Szkoła – bezpieczne miejsce dla wszystkich

Joanna Sarnecka
0 komentarze

Od listopada do lutego tego roku miałam okazję być w Palestynie. Spotkałam tam niezwykłą osobę, nauczyciela z pasją, Nureddina Amro, który w sercu doświadczającej przemocy i wykluczenia dzielnicy Jerozolimy, stworzył innowacyjną kameralną integracyjną szkołę. To nie placówka – to środowisko ludzi zmagających się z tą samą trudną rzeczywistością m.in. z  nieustannymi rozbiórkami domów, a co za tym idzie ekstremalnymi czasem warunkami życia i nieustannym lękiem o przetrwanie. Nur, będący sam osobą z niepełnosprawnością wzroku, chce dla swoich uczniów świata łączającego uniwersalnie, równości w różnorodności. Obie kwestie traktuje jako podstawowe wartości. Oto nasza rozmowa. 

Czy mógłby mi pan opowiedzieć o tym, jak się to wszystko zaczęło? Skąd wzięła się idea szkoły? I jak pan ją zrealizował?

Kiedy skończyłem liceum w latach osiemdziesiątych poszedłem na tutejszy uniwersytet. Mam poważną niedozwroczność. W tym czasie rozpoczęła się pierwsza Intifada w 1987. Zdecydowałem się wyjechać i dokończyć edukację w innym kraju. Bardzo chciałem się uczyć. W końcu przyjęto mnie na Uniwersytet Bosforski w Stambule w Turcji, gdzie zrobiłem licencjat. W 1994 roku wróciłem do kraju i kontynuowałem studia na Hebrajskim Uniwersytecie w Jerozolimie. Jak skończyłem, próbowałem znaleźć pracę i wtedy ze zdziwieniem zrozumiałem, że znalezienie pracy przez osobę z niepełnosprawnością wzroku jest prawie niemożliwe. Nie tylko dla osób z problemami wzroku, ale także w ogóle dla osób z niepełnosprawnościami. Społeczeństwo palestyńskie potrzebowało intensywnej kampanii informacyjnej  na temat praw osób z niepełnosprawnościami, ich potrzeb, narzędzi, które pozwoliłyby zintegrować osoby z niepełnosprawnościami ze społecznością. Ponieważ  sam doświadczyłem tych problemów, podobnie jak moi znajomi, którzy też są osobami z niepełnosprawnością, w 2003 roku zaczęliśmy się w 2003 roku   spotykać i wspólnie zastanawiać się, nie tylko nad tym, jak znaleźć pracę, ale przede wszystkim jak zmienić nastawienie społeczne do osób z niepełnosprawnościami, by  sprawić, że znajdą  swoje miejsce na rynku pracy. Zrozumieliśmy, że nasze społeczeństwo kieruje się uprzedzeniami i  bardzo negatywnie postrzega osoby z niepełnosprawnością nie dostrzegając ani ich potrzeb, ani umiejętności.  Wiedzieliśmy także o cierpieniu wielu dzieci z niepełnosprawnością w szkołach. Bo szkoły publiczne nie proponują im adekwatnej do ich potrzeb edukacji, także odpowiedniego środowiska do uczenia się. W tamtym czasie nauczyciele nie wiedzieli kompletnie nic o pracy z dziećmi z niepełnosprawnościami i specjalnymi potrzebami. Postanowiliśmy zatem stworzyć strukturę, społeczny i edukacyjny związek, który będzie oferował adekwatną edukację i aktywności tak skrajnie w tamtym czasie wykluczanym i marginalizowanym dzieciom z przeróżnymi problemami. Wtedy postanowiliśmy założyć szkołę. Mieliśmy głębokie przekonanie, że edukacja to najistotniejszy komponent rozwoju osób z niepełnosprawnościami. Bez edukacji, trudno być zintegrowanym, stać się częścią społeczności i uzyskać swoje prawa. Głównym  celem założonej przez nas szkoły jest oczywiście edukacja, ale także zaproponowanie dzieciom różnego typu aktywności ponadprogramowe oraz włączające, które wzmocnią integrację ze społecznością. 

Jakie to aktywności? 

Na przykład obozy letnie, spotkania, kampanrie zwiększające świadomość, treningi, kursy. Przeprowadziliśmy wiele szkoleń z użycia technologii, m.in. urządzeń audio, które pomagają zminimalizować przepaść między społecznością a osobami z niepełnosprawnościami, ale także zmienić postrzeganie tych osób w społeczeństwie.

Były to kursy komputerowe, sport, pikniki, różne spotkania m.in. z osobami z naszej społeczności. Zapraszamy znane czy ważne osoby, aranżujemy wizyty w przeróżnych organizacjach, gdzie my o potencjale i umiejętnościach osób z niepełnosprawnościami.

Zaczęliśmy pracę od przedszkola i pierwszych klas szkoły podstawowej. Ale każdego roku powiększaliśmy szkołę o kolejną klasę. Obecnie mamy dzieci do szóstej klasy. To dla nas bardzo duże wyzwanie. Wcześniej jeszcze musieliśmy wynajmować budynek, co kosztowało nas bardzo dużo. Długo szukaliśmy budynku, za który nie musielibyśmy płacić. W końcu w 2019 roku osiągnęliśmy ten bardzo ważny cel i mogliśmy nareszcie przeprowadzić się tu, gdzie jesteśmy. 

Ile to wszystko zajęło lat?

W 2003 zaczęliśmy się spotykać jako grupa osób z niepełnosprawnościami doświadczająca wykluczenia, cierpiących z powodu negatywnych stereotypów w społeczności. W 2004 zaczęliśmy stanowić już pewną społeczność. W 2008 powołaliśmy do życia szkołę. Przez cztery lata prowadziliśmy jedynie pozaformalną edukację, kursy, wsparcie edukacyjne, treningi, spotkania. W 2008 powstała szkoła, jako pewien model budowania w dzieciach zasobów i umiejętności do integracji. Szkoła miała  też pokazywać, że osoby z niepełnosprawnościami mają swoje umiejętności, możliwości, zdolności. Zaczęliśmy rekrutować uczniów i do dziś mamy wiele, wiele sukcesów. 

Chciałam Pana zapytać, czy tworząc szkołę kierował się Pan jakąś pedagogiczną ideą, czy miał Pan jakiegoś mistrza, nawiązywał Pan do jakiegoś istniejącego już modelu szkoły? 

Nie, to była nowa, innowacyjna idea stworzona przez nas – grupę osób z niepełnosprawnościami. Spotykaliśmy się, rozmawialiśmy i myśleliśmy,czego potrzebujemy i, przede wszystkim, jak zmienić społeczeństwo – to był nasz główny cel. Czuliśmy, że czas na zmiany.

Aż trudno mi sobie wyobrazić, o jakiej rzeczywistości pan mówi, bo dziś, kiedy chodzę ulicami Jerozolimy widzę wiele osób z niepełnosprawnościami. Są w sklepach, na ulicy, widzę otwartą, różnorodną społeczność. 

Tak, zgadza się, to się wydarzyło po wieloletniej kampanii świadomościowej. Proszę mi wierzyć, że wcześniej większość osób z niepełnosprawnościami była po prostu zamknięta w domu. Większość ludzi nie chciała mówić, że mają dziecko z niepełnosprawnością, całkowicie izolowała je też ze społeczności. Ale po wielu latach kampanii, szkoleń, na przykład  na temat nowych technologii, przypominania o równych prawach, także protestów i demonstracji (m.in. w Ramallah). To było w czasach przed powstaniem muru, który oddziela Jerozolimę od Zachodniego Brzegu. Wtedy łatwiej było działać, podróżować do palestyńskich miast i wsi, ale w tamtym czasie udało się wiele wywalczyć. Odbyły się liczne  spotkania w Ramallah, Hebronie, czy Nablus, także w Jerozolimie. Ale po śmierci Jasera Arafata wszystko się zmieniło. Izrael wprowadził wiele zakazów i ograniczeń wobec palestyńskich organizacji. W tej sytuacji skoncentrowaliśmy się na pracy tu, w Jerozolimie. Ze względów bezpieczeństwa musimy działać bardziej lokalnie, skupić się na szkole. Podróżowanie jest bardzo utrudnione, są checkpointy, sytuacja się bardzo pogorszyła. Mimo to udało nam się większość naszych planów zrealizować. 

To widać w szkole. Atmosfera jest wspaniała. A przy tym będąc tu z dziećmi, obserwując, w ogóle nie odczułam, że są tu dzieci ze specjalnymi potrzebami.

Jedna sprawa jest istotna – nie możemy przyjmować dzieci z niepełnosprawnościami ruchu poruszających się na wózkach. Chodzi o dostosowanie budynku, rozmiary pomieszczeń, poziomy i dostępność toalet. Myślmy o tym w przyszłości. Chcemy zbudować kolejne piętra. Mamy już zgodę, teraz zbieramy środki. Wtedy mielibyśmy możliwość stworzyć tam przestrzeń odpowiednią dla dzieci na wózkach. Budynek, w którym mieści się szkoła był wcześniej prywatnym domem, trochę go przerobiliśmy, ale nadal nie spełnia norm, łazienki są za małe, ale tu nie da się tak wiele zmienić. Dlatego ta przyszła rozbudowa to jeden z naszych głównych celów. Wtedy moglibyśmy też zaprosić więcej dzieci.

A jak wygląda w ogóle rekrutacja do tej szkoły. Czy trzeba mieć jakieś zaświadczenie o specjalnych potrzebach? Czy to jest po prostu lokalna, osiedlowa szkoła? 

Większość naszych dzieci ma specjalne potrzeby, przynajmniej w jakimś zakresie. Dlatego pracujemy tu z psychologiem, który przychodzi w każdy poniedziałek. Większość uczniów z nim pracuje, ponieważ doświadczają problemów psychospołecznych, nerwic, ale też problemów z widzeniem, słuchem. Sama pani widzi, nawet nie dostrzega się tu tych różnic. My, jako osoby z niepełnosprawnościami, kiedy przychodzimy do nowego miejsca, doświadczamy pewnych problemów z adaptacją, potrzebujemy na to trochę czasu. Ale kiedy już się zaadaptujemy, zarówno dzieci, jak i dorośli, możemy się przemieszczać szybko, bez problemu, bo już wszystko co trzeba zapamiętaliśmy. Nie potrzebujemy widzieć. I dlatego właśnie nie widać tych różnic. Pracujemy nad włączaniem, stworzeniem mostu nad przepaścią, kluczowe jest dać dzieciom poczucie, że wszystkie są równe, że wszystko jest normalne.

To bardzo ważne, w końcu każdy z nas jest inny. Ja jestem osobą w spektrum autyzmu, bardzo to czuję. 

Otóż to. Wszyscy równi i wszyscy mają taki sam status. Co robi się w zwykłych szkołach – deleguje się specjalną osobę do pomocy dziecku z niepełnosprawnością. My nie chcemy tak działać. Uważamy, że to błąd. Istotne jest, żeby przygotować dziecko do włączenia się w społeczność. Sprawienie, że on czy ona czują się inne od reszty dzieci, to dla dziecka jest bardzo bolesne. Myśli: – jestem inna, nie taka jak inni, nie jestem na takich samych zasadach. To bardzo, bardzo złe. 

Ale chyba najpierw trzeba wyedukować społeczeństwo, żeby zrozumiało, że ludzie są różni, ale równi.

Oczywiście. Nad tym także pracujemy. Spotykamy się z rodzicami, edukujemy ich, wspieramy ich rozwój, potencjał, szkolimy. Czyli zamiast koncentrować się i w pewnym sensie  na specjalnych potrzebach dzieci, robimy wszystko, żeby wszystkie  były  tu faktycznie równe. Nie są w żaden sposób naznaczone. Czyli koncentrujemy się na rozwijaniu u dzieci umiejętności bycia w grupie i poczucia odpowiedzialności za siebie w szkolnej społeczności. Muszę też powiedzieć, że rodzice bardzo nam są za to wdzięczni. Mamy czasem mówią: nie wiemy, jak dziękować szkole, za zmianę w naszych dzieciach, wzmocnienie ich, rozwój, edukację. 

To na pewno daje im większą niezależność. 

Dokładnie tak, a przy tym pozwala na osiągnięcie sukcesów w nauce. 

 Chciałam zapytać o tę dzielnicę Jerozolimy. Wiem, że tu nie jest łatwo. Wiele osób spotkała wielka krzywda – zburzono ich domy, albo zmuszono do rozbiórki.  W ubiegłym tygodniu pierwszy raz spotkałam dziecko, które razem z ojcem zmuszone było, nakazem władz, rozebrać rodzinny dom. Prawdopodobnie to doświadczenie dzieli wielu uczniów i uczennic pana szkoły. 

Tak, oczywiście, większość z dzieci ma takie doświadczenie. I zdaje sobie Pani sprawę, jaki to ma wpływ na dzieci, psychologiczny, na ich dobrostan. To jest dla nich bardzo trudne. Pracujemy z psychologiem. Jesteśmy z tym dzieckiem, dzielimy jego ból. Staramy się zrobić wszystko, żeby nie czuło się w tej sytuacji samotne. 

Rozmawiacie o tym otwarcie z dzieckiem i szkolną społecznością? Wyobrażam sobie, że to nie jest łatwe. Taka rozmowa jest bolesna. 

Ale czasem potrzebna, żeby poczuć ulgę, wypuścić z siebie emocje, nie trzymać tego w sobie, nie myśleć ciągle w samotności o tym problemie. Niemożność podzielenia się, szczególnie z innymi dorosłymi, jest bardziej bolesna. Także trzeba czasem otworzyć temat, czasem podpowiedzieć jak poradzić sobie w tej sytuacji, co się będzie działo w związku z tym, edukować dziecko w tym zakresie, jak reagować, czasem podpowiadamy jakieś rozwiązania, sugestie i oczywiście mówimy, że nie jest samo, że to nasz wspólny problem, że każdy z nas tu cierpi z tego powodu. To przynosi ulgę. 

Jak rozumiem, ważne jest że w tej sytuacji jesteście razem. Ale jednocześnie wobec tej okrutnej polityki jesteśmy wszyscy bezradni. To jest morze bezradności. Nikt nie ma tu na to wpływu. To musi być  trudne. I trudne musi być motywowanie do nauki, do bycia niezależnymi osobami, kiedy doświadcza się tego bezprawia i własnej bezradności wobec niego. W końcu chodzi o dom – najważniejszą rzecz.

Tak, oczywiście. Jednocześnie z powodu demolowania i przymusowych rozbiórek domów wiele rodzin żyje w ekstremalnym przeludnieniu, w małych pomieszczeniach, w biedzie, napięciach i trudnościach w społecznościach, z ograniczonym dostępem do jakichkolwiek usług publicznych. To są problemy, z którymi się mierzymy. Szukamy wspólnie rozwiązań, coś podpowiadamy dzieciom, rodzinie, co robić, ja sobie z tym radzić. Szkoła to nie tylko edukacja. Pracujemy z różnymi tematami, wielokierunkowo.

Jako osoba z niepełnosprawnością, która zawsze walczyła o włączający, równościowy świat, mierzy się Pan z kolejnym obszarem działania, na rzecz równości. Myślę, że Pana wiedza i własne doświadczenie są tu bardzo przydatne. 

To prawda. Doświadczyłem już chyba wszystkiego. Niepełnosprawności, ale także ja również przeżyłem przymusową rozbiórkę domu, problemy ze społecznością, ile wyzwań w czasie mojej własnej edukacji! W szkole, na uniwersytecie. Przeszedłem wszystkie możliwe problemy. Mogę szybko zareagować, coś podpowiedzieć, poddać możliwe rozwiązania tym, którzy dziś cierpią.

Nureddin Amro na szkolnym placu zabaw

I dać nadzieję. 

Oczywiście, nadzieję, wytrwanie i upór, by iść dalej w życiu i się nie poddawać.

Mam poczucie, że jest pan wzorcem, modelem dla reszty nauczycieli. 

Tak, zależy mi na tym, żeby taki model tworzyć i go realizować. Nauczyciele wiedzą ile pokonałem trudności, żeby się wykształcić, założyć organizację i szkołę. 

To może zapytam, jak pan znajduje nauczycieli, którzy będą podzielać te wartości i będą chcieli razem z panem współtworzyć tę włączającą przestrzeń? 

Zanim zatrudnimy jakąkolwiek osobę, organizujemy spotkanie, opowiadamy o naszych założeniach, celach szkoły, i jeśli to podziela, zapraszamy go na całą serię szkoleń, sesji mających zbudować umiejętności tej osoby. Czyli wybieramy osoby, które podzielają nasze wartości i idee.

Prawdopodobnie dla nauczycieli to może być coś nowego, także wyzwanie, które daje im możliwości rozwoju zawodowego.

Jak najbardziej, ale dla nas jest też istotne, żeby zatrudniać ludzi mających ten sam background co reszta szkolnej społeczności, te same trudne doświadczenia, żeby rozumieć dzieci i ich sytuację.

Wspomniał pan, że i pan doświadczył przymusowej rozbiórki domu. 

To bardzo bolesne. Zdewastowano wiele części mojego domu, wielokrotnie przyjeżdżali niszczyć mój dom. Otoczyli mój dom murem, odcięli go od drogi, nie ma żadnego dojścia ani dojazdu. Od 2005 roku ciągnie się ta sprawa do dziś. Mam problemy z urzędem miasta, z władzami. 

Wobec takich doświadczeń szkoła staje się trochę domem, miejscem bezpiecznym, gdzie można na chwilę mieć spokój i jakiś komfort. 

Tak, oczywiście. 

Jak wiele dzieci teraz uczy się w szkole? 

Wcześniej w Wadi Joz uczyło się w naszej szkole znacznie więcej dzieci – 140. Potem, kiedy się przeprowadzaliśmy nie mieliśmy takich możliwości, bo budynek był w złym stanie i wymagał remontu. Obecnie jest około 70 dzieci, ale z każdym rokiem jest ich coraz więcej. 

A może pan opowiedzieć trochę o systemie edukacji, jak ten edukacyjny czas jest podzielony, na jakie etapy? 

Nasza szkoła zajmuje się pierwszym etapem edukacji. Mamy tu przedszkole i klasy od 1 do 6. Chcę jeszcze powiedzieć, że mamy już obecnie naszych absolwentów i absolwentki na uniwersytecie, a część w liceach. Wiele dzieciaków osiąga sukcesy w nauce.

Wracając do systemu. Po sześciu klasach dzieci idą do innych szkół, ale myślimy o tym i stawiamy sobie za cel rozwinąć naszą szkołę o kolejny etap edukacji, czyli (czteroetnieletnie??) liceum. Ale to oczywiście zależy od możliwości rozbudowy szkoły. Tymczasem wspieramy nasze dzieci także kiedy są już w liceach. Utrzymujemy kontakt, a jeśli trzeba pomagamy. Pozostajemy też w kontakcie ze szkołami, w których są nasi uczniowie. Nie porzucamy ich.

To może jeszcze zapytam o wojnę, to już dwa lata…

Mam nadzieję, że niebawem nastąpi koniec tej wojny. Modlimy się o to każdego dnia. To oczywiście ma wpływ na dzieci. One patrzą na przemoc, choćby w social mediach widzą też domy swoich bliskich w całkowitej ruinie, rodziny w bardzo trudnej sytuacji. To ma na stan psychiczny dzieci, na ich dobrostan ogromny wpływ i jest bardzo bolesnym doświadczeniem dla wszystkich.

Joanna Sarnecka spędziła 3 miesiące w Palestynie w ramach programu EAPPI stworzonego przez Światową Radę Kościołów. EAPPI przyczynia się do zakończenia okupacji i zachęca do pokojowego rozwiązania konfliktu izraelsko-palestyńskiego zgodnie z prawem międzynarodowym i rezolucjami ONZ. W ramach programu współpracujemy z lokalnymi Palestyńczykami i Izraelczykami, którzy pokojowo dążą do sprawiedliwego pokoju, i staramy się zmienić zaangażowanie społeczności międzynarodowej w konflikt, wzywając ją do działania przeciwko niesprawiedliwości w regionie.

Możesz wesprzeć działalność szkoły Siraj Al-Quds School poprzez wpłatę na ich konto:

Bank of Palestine
Address: Ein Misbah, Ram Allah Palestine
Tel: +972 2946526
Branch number: 458
Bank number: 89

Dane Konta:
odbiorca: Siraj Alquds School
IBAN (Euro): ps22pals045812120320333000000
IBAN (USD): Ps17pals045812120320103000000
IBAN (for Israeli Shekel): ps02pals045812120320993000000
SWIFT: palsps22 

KONTAKT DO SZKOŁY:
Siraj-Al-Quds School
Ras Al-Amood, Jerusalem
telefon:+972 6336213
fb: https://www.facebook.com/share/19Twh2GwvS/?mibextid=wwXIfr

Może Cię zainteresować:

Zostaw komentarz

Ta strona korzysta z plików cookie, aby poprawić Twoje wrażenia. Zakładamy, że nie masz nic przeciwko, ale możesz zrezygnować, jeśli chcesz. Akceptuje Przeczytaj więcej

Polityka prywatności