Nowe (samo)wychowanie (nie tylko) seksualne

Agnieszka Piwowarczyk
0 komentarz

Recenzja książki Agnieszki Stein Nowe wychowanie seksualne. Ciało, emocje umysł. Dorastanie do dobrych relacji z sobą i innymi, wyd. Mamania, Warszawa 2018.

Choć tym, co ma przyciągać uwagę do (okładki) ostatniej książki Agnieszki Stein, jest wydrukowany na niej dużymi czerwonymi literami tytuł, to w zasadzie dopiero rozbudowane, wynotowane drobnym czarnym drukiem podtytuły sugerują, o czym jest ta książka i jaką pozycję czy też perspektywę przyjmuje autorka, pisząc o seksualności dzieci, a także – a może raczej “a zwłaszcza” – ich rodziców.

Swoistym leitmotivem książek Agnieszki Stein jest założenie i przekonanie, że rodzicielstwo to bycie rodzicem i że wspieranie rodziców nie polega na tym, by zaprezentować im rozbudowaną instrukcję obsługi dzieci, ale by wesprzeć ich w dbaniu o siebie, rozpoznawaniu własnych potrzeb i samorozwoju. Również w swojej ostatniej książce znana psycholożka dziecięca przyjmuje taką strategię, o czym świadczy już chociażby fakt, że blisko 100 (z 350) stron poświęca poczuciu własnej wartości, czyli “temu wszystkiemu, co pomaga nam się troszczyć o siebie realizować i rozwijać się w obszarze seksualności, jednocześnie biorąc pod uwagę innych ludzi i ich autonomię. Co pomaga nam budować relacje z innymi i opiekować się sobą, komunikować się i radzić sobie w trudnych sytuacjach”. Jeśli więc wziąć pod uwagę fakt, że autorka seksualność definiuje bardzo szeroko – jako “całokształt zjawisk w życiu człowieka wynikających z tego, że ma płeć, i związanych z płcią”, to można stwierdzić, że jest to przede wszystkim książka o tym, jak biorąc pod uwagę “ciało, emocje, umysł” samemu sobie i innym umożliwić “dorastanie do dobrych relacji z sobą i innymi”.

Oczywiście, książka Agnieszki Stein zawiera wiele informacji na różnorodne tematy dotyczące seksualności (takie jak chociażby kwestie dotyczące anatomii i zmian anatomicznych okresu dojrzewania czy  kwestii dziecięcej higieny), a także obszerną bibliografię czy też listę książek i filmów, z którymi warto się zapoznać. Nie jest to jednak rozbudowane kompendium wiedzy wyczerpujące zagadnienia biologiczne i psychologiczne. Sama autorka stwierdza zresztą, że zdaje sobie sprawę z obszerności i rozpiętości podejmowanej problematyki – i tego, że wiele kwestii podejmuje jedynie sygnalnie, zachęcając do dalszego samodzielnego ich zgłębiania. Niewątpliwie jednak jest to poradnik wprowadzający w problematykę seksualności dzieci i rodziców, rozwiewający wiele wątpliwości, a w jeszcze większym stopniu skłaniający do samodzielnego rozważania przywoływanych kwestii.

Edukacja rodziców, tłumaczenie, jakie są potrzeby dzieci, pokazywanie rodzicom, co mogą robić, żeby wspierać seksualność swoich dzieci, i uczenie ich, jak podchodzić do rozwoju dzieci w wyważony i wspierający sposób, jest ważniejsze od szkolnej edukacji seksualnej

Autorka bowiem, odwołując się do doświadczeń z wieloletniej praktyki psychologicznej (konsultacji i warsztatów dla rodziców), odpowiada na często zadawane pytania, nie tylko i nie zawsze odnosząc się do norm i formułując rady czy zalecenia, lecz także skłaniając do refleksji i samodzielnego rozważenia rozmaitych kwestii związanych z seksualnością – dziecka i własną. Normatywność zastępuje w ten sposób odniesienie do trzech podstawowych kryteriów: bezpieczeństwa, dobrostanu i dobrowolności. Proponuje, by pytanie: “Czy to zachowanie jest normalne?”, zastąpić rozważeniem innych kwestii: “Czy to zachowanie jest bezpieczne, daje radość, przyjemność, satysfakcję, rozwój? Czy jest dobrowolne (podejmowane w wolności, za entuzjastyczną zgodą)?”. Ta zmiana podejścia do tematyki seksualności realizuje się w bardzo charakterystycznym sposobie prowadzenia narracji i prezentowania kolejnych treści, a także w formułowaniu licznych pytań do czytelników i zadań do rozważenia.

To wszystko wiąże się z przyświecającymi autorce założeniami, która swoje cele formułuje wprost, pisząc:

To nie jest książka tylko o tym, jak wytłumaczyć dzieciom kwestie seksu, odpowiadać na pytania, co robić z dziecięcymi zachowaniami oraz jak chronić dzieci przed zagrożeniami. Chcę pisać także o tym, jaki wkład mogą mieć rodzice w to, żeby dziecko realizowało swoją seksualność w możliwie satysfakcjonujący sposób. Chcę zainspirować was do zastanowienia się, jakie my dorośli mamy przekonania co do seksualności, jak rozumiemy siebie jako istoty seksualne, jak rozumiemy relacje między ludźmi. (…) Duża część tego, co dzieje się w relacji rodzic-dziecko, to modelowanie i przekazywanie swojego obrazu rzeczywistości. Nie da się nauczyć nikogo czegoś, czego się samemu nie umie albo chociaż się w danym momencie nie uczy. Trudno jest budować wspierającą relację z kimś, nie mając takiej relacji ze sobą. (….) Dlatego chcę pisać o tym, z czym zmagają się dzisiejsi dorośli w swojej seksualności, jakie doświadczenia z okresu dzieciństwa i dorastania im nie służą i jak można ich nie powtarzać. Jak sprawić, żeby nasze dzieci mniej musiały zmagać się z tym, z czym my się zmagamy.

Jest to więc z pewnością poradnik skierowany do czytelników, którzy nie tyle szukają gotowych wzorców czy matryc, co są gotowi samodzielnie poszukiwać niekiedy niejednoznacznych i różnych odpowiedzi na pytania, a także mają w sobie gotowość na rozpoznawanie i wyzyskiwanie obszarów własnego rozwoju. Sama lektura tego tekstu sprawia wrażenie bycia w stałym dialogu – zarówno z autorką (ze względu na specyficznie prowadzoną osobistą narrację, która niektórym może wydawać się nieco manieryczna) – jak i z samym sobą (dzięki formułowanym pytaniom i proponowanym do rozważenia kwestiom).  Nie jest to jednak dialog zamknięty, a raczej wprowadzenie do dialogowania, które być może nigdy się nie skończy – zarówno bowiem osobisty rozwój, jak i wszelkie międzyludzkie relacje mają charakter procesualny.

Dlatego też sama Agnieszka Stein pisze w podsumowaniu, że chciałaby, by jej tekst traktować jako wprowadzenie do dalszych działań czy refleksji, wyrażając nadzieję, że “ta książka nie będzie dla was końcem podróży, ale jej początkiem”. Jeśli zaś te indywidualne podróże rodziców i ich dzieci będą wspierać i  współkształtować proces zmian kulturowych, o których wspomina autorka (patrz: rysunek), to być może za wcale niedługo dobre relacje będą nie tyle celem dorastania, ale podstawowym budulcem codzienności.

Może Cię zainteresować:

Zostaw komentarz

Ta strona korzysta z plików cookie, aby poprawić Twoje wrażenia. Zakładamy, że nie masz nic przeciwko, ale możesz zrezygnować, jeśli chcesz. Akceptuje Przeczytaj więcej

Polityka prywatności