Decyzją Ministerstwa Edukacji Narodowej gra “This War of Mine”*, wyprodukowana przez polską spółkę 11bit studios, zostanie wpisana do kanonu lektur nieobowiązkowych. Jak tłumaczy premier Mateusz Morawiecki: „Poprzez włączanie gier również do systemu szeroko rozumianej edukacji, będziemy w stanie poszerzyć granice naszej wyobraźni, a poprzez to również wnieść coś nowego do kultury nie tylko Polski, ale kultury całego świata”.
Teoria umieszczenia gier w podstawie programowej brzmi pięknie, jednak pozostawia po sobie bardzo ważne pytanie: w jakim stopniu uda się przełożyć ją na praktykę i szarą rzeczywistość polskiej szkoły?
Wszystko zapowiada się niby dobrze – gry w kanonie lektur. Nowocześnie, znacznie wykraczająco poza utarty schemat szkolny. Z wykorzystaniem świata wirtualnego, a więc i technologii. I tu właśnie zaczynają się schody. Bo co z tymi, którzy nie mają możliwości sprzętowych? Nauka w formie zabawy nie będzie ich dotyczyć? Wykluczenie cyfrowe to wciąż powszechny problem, którego skalę ukazała pandemia i związane z nią kształcenie zdalne. Ten temat (zresztą nie po raz pierwszy) zostaje gdzieś w tle – tak samo jak ci, których problem ten bezpośrednio dotyczy.
W szkołach średnich brakuje czasu na wszystko. Między realizacją obowiązkowych treści umieszczonych w podstawie programowej a powtórkami do matury niewiele jest przestrzeni na wyjścia edukacyjne, wyjazdy integracyjne i “żywe” lekcje. Zarówno nauczyciele, jak i uczniowie wiedzą, że realizacja edukacyjnego minimum bywa jednym wielkim wyścigiem z czasem. Jak więc korzystać z dodatkowych materiałów, jeśli te – choć atrakcyjne i zapewne skuteczne – są bardziej czasochłonne niż zakuwanie podręcznikowych regułek? Odpowiedź brzmi: nie korzystać. Albo korzystać, ale kosztem obowiązkowych zagadnień.
Jak więc korzystać z dodatkowych materiałów, jeśli te – choć atrakcyjne i zapewne skuteczne – są bardziej czasochłonne niż zakuwanie podręcznikowych regułek? Odpowiedź brzmi: nie korzystać.
Marzy mi się szkoła, w której są środki (i czas!) na tak innowacyjne metody. Gdzie wiedzę można zdobywać praktyczniej, na przykład grając w gry czy jeżdżąc na wycieczki. Czy to utopia? Nie. To wizja edukacji możliwa do spełnienia. Bo przecież są szkoły z autorskimi programami i nowatorskimi metodami nauczania. Czyli się da! Wystarczy tylko porzucić dziewiętnastowieczną wizję edukacji i zacząć postrzegać kwestie szkolne na miarę XXI wieku. System, jaki znamy i którego – mniej lub bardziej – trzymamy się i przestrzegamy, nie pozostawia miejsca na unowocześnienia. Choć tak niedawno reformowany, to wciąż dwa wieki do tyłu i bez szans na świeżość. Słowa premiera Morawieckiego o grach w kanonie lektur brzmią obiecująco, jednak piękne pozostaną tylko w rzeczywistości medialnej.
*“This War of Mine” opowiada o życiu w czasie wojny z perspektywy zwykłego człowieka. Ukazuje jego krzywdę i niezłomną walkę o przetrwanie. Gra jest inspirowana oblężeniem Sarajewa i wojną na Bałkanach w latach 90. XX wieku. Szkoły średnie otrzymają do niej dostęp i będą mogły wykorzystywać ją na lekcjach wiedzy o społeczeństwie lub historii.
Źródło: www.bankier.pl