”Rośnij dziko, zgodnie ze swą naturą, podobny do owych turzyc i zarośli, które nigdy nie zmienią się w angielską trawę”.
Ta myśl wypowiedziana przez Thoreau jest moim pedagogicznym mottem. Niestety, konfrontując swoje wyobrażenia o dobrej edukacji z polską rzeczywistością szkolną daleki jestem od optymizmu. Ale wierzę, że kropla drąży kamień, że trzeba poszukiwać, edukować, opowiadać i walczyć o dobrą edukację – jak o podstawowe prawa dzieci.
Lekceważąc naturę, lekceważymy samych siebie. Ostatnie 30 lat to niesamowity rozwój technologiczny, którego dynamika dramatycznie wpłynęła na środowisko naturalne, co za tym idzie, dotknęła nas bezpośrednio. Natura stała się naszym ”przeciwnikiem”, a brak obcowania z nią na co dzień spowodował narastające lęki i pewną formę ”niepełnosprawności” współczesnego człowieka. Nie czujemy się już bezpiecznie w lesie, nie potrafimy chodzić po naturalnym terenie, straciliśmy odporność na zimno i choroby, ponieważ żyjemy w ciągłej izolacji – miast, biurowców, klimatyzacji, samochodów, żyjemy coraz bardziej w zamknięciu, żyjemy on-line, co obecna pandemia tylko wzmocniła.
Nie czujemy się już bezpiecznie w lesie, nie potrafimy chodzić po naturalnym terenie, straciliśmy odporność na zimno i choroby, ponieważ żyjemy w ciągłej izolacji – miast, biurowców, klimatyzacji, samochodów, żyjemy coraz bardziej w zamknięciu, żyjemy on-line, co obecna pandemia tylko wzmocniła.
Na co dzień pracuję jako nauczyciel wspomagający w szkole podstawowej. Z moich obserwacji wynika, że jedną z kluczowych potrzeb edukacyjnych współczesnych dzieci jest kontakt z naturą. Jej brak powoduje olbrzymie deficyty w rozwoju fizycznym, jak i psychicznym. Coraz więcej uczniów rozpoczynając naukę wymaga wspomagania na różnych poziomach. Wszelkie deficyty sprawnościowe bardzo wpływają na naukę. Nasze ciało to system naczyń powiązanych. Do dobrego funkcjonowania potrzebujemy ruchu i kontaktu z przyrodą. Bez tego wkraczamy w ślepą uliczkę.
Inspiracją do zmiany mogą być funkcjonujące już na terenie Polski leśne przedszkola, w których najmłodsi spędzają część lub nawet cały dzień na zewnątrz – w lesie lub ogrodzie. W systemie szkolnym odpowiednikiem leśnego przedszkola mogłyby być ”leśne klasy”. Część dnia mogłaby być realizowana stacjonarnie w klasach, a część lub wybrane dni tygodnia w terenie. Zapewniłoby to realizację podstawy programowej z potrzebami rozwojowymi dzieci. Taka forma edukacyjna doskonale sprawdza się w edukacji włączającej. Przykładem mogą być moje spostrzeżenia z codziennej pracy.
Mam pod opieką uczniów z orzeczeniami o kształceniu specjalnym. Jeden z uczniów jest niepełnosprawny ruchowo: hipotonia mięśniowa i zespół hiperkinetyzy, u drugiego zdiagnozowano spektrum autyzmu – zespół Aspergera. Obydwaj uczniowie są na poziomie normy intelektualnej. Uczniowie rozpoczęli edukację we wrześniu 2020 roku w pierwszej klasie. Niepełnosprawność ruchowa charakteryzuje się problemami motoryki dużej (obniżone napięcie mięśniowe), trudnościami z precyzją i dynamiką ruchów naprzemiennych, związanymi z tym zaburzeniami praksji oralnej i grafomotorycznej oraz wzmożoną wrażliwością uczuciową, skłonnościami do niepokoju i nadmiernego przeżywania niepowodzeń. Uczeń ze spektrum autyzmu ma zaburzoną motorykę małą, zaburzenia integracji sensorycznej, niski poziom umiejętności społecznych, trudność w skupieniu uwagi oraz impulsywne, nieadekwatne do siły bodźca reakcje na sytuacje trudne (krzyczy, popycha, bije). Występują u niego fiksacje tematyczne.
Sytuacja pandemiczna spowodowała, że od października 2020 r. prowadziłem z nimi zajęcia indywidualne: była to przede wszystkim pomoc w uczestniczeniu w lekcjach on-line, odrabianie zadań domowych oraz realizacja autorskich pomysłów na naukę poszczególnych przedmiotów. Nasze zajęcia odbywały się codziennie, na terenie szkoły. Zajęcia zaczynaliśmy o 8:30, kończyliśmy o 14:00. Zajęcia stacjonarne kończyliśmy o 11:00 – 12:00 i drugą część dnia spędzaliśmy w terenie – w dolince nad potokiem lub na wędrówkach w pobliskich górach. Uczniowie mogli zabierać ze sobą narzędzia: piły, siekierki, noże. Mieliśmy na wyposażeniu krzesiwo, kompas, apteczkę oraz całą masę pytań, odpowiedzi i opowieści.
Druga część dnia była wyczekiwana przez obu uczniów z wielką niecierpliwością i żadne niekorzystne warunki pogodowe nie powodowały rezygnacji. Traktowali ją jako swoistą nagrodę za dobrze przepracowaną pierwszą część dnia. Będąc w terenie nie przygotowywałem konspektu zajęć, raczej zdawałem się na potrzeby uczniów, dawałem im wolną rękę. To las i pogoda dyktowały nam warunki oraz dostarczały przygód i zapewniały brak monotonii. Ścinaliśmy suche drzewka na opał, piłowaliśmy martwe fragmenty leżących drzew, zbieraliśmy gałęzie, budowaliśmy szałasy, kuliśmy skały czy brodziliśmy w potoku. Nauczyliśmy się rozpalać ognisko w mokrych i zimowych warunkach korzystając z krzesiwa, jedliśmy kiełbaski i bardzo dużo rozmawialiśmy. Uczniowie doskonale sami sobie organizowali czas, zazwyczaj odsuwałem się w cień ich zabaw i realizacji autorskich projektów, pilnując subtelnie bezpieczeństwa. Przepracowaliśmy tak trzy miesiące. Ani razu żaden z uczniów nie zachorował, ani nie zranił się. W sposób widoczny poprawiły się motoryka duża i mała, umiejętności społeczne oraz reakcje na sytuacje trudne (tu oczywiście dodatkowy wpływ miał brak pozostałych uczniów i bardzo mała grupa). Poza tym świetnie wypracowaliśmy nasze relacje, co przy nauczaniu wspomagającym uważam za priorytetowe. Okres przerwy świątecznej i powrót do szkoły wraz z pozostałymi uczniami klas 1-3 nie zmienił nastawienia moich uczniów do codziennych obowiązków szkolnych, mimo że nie możemy już codziennie wychodzić w teren. Logopedia czy terapia ręki, które na początku roku szkolnego powodowały niechęć i dezaprobatę, stały się jednymi z ulubionych i wyczekiwanych zajęć.
Ten krótki zarys obserwacji ma na celu zwrócenie uwagi na wpływ natury, edukacji leśnej na uczniów nie tylko o specjalnych potrzebach edukacyjnych. Warto zastanowić się nad regularnym wdrażaniem tego typu nauczania w każdej placówce edukacyjnej. Z moich obserwacji pedagogicznych wynika, że nie tylko uczniowie o specjalnych potrzebach edukacyjnych potrzebują kontaktu z naturą – dotyczy to wszystkich uczniów. Program i podstawa obowiązujące uczniów szkół podstawowych są dla nich zbyt dużym obciążeniem. Krótko rzecz ujmując – mają stanowczo za dużo nauki, a za mało ruchu i przebywania w naturze. Obecny program nauczania nie spełnia ich potrzeb i oczekiwań – nie nadąża za dynamicznie zmieniającym się językiem komunikowania, myśleniem obrazowym, skrótem, technologią, za wcześnie wprowadza olbrzymie ilości materiału z różnych przedmiotów, opierając się przede wszystkim na kształtowaniu umiejętności twardych, pomijając miękkie.
Opisane przeze mnie spostrzeżenia to tylko akcenty dużych problemów, przed jakimi staje edukacja XXI wieku. Ale nie możemy udawać, że ich nie dostrzegamy. Problem istnieje i będzie narastał. Panaceum może być tylko radykalna zmiana systemu nauczania, a jednym z jej elementów powinna stać się leśna edukacja.