Las sensorycznie

Ewa Kaliszuk
0 komentarz

Im bardziej nasza codzienność staje się wirtualna, tym bardziej natura jest nam potrzebna do osiągnięcia równowagi.” Richard Louv

Pędzący świat, ogromna liczba bodźców docierających do wszystkich każdego dnia, izolacja od świata przyrody, a tym samym brak odpowiedniej dawki wrażeń sensorycznych płynących ze środowiska, a także niewystarczająca ilość ruchu i co gorsza motywacji do niego – to bardzo niekorzystne warunki do prawidłowego rozwoju dzieci i młodzieży oraz nas dorosłych także. Pojawiają się, zwłaszcza po czasie pandemii Covid-19, liczne doniesienia i badania o znaczącym wzroście liczby młodych ludzi ze specjalnymi potrzebami rozwojowymi – dotyczy to zarówno stanu fizycznego, jak i psychicznego. Czas izolacji wywołanej pandemią to dość krótki okres w porównaniu ze średnią długością życia, ale bardzo znaczący. Dzięki temu doświadczeniu wszyscy poczuliśmy, jak dramatyczne skutki przynosi izolacja od środowiska naturalnego oraz ograniczenie codziennej aktywności fizycznej. Ważne, abyśmy uzmysłowili sobie, że ten ogromny problem nie został wywołany rozprzestrzenianiem się wirusa, ale zaczął się dużo wcześniej. 

Jednym z pierwszych, a zarazem fundamentalnych zadań rozwojowych każdego człowieka, jakie powinien wykonać na początku swojej drogi, jest integracja sensoryczna, potocznie określana tajemniczo brzmiącym skrótem SI. Co tak naprawdę kryje się za tym? Jest to nasz sposób odbierania, analizowania i interpretowania danych, jakie zbieramy z otoczenia dzięki naszym zmysłom. Dzieje się to w korze mózgowej. Ten skomplikowany proces ma niebagatelny wpływ na nasze reakcje we wszystkich ważnych sferach ruchowej, emocjonalnej i słownej oraz oddziałuje na procesy motywacji i uczenia się. Od sposobu funkcjonowania integracji sensorycznej zależy czy dzieci i młodzież są w stanie realizować postawione przed nimi zadania i obowiązki zarówno w szkole, jak i poza nią. 

W dzisiejszych czasach szczególnym zadaniem wydaje się być zadbanie o takie otoczenie rozwoju dzieci i młodzieży, aby sprzyjało właściwemu przetwarzaniu sensorycznemu. Dotyczy to zarówno uczniów rozwijających się zgodnie z ogólnie przyjętą normą, jak i dzieci ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi. W tym zadaniu niebagatelną rolę może odegrać otoczenie przyrodnicze i powrót do naszych korzeni, czyli częstego bycia, doświadczania i poznawania najbliższego środowiska przyrodniczego. Dlatego właśnie tak korzystne jest nieustające uświadamianie rodziców, nauczycieli, terapeutów o możliwości wykorzystywania, istniejących w najbliższym otoczeniu zasobów naturalnych, w codziennych aktywnościach edukacyjnych, terapeutycznych i szerzej rozwojowych. Ich pogłębiona wiedza na ten temat może w znaczący sposób wpłynąć na minimalizowanie skutków zaburzeń integracji sensorycznej u dzieci i młodzieży, a tym samym może to być początek powrotu dzieci na łono natury. Richard Louv w swojej książce Ostatnie dziecko lasu wskazał kolejny wskaźnikowy gatunek zagrożony wyginięciem. To właśnie dzieci rozwijające się w przyrodzie. Jego czynna ochrona leży u podstaw wszystkich najistotniejszych działań związanych z dobrym życiem na ziemi i dobrym stanem samej Ziemi. 

Co w trawie piszczy, czyli ważne doniesienia prasowe 

Czy wiesz, że … tak dość często rozpoczynają się akapity opisujące jakieś istotne fakty z życia na przykład dzikich zwierząt czy ważnych zjawisk zachodzących gdzieś na kuli ziemskiej. W podobny sposób mogą zabrzmieć publikowane wyniki badań, prowadzonych w ostatnim czasie w kilku miejscach na świecie, gdzie coraz głośniej mówi się o problemach rozwojowych młodego pokolenia. Czytając je, warto jednak uzmysłowić sobie, że pokazują one ważne i niepokojące zarazem tendencje zachodzące w wielu miejscach, jako skutek gwałtownie rozwijającej się cywilizacji. 

Od 2008 roku większość światowej populacji mieszka w miastach co jest już pierwszym istotnym uwarunkowaniem, z jednej strony sprzyjającym izolacji od świata przyrody, z drugiej – ekspozycji na intensywne bodźce zewnętrzne. Codzienny rytm życia dzieci nawiązuje do czterdziestogodzinnego tygodnia pracy rodziców. Są wśród uczniów roczniki, które mają tygodniowo 35 godzin obowiązkowych zajęć w szkole, podawanym w rytmie 45-minutowych lekcji przerywanych zaskakującym i głośnym dzwonkiem, oznajmiającym najczęściej szybką zmianę światów – na przykład z historycznego na –  matematyczny. To najczęściej nie jest koniec zajęć prowadzonych według określonego schematu. Czas popołudniowo-wieczorny wypełnia cała gama możliwości – bezwzględnie konieczne korepetycje, zajęcia rozwijające różne umiejętności oraz odrabianie zadań domowych… Takie młode ciało i głowa są poddawane od samego rana po późne popołudnie ściśle określonemu rytmowi, ustalonemu z góry, na który sam zainteresowany nie ma większego wpływu. Dodatkowo zdecydowana większość tych zajęć odbywa się wewnątrz budynków. 

Można sobie łatwo wyobrazić, że z taką rzeczywistością spotykają się dzieci i młodzież w wielu miejscach na świecie. Jakie są skutki?

Badania przeprowadzone w Wielkiej Brytanii donoszą, że dzieci w wieku 8-15 lat spędzają w szeroko pojętej przyrodzie (parki, tereny wiejskie, nadmorskie) średnio ok. 16 minut na dobę. Wśród nich jedna czwarta nigdy nie wspięła się na drzewo. Przygotowując zestawienia ilości wolnego czasu, jaki miały do dyspozycji dzieci w latach 70-tych XX wieku, a obecnie żyjące, okazało się, że te ostatnie straciły, aż 12 godzin tygodniowo tak ważnej dla ich rozwoju czasoprzestrzeni.

Inne badania przeprowadzane wśród amerykańskich dzieci pokazały, że średnio każde z nich spędza dziennie 7 godzin przed ekranem, a aż 80% uczniów szkół średnich nie korzysta z zalecanych 60 minut aktywności fizycznej dziennie. Prognozy wskazują, że 57 % obecnych dzieci będzie chorowało na otyłość w wieku 35 lat. 

Eksperci głoszą, że może to być pierwsze pokolenie, któremu zagraża krótsza żywotność niż ich rodzicom ze względu na słabszą kondycję psychofizyczną i mniejszą stabilność emocjonalną. 

Może tak być, ale czy musi? 

Po co dziecku las?

Zadając ostatnio w grupie rodziców i pedagogów pytanie: Po co dziecku las? Usłyszałam cudownie prostą odpowiedź: Do życia. Ta krótka wymiana uruchomiła w głowie szereg pytań: Co kryje się pod tym oczywistym i może banalnie brzmiącym stwierdzeniem? Dlaczego tak fundamentalna potrzeba nie jest zaspokajana w wystarczającym stopniu? Gdzie leżą przyczyny tego zjawiska? Co zrobić, aby zacząć przeciwdziałać? Kto ma zrobić pierwszy krok?

Każde z nich wymaga dobrego zrozumienia, przemyślenia i uważnej odpowiedzi. Warto jednak na samym początku uzmysłowić sobie tak po prostu, jak ważną funkcję w rozwoju człowieka pełni przyrodnicze otoczenie, zwłaszcza w pierwszych etapach jego życia. Las jest miejscem, które może mocno i w sposób harmonijny oddziaływać na stan psychofizyczny dziecka stymulując go do rozwoju. Tam wszystko jest ważne, struktura lasu, kolory i ich odcienie, dźwięki i ich natężenie, zjawiska i ich zmienność oraz powtarzalność zarazem. Ponieważ układ nerwowy odbiera wrażenia sensoryczne wszystkimi kanałami, to dzięki niemu dziecko poznaje swoje możliwości percepcyjno-motoryczne, rozwija motorykę dużą, poprawia motorykę małą, oraz zdolności koncentracji. Tym samym jego somatognozja, czyli czucie własnego ciała, zdecydowanie się poprawia. Las dobrze wpływa również na homeostazę organizmu, minimalizując ilość kortyzolu i obniżając poziom adrenaliny. Dodatkowo ruch i zabawa w lesie – a te są zawsze – przyczyniają się do pokaźnego zastrzyku endorfin, pozwalających odczuwać radość i zadowolenia. Czyż to nie jest wspaniała forma nagrody, którą organizm sam sobie “przyznaje”?

Dieta sensoryczna –  sposób na dobre / harmonijne życie

Pierwsza myśl, jaka pojawia się w głowie na dźwięk słowa “dieta” biegnie w stronę odchudzania, oczyszczania, odżywiania i dobrego wyglądu. W każdej autorskiej propozycji istnieją produkty, zachowania, rytuały, które służą lub nie służą upragnionym celom. Ich osiągnięcie wiąże się jednak z niełatwym przestrzeganiem ściśle określonych reguł. To zaś wywołuje pewne napięcie czy przygotowana potrawa ma czegoś za dużo, czy za mało, czy produkty podawane są w odpowiedniej kolejności. To nie są bardzo komfortowe warunki. Sięgając głębiej, do źródeł samego słowa “dieta”, odkrywają się znacznie szersze perspektywy. Dieta oznacza bowiem styl życia, czyli pewną całość zachowań i stanów. Takie podejście zdecydowanie bardziej sprzyja harmonijnemu rozwojowi. 

Wydaje się, że taki właśnie cel leży u podstaw intrygująco brzmiącego pojęcia “dieta sensoryczna.” Używane jest przez twórców portalu The OT toolbox, których misją jest budowanie i wspieranie społeczności specjalistów terapii zajęciowej, pedagogów, nauczycieli, edukatorów oraz rodziców dbających o dobre otoczenie rozwojowe dzieci i młodzieży.

A dlaczego nie wykorzystać takiego określenia do uruchomienia i rozwijania tak potrzebnych codziennych zachowań, rytuałów, nawyków związanych z pielęgnacją integracji sensorycznej każdego z nas.  Na samym początku i najważniejsze w tej “walce” o harmonijny rozwój są dzieci i młodzież. To one przeżywają charakterystyczne dla swojego wieku fazy rozwojowe. Ich prawidłowy przebieg pozwala budować dobre fundamenty do wypracowania kolejnych umiejętności. Dla nas dorosłych taka dieta jest również zalecana przede wszystkim do nieustannego dbania o harmonię ciała, duszy i intelektu oraz do pielęgnowania więzi z otaczającą przyrodą. Co ważne – dieta sensoryczna wydaje się być dobrym sposobem na dostarczanie wystarczającej ilości bodźców sensorycznych, aby nasz organizm nauczył się adekwatnie reagować w różnych sytuacjach. Należy pamiętać, że tych bodźców nie może być ani za dużo, ani za mało. Właściwy balans jest potrzebny do wydajnej pracy układy nerwowego, przez co procesy poznawcze odpowiedzialne za uczenie się, procesy emocjonalne, motywacyjne i społeczne będą zachodzić prawidłowo i w swoim czasie.

Pytanie zasadnicze brzmi – jakie są podstawowe zasady diety sensorycznej?

Trzy w jednym (3w1) –  być, obserwować i doświadczać

Tak to pierwsza i najważniejsza zasada. Największe korzyści może dać bycie w przyrodzie niezależnie od pogody, bo przecież “nie ma złej pogody, jest tylko niewłaściwe ubranie” oraz najczęściej jak się da, bo od wielkości podawanej dawki zależy wpływ natury na stan zdrowia “pacjenta”. Doświadczanie zmienności temperatury powietrza, wilgotności, oświetlenia i zjawisk atmosferycznych ma wiele znaczeń. Po pierwsze –  takie warunki stanowią naturalne otoczenie do rozwoju zmysłów dotyku, słuchu, wzroku, zapachu, smaku propriocepcji i układu przedsionkowego. Po drugie – bycie w przyrodzie z bliską osobą buduje poczucie bezpieczeństwa oraz pozwala wzmacniać więzi między sobą, a także z otaczającą przyrodą. Po trzecie – takie doświadczenia są doskonałą drogą do poznania mechanizmów rządzących przeżywanymi zjawiskami naturalnymi. Warto podkreślić, że dzieje się to często poprzez zachwyt widokiem, zdziwienie zjawiskiem, czy zaskoczenie następstwem stanów przyrody. A wszystko jest stopniowym budowaniem fundamentów do późniejszego samodzielnego i śmiałego eksplorowania świata i gromadzenia tak cennych informacji o nim.  

Dobrze jest przyjrzeć się choćby jednemu mechanizmowi. Zmienność pogody bezpośrednio wpływa na podłoże, które właśnie w czasie opadów doznaje wielkiej przemiany. Z niepozornego, często twardego i szarego przeradza się w wyjątkowo atrakcyjne. Nabiera wilgoci, staje się śliskie, miękkie, a czasami pokryte wręcz wodą. Kałuże z jednej strony są zazwyczaj obiektem pożądania przez dzieci, z drugiej rodzice zachowują wobec nich rezerwę, nie doceniając ich potencjału rozwojowego i mając w głowie coś innego, niż warto byłoby mieć. Oczami wyobraźni łatwo zobaczyć scenę, w której dziecko napotykając na drodze kałużę, wbiegnie w nią praktycznie bez wahania i z impetem. Tymczasem towarzyszący mu rodzic ominie ją z dystansem – chroniąc się przed skutkiem ubocznym dziecięcej eksploracji – spadającymi właśnie kroplami wody. Niezwykłe w kałużach jest to, że każda jej wersja związana z trwającą właśnie porą roku, działa na dzieci jak magnes. Przykuwa uwagę i pobudza potrzebę badania i doświadczania. W tym procesie dzieci mogą trwać i trwać, i trwać … Warunkiem koniecznym jest jednak akceptacja, otwartość rodziców i gotowość na nowe odkrycia i doświadczenia. Nie tylko kałuży i tego co wokół niej, ale też wszystkiego tego co zadziewa się w dziecku, w rodzicu i w relacji dorosły – dziecko. Przy jakichkolwiek wahaniach “pozwolić, czy nie pozwolić” warto sobie uzmysłowić, że w takich okolicznościach przyrody zupełnie mimochodem doskonale rozwijają się wszystkie zmysły i uruchamiają różne emocje – dostrzeżone i nazwane staną się milowym krokiem ku dojrzewaniu samoświadomości. I to nie tylko dziecka, ale i dorosłego. Zobaczyć rodzica, który też wskakuje do kałuży, to dla malucha, jak odkryć i doświadczyć nowych zachwycających zjawisk.

Częste bycie w przyrodzie, obserwowanie i doświadczanie jej może wydawać się trudniejsze z perspektywy miasta. Czy na pewno? Warto rozejrzeć się wokoło i nie dać się zwieść tej pierwszej myśli, jaka może pojawić się w głowie: z miasta do lasu jest daleko. Wiele terenów zurbanizowanych w Polsce i na świecie posiada mnóstwo zieleni – parków, skwerów, lasów oraz “krzaków”, czyli tzw. nieużytków. Zwłaszcza te ostatnie warte są naszej szczególnej uwagi. Są to tereny z ogromnym potencjałem. Ulokowane w samym centrum przekształconej miejskiej przestrzeni mają ważne znaczenie przyrodnicze i mogą odegrać istotną rolę społeczną, stając się powszechnie dostępnymi i tak pożądanymi oazami zieleni w ciągle rozwijającej się “miejskiej pustyni”. Warto zatem odkryć je na nowo. To dopiero będzie przygoda – prawie jak odkrywanie nowego lądu. A dzieci obdarowane silną potrzebą eksplorowania “nowych” przestrzeni mogą stać się dla nas dorosłych świetnymi przewodnikami. 

Zatem – Ahoj przygodo!

Epilog 

Wszystkie poruszane powyżej wątki to zaledwie wierzchołek góry lodowej niezwykle istotnego tematu, jakim jest rola otoczenia przyrodniczego w zapewnieniu dobrego i harmonijnego rozwoju człowieka od pierwszych chwil jego życia. Podjęcie tematu związanego z właściwym funkcjonowaniem integracji sensorycznej każdego z nas podkreśla tylko jego fundamentalne znaczenia. W tym zadaniu szczególnie przyroda odgrywa bardzo istotne znaczenie. Jest bowiem niezwykłym zasobem i to dostępnym dla wszystkich od zaraz. Co ważne – praktycznie bez żadnych kosztów. Warto zatem metodą małych kroków, zacząć już dziś wychodzić do najbliższego lasu.

Ewa Kaliszuk
Izabella Kucharczyk i Dorota Piszczatowska (konsultacja merytoryczna)

Może Cię zainteresować:

Zostaw komentarz

Ta strona korzysta z plików cookie, aby poprawić Twoje wrażenia. Zakładamy, że nie masz nic przeciwko, ale możesz zrezygnować, jeśli chcesz. Akceptuje Przeczytaj więcej

Polityka prywatności