Założył firmę w liceum, teraz chodzisz w jego bluzie. Rozmowa z Kubą Stojkiem

Klaudia Lach
0 komentarz

Jeśli Twoja szkoła, uczelnia, czy firma ma fajne bluzy, które aż chce się nosić, sprawdź metkę – najprawdopodobniej uszył je Kuba Stojek, a właściwie, założone przez niego, Rascal Industry. Mało kto jednak wie, że Kuba zaczął swój biznes, mając 17 lat i był to… projekt na konkurs. Czy taki sukces da się powtórzyć? 

Klaudia Lach: Jesteś w liceum i postanawiasz założyć własną działalność. Powiedz mi, jak to się zaczęło i dlaczego tak szybko zdecydowałeś się na założenie firmy?

Kuba Stojek: Wszystko zaczęło się od wzięcia udziału w konkursie, o którym usłyszałem w szkole. Polegał on na wymyśleniu i “prowadzeniu” własnej firmy. Musieliśmy uwzględnić takie kwestie jak: biznesplan, strategia, dotarcie do klientów, działania marketingowe, prowadzenie księgowości… jednym słowem wszystko, o co musisz dbać, prowadząc własną działalność. Wyszliśmy z pomysłem produkowania szkolnych bluz. Pomysł ten bardzo spodobał się w naszej szkole i stwierdziliśmy, że możemy przerobić to na fajny biznes. W drugiej klasie liceum zaczęliśmy rozkręcać to na inne szkoły, najpierw w naszym mieście, a następnie w innych miastach w Polsce. Naszym kolejnym krokiem było wejście na rynek uczelni. Obecnie skupiamy się już jednak na klientach biznesowych.

Jak to jest mieć 17 lat i zakładać własną firmę?

Trudno mi powiedzieć jak nie jest, bo nigdy nie byłem 17-latkiem bez firmy (śmiech). 

Na pewno wiąże się to z wieloma wyrzeczeniami, bo oprócz swoich codziennych, standardowych, zadań musisz znaleźć czas na działalność firmy. Na przykład zamiast na przerwach mieć czas wolny i spędzać go ze znajomymi, to odbierasz telefony i odpisujesz na maile, ale sprawia to niesamowitą satysfakcję. Wiąże się to z tym, że nie masz takiego życia jak standardowy licealista, który po zajęciach idzie na kawę, tylko musisz mieć gdzieś z tyłu głowy, że masz obowiązki.

Co było najtrudniejsze na samym początku?

Wiara w siebie i podjęcie wyzwania prowadzenia własnej firmy, kiedy przestało być to już zabawą w konkursie i zapadła decyzja, że robimy to na poważnie. To przełamanie się do tego było najcięższe.

 

Czy czułeś się przygotowany do tak wielkiej odpowiedzialności?

Nie czułem się w ogóle przygotowany. Było to dla mnie coś ciekawego i chciałem spróbować. Na początku traktowałem to jako zwykły udział w konkursie, dodatkową aktywność, która sprawia mi przyjemność i mnie interesuje. Stwierdziłem “dlaczego miałbym nie wziąć udziału?!”. Jeżeli chodzi o szkołę, to ona zupełnie nie przygotowuje do prowadzenia własnego biznesu.

Czego brakowało Ci najbardziej na lekcjach przedsiębiorczości?

Uważam, że lekcje przedsiębiorczości w liceum wymagają reformy, ponieważ ich obecna forma pozostawia wiele do życzenia. Z zajęć, oprócz tego projektu, dzięki któremu powstała moja firma, nie wyniosłem za wiele. Liczenie cenowej elastyczności popytu jest fajne, ale to za mało. Jeśli miałbym coś zmienić, to takie lekcje powinny wyglądać tak, jak ten program, w którym brałem udział, gdzie coś tworzysz, wykazujesz się kreatywnością. Przy okazji poznasz, jak funkcjonują podatki, z czym wiąże się prowadzenie firm pod kątem formalnym, w jaki sposób prowadzić dokumentację, itd. W ten sposób przełamujesz tę barierę, że prowadzenie działalności jest straszne i niedostępne oraz oswajasz się z tymi procedurami. Dodatkowo uczysz się porządkować i układać swoją pracę i tego powinno się uczyć na lekcjach przedsiębiorczości, bo to jest z tym najbardziej związane. 

Czy twoim zdaniem różnego rodzaju konkursy biznesowe, bądź z przedsiębiorczości, pomagają zdobyć tę wiedzę, dają to, czego nie daje szkoła? 

Takie inicjatywy bardzo pomagają sprawdzić, czy to naprawdę nas interesuje i jak ten świat wygląda. Na przykład, moi znajomi z uczelni organizują konkurs biznesowy dla licealistów, który nazywa się High School Business Challenge, o którym pisaliśmy tutaj i daje on możliwości nabycia wiedzy i doświadczenia od tej innej strony, moim zdaniem dużo ciekawszej, nie podręcznikowej. Szkoły i uczelnie w Polsce przygotowują bardziej do kariery naukowej niż działania w biznesie, czy to w korporacji czy do prowadzenia własnej firmy.

Jakie były twoje największe wątpliwości przy podejmowaniu decyzji o zajęciu się firmą na poważnie?

Głównie miałem wątpliwości dotyczące tego, czy to przyniesie dochód. Kiedy odrzucasz możliwość pracy gdzieś indziej i koncentrujesz się w 100% na własnej działalności, to pojawiają się dwa duże dylematy. Pierwszy, ile zarobisz dzisiaj i czy to wystarczy. Ewentualnie, czy ma się oszczędności, aby przetrwać ten okres kiedy nie będziesz zarabiać. Drugi, za jaki czas będziesz zarabiać na takim poziomie, który pozwoli żyć w standardzie jakiego oczekujesz. Podsumowując, największe wątpliwości dotyczą zarobków, ale są one mocno powiązane z tym, czy znajdziesz klientów na swój produkt. Jeśli zaczynasz z czymś nowym, to zastanawiasz się, czy w ogóle ktokolwiek będzie chciał to kupić, jeśli tak, to w jakiej cenie, ile będzie trzeba zapłacić za to podwykonawcom, a ile pracownikom. Jednym słowem… czy dasz radę wyjść na plus. 

Czy miałeś poczucie, że przez swój bardzo młody wieku byłeś lekceważony przez osoby, z którymi chciałeś nawiązać współpracę czy byłeś brany na poważnie?

Pomimo, że miałem tylko 17 lat to nie miałem takiego poczucia bo początkowo moimi klientami byli licealiści. Ciężko mi powiedzieć, jak by to wyglądało, gdybym od razu wychodził z propozycją współpracy do firm, ale podejrzewam, że mogłoby to stanowić drobną przeszkodę. Jeżeli chodzi o drugą stronę, czyli usługi świadczone dla nas, to zawsze szukaliśmy kogoś, kto chciał nam pomóc i podzielić się swoją wiedzą. Tutaj było już dużo łatwiej. Jeżeli ktoś widzi, że jest się zaangażowanym i chętnym do nauki, to zawsze znajdą się osoby, które Ci pomogą. Moim zdaniem, niezależnie ile masz lat, twój zapał i to, czy twój pomysł jest możliwy do wykonania, decyduje o tym czy znajdziesz osoby, które zaangażują się w taki projekt i nawiążą współpracę. 

Czy Twoje wyobrażenie o prowadzeniu własnej działalności miało coś wspólnego z rzeczywistością?

Na początku za dużo nie wiedziałem. Czułem strach przed tym i brakowało mi pewności siebie, bo myślałem, że do tego potrzebne są specjalne studia itd. Okazało się, że można zacząć bez jakiejkolwiek wiedzy na ten temat, jeśli tylko bardzo się tego chce. Na pewno powiedzenie “fake it till you make it” znajdzie w takich sytuacjach zastosowanie, ponieważ musisz w jakiś sposób sprzedać swój produkt po raz pierwszy. Musisz najpierw przekonać klienta, że jesteś w stanie to zrobić, a następnie to zrobić.

Czy z perspektywy czasu podjąłbyś się założenia firmy w tak młodym wieku, czy poczekałbyś z tą decyzją?

Trudno powiedzieć. Trafiła mi się okazja do założenia własnego biznesu i z niej skorzystałem. Pewnie gdyby nie ten konkurs, to nie szukałbym jej tak szybko. Uważam, że jeżeli dostanie się szansę, to należy z niej skorzystać, ale nie starać się na siłę jej szukać. Jeżeli już angażujemy się w coś, na co poświęcamy nasz wolny czas, to dobrze, jeśli daje nam to przyjemność, pozwalało zdobyć wiedzę czy doświadczenie. Nie widzę sensu w zakładaniu własnej firmy na siłę, tylko po to, aby pokazać innym, że coś robimy. Szkoda naszego czasu i energii.

Co byś powiedział osobom, które są w szkole średniej i zastanawiają się nad założeniem własnego biznesu?

Warto próbować i nie czekać. Małymi kroczkami realizować cel i sprawdzać się w tych pomysłach. Na drugim etapie bardzo ważne jest wyciąganie wniosków i niezrażanie się. Błędy się zdarzają i są czymś zupełnie normalnym. Ważne, aby wyciągać z nich wnioski, a nie szukać usprawiedliwienia we wszystkim dookoła, przyznać się do pomyłki i następnym razem jej uniknąć.

Może Cię zainteresować:

Zostaw komentarz

Ta strona korzysta z plików cookie, aby poprawić Twoje wrażenia. Zakładamy, że nie masz nic przeciwko, ale możesz zrezygnować, jeśli chcesz. Akceptuje Przeczytaj więcej

Polityka prywatności