Historia jest przeszłością w teraźniejszości. Nieustannie na nas oddziałuje niezależnie od tego, jak bardzo ktoś starałby się przed tym bronić. Zdolność do opowiadania historii jest gatunkowym wyróżnikiem człowieka; tylko przedstawiciele homo sapiens posiadają pamięć, która pozwala im dostrzegać jakąś linię łączącą zdarzenia (ta sama pamięć pozwala nam też czerpać przyjemność ze słuchania muzyki). W pewnym stopniu wszyscy jesteśmy wrażliwi historycznie – poszukujemy wyjaśnień tego, co obserwujemy i sięgamy do przeszłości, aby takie wyjaśnienia znaleźć. Nasza wrażliwość historyczna nie musi oczywiście mieć charakteru naukowego (nie musi prowadzić do krytycznej refleksji o przeszłości), czasami jest to po prostu „śpiew historyczny” – prosta opowieść, która nas prowadzi przez życie. Niemniej zawsze historyczność jest nieodłącznym elementem naszego bytu; „świadomość historyczna” jest częścią naszej świadomości w ogóle. Jeśli jednak istnieje „świadomość historyczna”, to pewnie istnieje także „historyczna podświadomość” czy „historyczna nieświadomość”. Innymi słowy, na nasze postawy, wartości i wybory może wpływać zarówno to, z czego sobie – w kontekście poznania historycznego – zdajemy sprawę, jak i to, czego mamy niejasne przeczucie1.
Zbiorowa pamięć przechowuje obraz dziejów. Nasza rodzima pamięć formuje się od ponad tysiąca lat. Ta, która obejmuje dzieje powszechne, liczy tysiąclecia. Szkoła powinna zadbać o to, aby uczeń nie pogubił się w gąszczu szczegółów, ale poznając najważniejsze z nich, potrafił wyjaśnić rządzące przeszłością reguły: polityczne, społeczne, gospodarcze, religijne i kulturowe. Takie podejście do wykładu dziejów w założeniu ma pomóc uczniowi w zrozumieniu mechanizmów współczesności2.
Można złośliwie wskazać, że po tej deklaracji – by uczeń nie pogubił się w gąszczu szczegółów – następuje wyliczenie pięćdziesięciu ośmiu modułów z dość szczegółowymi wymaganiami na poziomie podstawowym oraz taka sama ich liczba na poziomie rozszerzonym. Tylko czemu miałaby służyć ta kąśliwość. Przecież doskonale rozumiem, że wszyscy – metodycy nauczania i historycy „frontowi” – chcielibyśmy przekazać uczniom jak najwięcej, dać im możliwie dużo wskazówek do odczytywania rzeczywistości, najlepiej tyle ile sami zdobyliśmy w ciągu kilkunastu lat studiowania i pracy zawodowej. Chcielibyśmy dać im to wszystko tu i teraz, bo czujemy, jak bardzo świadomość historii wpływa na zrozumienie samych siebie.
Najlepszy Nauczyciel powiedział kiedyś:
Jeszcze wiele mam wam do powiedzenia, ale teraz [jeszcze] znieść nie możecie3.
Musimy sobie ciągle zadawać pytanie o to, co jest naszym celem: większa znajomość historii, czy większa świadomość historyczna. Oczywiste jest, że są to pojęcia od siebie zależne, ale przecież nie są one tożsame. Bez wiedzy nie ma mowy o przepracowaniu przeszłości w naszej świadomości. Ale trzeba w pewnym momencie powiedzieć “stop” mnożącym się spontanicznie faktom, aby młody człowiek mógł je w ogóle przemyśleć. Nie wszystko na raz. Nasi uczniowie tego nie zniosą. Weźmy sobie do serca przykład Nauczyciela i dokonajmy selekcji. Może nie wypuścimy ze szkół erudytów na nasz wzór i podobieństwo – takich żonglujących datami i nazwiskami. Musimy się na to wewnętrznie zgodzić, żeby zdjąć z siebie ten ciężar. Dajmy uczniom czas, stwórzmy dla nich przestrzeń, by zastanowili się, czy te daty i nazwiska coś dla nich znaczą.
Składamy naszym uczniom ważną obietnicę – zapewniamy ich o tym, że przekazywana przez nas wiedza historyczna pomoże im zrozumieć rzeczywistość, w której żyją. Na ile weryfikujemy to, czy wypełniliśmy zaciągnięte zobowiązanie? Czy jest to kolejna obietnica bez pokrycia, którą otrzymuje młody człowiek podczas dorastania? Potężna jest siła nauczycielskich przyzwyczajeń. Sama jestem nauczycielem, dla którego wszystko jest ważne. Trudno mi się zdecydować na to, by odrobinę skrócić lekcje na temat wojny trzydziestoletniej, bo przecież bez tego uczniowie chyba nie pojmą dobrze założeń ładu westfalskiego, bez którego z kolei nie da się pojąć założeń prawa międzynarodowego … Ale efekt jest często taki, że zostawiam uczniów z dziesiątkami dat, miejsc na mapie i nazwiskami generałów ale bez czasu na to, aby się zastanowili, czy suwerenna równość państw jest postępem w dziejach prawa międzynarodowego czy naiwnym marzeniem, fatamorganą.
Podstawa programowa zawiera szereg dobrych intuicji odnośnie tego, co jest celem kształcenia historycznego. Czytamy w niej na przykład, że jej celem jest “rozwijanie myślenia historycznego oraz wrażliwości moralnej i estetycznej”. Coraz bardziej skłaniam się do myśli, że taki klucz warto przyjąć – niech przeszłość w nauczaniu stanie się rezerwuarem wyborów konkretnych ludzi, bazą doświadczeń wspólnot politycznych, które podczas lekcji poddamy ocenie. Kiedyś prowadziłam cykl zajęć z historii wojskowości w ramach odchodzącego już przedmiotu szkolnego Historia i społeczeństwo. Niemal w całości oparłam go na książce M. Walzera Wojny sprawiedliwe i niesprawiedliwe Niemal wszystkie konflikty omawiałam z punktu widzenia koncepcji wojny sprawiedliwej, odwołując się zarówno do jej pierwotnych założeń, jak i współczesnych rozwinięć. Uczniowie – pracując nad oceną często bardzo skomplikowanych w przebiegu konfliktów – docierali do bardzo szczegółowej wiedzy, jeśli tego wymagało rozwikłanie moralnego dylematu. Sami dostrzegali, że motywy ludzi, także tych z zamierzchłej przeszłości, nie są proste a ich ocena bywa trudna. Uważam, te zajęcia za jedne z najlepszych w moim nauczycielskim doświadczeniu. Przedmiot Historia i społeczeństwo był – może częściowo słusznie – krytykowany. Rzeczywiście selekcja materiału osiągnęła w nim skrajną postać. Nie jestem też pewna, czy tak skonstruowany program powinien być skierowany do młodzieży z założenia raczej mało zainteresowanej historią. Ale główne założenia przedmiotu: ograniczyć treści i dać czas na ich głębszą analizę z serca popieram.
Jeden z uczniów mojej szkoły napisał, że historia to filozofia analizowana na przykładach. Młodzież ma z reguły dobre wyczucie.
Przypisy:
- Inspiruję się wykładem prof. Krzysztofa Zamorskiego w ramach cyklu Metodologia historii, który jest dostępny na stronie Copernicus College – z ogromu wiedzy Profesora pojęłam oczywiście tylko tyle na ile mi intelekt pozwolił.
- Podstawa programowa do kształcenia ogólnego
- J 16, 12 (cytat za Biblią Tysiąclecia)