją zwrotną. I najważniejsze: bądźmy dla siebie wyrozumiali, niech nie brakuje nam empatii. A w tym wszystkim pozwólmy sobie na błędy. Bo nigdy wcześniej w takiej sytuacji nie byliśmy. I oby to był pierwszy i ostatni raz. 

Może Cię zainteresować:

Zostaw komentarz

Ta strona korzysta z plików cookie, aby poprawić Twoje wrażenia. Zakładamy, że nie masz nic przeciwko, ale możesz zrezygnować, jeśli chcesz. Akceptuje Przeczytaj więcej

Polityka prywatności
Już dostępny!

Przemyślnik edukacyjny

73 pytania będące źródłem edukacyjnej inspiracji i refleksji!