Audiobook – rywal czy przyjaciel tradycyjnej książki?

Karol Stefańczyk
0 komentarz

Audiobooki na dobre rozgościły się już na rynku książki. Oferta wydawnicza, szczególnie wśród nowości i bestsellerów, jest z każdym rokiem coraz większa, ale nie można też powiedzieć, aby tzw. klasyka była pod tym względem zaniedbywana. Ba, nawet nauczyciele-poloniści zdążyli już dostrzec potencjał tkwiący w audiobookach i coraz chętniej godzą się na taki sposób odbioru tekstu literackiego. Wiedzą bowiem, że to jeden z najskuteczniejszych sposobów na – jak głosi tytuł jednego z artykułów branżowych – przezwyciężenie „czytelniczej bierności tabletowych dzieci”.

Mimo to wśród części czytelników, zwłaszcza tych przywykłych do lektury papierowej, powraca poczucie, że audiobooki są czymś zarezerwowanym dla lektury mniej wartościowej. Gdy prześledzić opinie w internecie, charakterystyczne jest wrażenie, że audiobooki, owszem, dają szansę zetknięcia się z książką, ale nie jest to doświadczenie lektury w pełnym znaczeniu tego słowa. Tak jakby słuchanie książek uchodziło za coś mniej wartościowego od tradycyjnego czytania, czy to w wersji papierowej, czy to choćby w formie ebooków. Tak jakby książkę powinno się w pierwszym rzędzie czytać, a dopiero w drugim – słuchać. A jeśli już słuchać, to pozycji drugorzędnych, o mniejszym priorytecie czytelniczym.

To wrażenie dostrzegłem nie tylko w internecie, ale też wśród moich rozmówców, którzy do słuchania wybierają książki – owszem – ciekawe, ale jednak takie, na które szkoda im albo pieniędzy (bo mają tę książkę dostępną np. na platformie do audiobooków), albo czasu i skupienia, jakiego wymaga lektura papierowa.

„Po audiobooki sięgam wtedy, gdy nie mogę czytać książki w wersji tradycyjnej: gdy idę na spacer z psem, podczas monotonnych zajęć lub podczas dłuższej podróży”, przyznaje Marcin. „Tradycyjna książka tymczasem pozwala zwolnić, potrzebuje określonej przestrzeni, rekwizytów jak np. kubek herbaty. Stwarza przestrzeń do zamyślenia”.

Inna moja rozmówczyni, Agnieszka, dodaje: „Po audiobooki sięgam, gdy mam wolną chwilę, ale nie mogę utrzymać w rękach książki – np. podczas karmienia. Z kolei obcowanie z lekturą na papierze to święto, dodatkowa przyjemność, która płynie z fizycznego kontaktu z papierem, pięknym wydaniem”.

Słuch i wzrok – dwa bratanki

Zaintrygowany takim przeświadczeniem, obecnym tu i ówdzie, postanowiłem przyjrzeć mu się od strony kognitywnej. Co nauki o mózgu mówią nam o czytaniu, a co – o słuchaniu? W jaki sposób te dwa sposoby odbioru książki wpływają na nasz mózg?

W 2019 roku w branżowym piśmie „Journal of Neuroscience” opublikowano wyniki badania przeprowadzonego na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley. Cel był następujący: zweryfikować, które części mózgu są uruchamiane podczas słuchania audiobooków, a które – podczas lektury książek. Jak się okazało, medium nie miało znaczenia. Bez względu na to, czy dominującym zmysłem był wzrok, czy słuch, aktywne były te same obszary kognitywno-emocjonalne. Badanie stawiało więc na tym polu znak równości między audiobookami a książkami. Autorzy wysuwali również wstępną – i trzeba przyznać, dość intuicyjną – hipotezę, że w przypadku osób z np. dysleksją audiobooki mogą oferować większe możliwości i szanse na przyswojenie tekstu.

Na podobne pytanie, co akademicy z Uniwersytetu Kalifornijskiego, postanowiła odpowiedzieć Beth Rogowsky z Uniwersytetu Pensylwańskiego w Bloomsburg. Uczestnicy jej eksperymentu z 2016 roku otrzymali do lektury ten sam fragment pewnego reportażu o II wojnie światowej: jedni mieli go przesłuchać, inni przeczytać, a trzecia grupa – czytać i słuchać równocześnie. Tu jednak należy poczynić pewne zastrzeżenie: fragment do czytania udostępniony został na e-czytniku. Jeśli więc przyjmiemy to, bądź co bądź, dość kontrowersyjne założenie, że lektura książki papierowej i tej na e-booku jest w gruncie rzeczy tym samym doświadczeniem, wówczas badaczka z Bloomsburg doprowadzi nas do wniosków komplementarnych względem tych z Berkeley. Słuchając – powiada Rogowsky – jesteśmy w stanie przyswoić lekturę w takim samym stopniu, jak gdybyśmy ją czytali. Uczestnicy jej badania, bez względu na to, czy aktywowali zmysł wzroku, słuchu, czy oba równocześnie – zrozumieli tekst na podobnym poziomie.

Czy zatem w tym miejscu należy postawić kropkę i uznać, że w „starciu” audiobooków z książkami pisanymi mamy – od której strony, by nie patrzeć – remis?

Wszystko zależy od kontekstu

Wydaje się, że o remisie można by mówić wtedy, gdyby proces czytania i słuchania zachodził w laboratoryjnych, akademickich warunkach. Tak jednak nie jest. Nasze życie zorganizowane jest w ten sposób, że między różne czynności o wiele łatwiej jest nam wpleść słuchanie, aniżeli czytanie. To ostatnie bowiem wymaga większego nakładu fizycznego zaangażowania – ot, choćby musimy mieć warunki, by utrzymać w ręce książkę czy czytnik.

Chciałoby się więc napisać: wszystko zależy od kontekstu. Spróbujmy jednak nieco rozwinąć tę myśl i oddajmy głos innemu badaczowi – Danielowi Willinghamowi z Uniwersytetu w Wirginii. Jego zdaniem fakt, że tekst czytany jest zarazem tekstem zapisanym, a więc takim, do którego mamy łatwy dostęp, ma niebagatelne znaczenie. „Szacuje się, że od dziesięciu do piętnastu procent ruchu naszych gałek ocznych podczas lektury to ruch wstecz. Oznacza to, że nasz wzrok co rusz cofa się i wraca do tego, co przeczytaliśmy”, wyjaśnia w rozmowie z magazynem „Time”. Jego zdaniem ten nawyk oczu, by wracać do przeczytanych zdań, może wynikać z potrzeby utrwalenia czegoś przez mózg w celu lepszego zapamiętania i zrozumienia. „Rzecz jasna w przypadku audiobooków też istnieje opcja, by zatrzymać tekst i cofnąć się o kilka sekund. Ale to dość niewygodne”, dodaje.

Na jeszcze jeden pożytek płynący z tekstu utrwalonego na piśmie wskazuje inny rozmówca „Time”, David Daniel z amerykańskiej Narodowej Akademii Nauk. Jego zdaniem tekst pisany sprzyja zmiennej naturze koncentracji, która pracuje przecież w interwałach i potrzebuje przerw między okresami wytężonego skupienia. To wniosek, który wydaje się mieć dość mocne podłoże w intuicji. Bo czyż i Tobie, drogi Czytelniku, nie zdarzyło się czasem, nie wiadomo kiedy, „zawiesić” podczas lektury książki? Zamyślić nad przeczytanym fragmentem albo zwyczajnie odpłynąć, ulegając odprężającej atmosferze czytania? To naturalne, powiada Daniel, i zupełnie zrozumiałe. Ba, nawet układ stronicowy książek i fakt, że musimy te strony przewracać, sprzyja mózgowi i daje mu wówczas chwile wytchnienia. Książka czytana pozwala wreszcie w łatwiejszy sposób zwracać naszą uwagę na istotny fragment. Jeśli chcemy coś szczególnie zapamiętać, na ogół podkreślamy to. A w przypadku audiobooków? O takie narzędzie jest o wiele trudniej.

Jeśli więc stajemy wobec lektury, o której wiemy, że będziemy musieli ją dobrze zapamiętać lub się na niej skupić – w tym wypadku wzrok okaże się cenniejszym kompanem od słuchu. Bez względu na to – co Daniel zdaje się sugerować między wierszami – czy uważamy samych siebie za wzrokowców, czy słuchowców.

Czy jednak stawiając sprawę w ten sposób, nie wracamy, aby do wartościowania i dzielenia sposobów lektury na ten bardziej wartościowy, wzrokowy (bo związany z ambitniejszymi, trudniejszymi tekstami), i mniej wartościowy, słuchowy (przeznaczony do odbioru tekstów lekkich, łatwych i przyjemnych)?

W żadnym wypadku. Ci sami badacze, którzy zwracali uwagę na walory wzrokowej lektury, widzą również pożytki płynące ze słuchania. Zacząć wypada od tego, że istnieją przecież teksty, które choć zapisane, oddychają pełną piersią dopiero wymówione. Ot, choćby sztuki teatralne. Choć ich naturalnym środowiskiem jest oczywiście scena, gdyby ograniczyć się do alternatywy: słuchowisko – tekst pisany, ta pierwsza forma wydaje się bardziej dla sztuk odpowiednia. Dopiero wtedy, gdy mamy do czynienia z żywym głosem, z tekstu są w stanie wybrzmieć – na co zwracają uwagę rozmówcy magazynu „Time” – tak trudne do zapisania tony jak ironia czy sarkazm.

Właśnie, żywy głos. Autorska, wciągająca interpretacja. Audiobooki – a zwłaszcza rozbudowane, rozpisane na wiele głosów, dźwięków i instrumentów słuchowiska – dają szansę na głębsze, pełniejsze, bardziej empatyczne przeżycie opowieści. „W przypadku audiobooków postać lektora jest kluczowa. Weźmy taki Kult Łukasza Orbitowskiego. Wrażenie, jakie pozostawiła we mnie ta książka, jej humor i atmosfera, w dużej mierze jest efektem fantastycznej interpretacji Janusza Chabiora”, opowiada mi Marcin.

Druga moja rozmówczyni, Agnieszka, szczególnie ceni sobie audiobooki podczas nauki języków obcych: „Miałam okazję czytać kilka powieści w obcych językach. Niektóre partie dialogowe toczyły się w dialekcie, o czym w tekście pisanym wiadomo dzięki narratorowi. Cóż mi jednak było po tym, gdy nie wiedziałam, jak ten dialekt brzmi. Dopiero audiobook pozwala usłyszeć taki język w pełni”.

Trudno zresztą traktować audiobooki jako coś gorszego od czytania, skoro to właśnie książki słuchane bliższe są pierwotnej kulturze oralnej, która przechowywała opowieści w formie przekazywanych z ucha do ucha gawęd. Co więcej, my sami, będąc dziećmi, nie odkrywaliśmy świata książek inaczej niż za pośrednictwem głosu naszych rodziców i opiekunów.

Opowieści słuchane są więc doświadczeniem absolutnie podstawowym. Ba, dziennikarze magazynu „Overdrive” przytaczają badanie z branżowego pisma „Journal of Verbal Learning and Verbal Behavior”, wedle którego słuchanie opowieści powinno być kluczową czynnością, rozwijaną analogicznie na wczesnym etapie nauki czytania. O ile bowiem ucząc się czytać, dziecko skupia się na poprawnym rozkodowaniu ciągu znaków, o tyle opowieść słuchana wyznacza mu w tej sytuacji, by tak rzec, dalszy horyzont – pokazuje, jakie połacie wyobraźni, jakie bezkresy niezwykłych historii i przygód czekają na niego tuż za rogiem. Innymi słowy – to właśnie opowieść słuchana jest w stanie rozkochać dziecko w książkach.

A to, czy w przyszłości sięgnie po lekturę papierową, e-czytnik czy audiobooka, wydaje się mieć już drugorzędne znaczenie.

Może Cię zainteresować:

Zostaw komentarz

Ta strona korzysta z plików cookie, aby poprawić Twoje wrażenia. Zakładamy, że nie masz nic przeciwko, ale możesz zrezygnować, jeśli chcesz. Akceptuje Przeczytaj więcej

Polityka prywatności