Sytuacja polityczna w Turcji od wielu lat wygląda nie najlepiej. Odkąd w 2014 roku prezydentem został tam Recep Tayyip Erdoğan (który z resztą już wcześniej pełnił istotne funkcje w kraju) Turcja z roku na rok, mimo początkowych deklaracji Erdoğana dotyczących m.in. integracji z Unią Europejską, przybliża się do autorytaryzmu. Lokalny rząd regularnie dopuszcza się nadużyć względem mniejszości etnicznych i religijnych, zwalcza niezależne media, a ostatnio – upolitycznia turecką edukację, która jak dotąd była jednym z ostatnich bastionów, które nie poddały się reżimowi.
Najnowszym działaniem podjętym przez władze w tej sprawie, było skierowanie na stanowisko rektora Uniwersytetu Boğaziçi w Stambule, jednej z najlepszych tureckich uczelni, Meliha Bulu – polityka i biznesmena związanego z partią Erdoğana. Decyzja wzbudziła falę protestów wśród studentów i wykładowców uczelni, zwłaszcza że została podjęta w sposób niedemokratyczny, a tak ważne stanowisko objęła osoba spoza społeczności uniwersyteckiej, po raz pierwszy od czasu puczu wojskowego w Turcji czterdzieści lat temu.
Początkowo nieduże protesty przerodziły się szybko w masowe demonstracje, a w ostatnich dniach zatrzymano ponad 300 osób protestujących w obronie apolityczności uczelni. Policja regularnie używa przeciw protestującym gazu, dochodzi też do wielu pobić. Rząd grozi, że nie zawaha się użyć wszelkich dostępnych środków, jeśli zajdzie taka potrzeba, a sam Erdoğan nazywa protestujących terrorystami i zdrajcami kraju. Mimo to demonstracje nie słabną i przyłącza się do nich coraz więcej osób dając tym samym nadzieję, że sytuacja w Turcji może w końcu ulec zmianie.
Źródło: theguardian.com