Depresja i lęki polskich doktorantów

Aleksandra Gancarz
0 komentarz

Raport z badań przeprowadzonych w 2021 roku w ramach projektu PhD Mental Health ukazał fatalną kondycję psychiczną polskich doktorantów i doktorantek. Echo raportu słychać nawet rok po jego publikacji. Czy ten raport ujawnił tylko wierzchołek góry lodowej?

Aż 67% doktorantów i doktorantek doświadcza lęku wykraczającego ponad normę, a 73% tej grupy ma objawy depresji. Ponad jedna trzecia (31,4%) cierpi na ciężką, nie zawsze zdiagnozowaną depresję. Większość doświadcza wyczerpania i zdystansowania do pracy, czyli dwóch podstawowych aspektów wypalenia zawodowego.

Takie wyniki badań uzyskała Krajowa Reprezentacja Doktorantów (KRD) na podstawie ankiety internetowej wypełnionej przez 2011 spośród 27 597 osób będących w 2021 roku na studiach doktoranckich i w szkołach doktorskich w Polsce. Średnia wieku badanych to 27 lat.

Niski odsetek przewodów doktorskich zakończonych obroną doktoratu już dawno zwrócił uwagę resortu nauki. Reforma Gowina z 2018 roku wprowadziła m.in. szkoły doktorskie, które do 2023 roku mają zastąpić studia doktoranckie. W praktyce oznacza to wyższe stypendia, mniejszą liczbę miejsc i dokładniejszą selekcję młodych adeptów nauki już na etapie rekrutacji. Rygorystyczna selekcja uwzględnia jednak tylko aktywność naukową, czyli publikacje w recenzowanych czasopismach, udział w konferencjach, realizację projektów. Nikt nie zwraca uwagi na odporność psychiczną kandydatów.

Ustawa 2.0, jak mówi się o reformie Gowina, nie poprawiła atmosfery środowiska naukowego, ani nie wzmocniła jego efektywności mierzonej niezliczoną liczbą wskaźników krajowych i międzynarodowych.  Wręcz przeciwnie, nasiliła „punktozę”, czyli wyścig szczurów po punkty, które bardziej sprzyjają bylejakości niż wysokiej jakości podejmowanych działań.

Presja robienia więcej i szybciej, kalkulowanie zysków i strat, „dupogodziny”, czyli wykonywanie obowiązków organizacyjnych bez wynagrodzenia, zadania pozbawione sensu, jak wymyślanie tytułów grantów, o których z góry wiadomo, że nigdy nie będą realizowane. Do tego dochodzi przedmiotowe lub protekcjonalne traktowanie, umniejszanie kompetencji, nepotyzm, a także seksizm we wszystkich swoich odmianach – od podszytych seksualnością aluzji po molestowanie seksualne.

To mroczna strona polskiego pejzażu nauki. Niestety, skala patologicznych zjawisk ujawniona w badaniach KRD jest przytłaczająca. Reportaż Damiana Nowickiego, który na początku grudnia tego roku ukazał się w „Tygodniku Powszechnym”, pomaga zrozumieć, dlaczego inteligentni ludzie tak rzadko próbują się bronić. Na układy nie ma rady – zdają się myśleć ci, którzy porzucają nadzieję, obserwując unicestwione próby przeciwstawienia się najbardziej zwyrodniałym profesorom. 

Z badań KRD wynika, że czynnikami chroniącymi kondycję psychiczną badanej grupy są dobre relacje z promotorem i współpracownikami oraz odczuwane wsparcie instytucji prowadzącej przewód doktorski. Znaczenie mogą mieć również wysokie dochody w rodzinie doktorantów i doktorantek.  

Wygląda na to, że dobrostan psychiczny młodych adeptów nauki najłatwiej osiągany jest przez „klasę próżniaczą”. To, co współcześnie nazywamy nauką, najłatwiej uprawiać w stylu biesiadno-bankietowym, bo w takich warunkach najłatwiej zadbać o dobre relacje z VIP-ami swojego środowiska i cieszyć się przywilejami, które przychodzą wówczas mimochodem.

Źródła: pap.pl, tygodnikpowszechny.pl

Może Cię zainteresować:

Zostaw komentarz

Ta strona korzysta z plików cookie, aby poprawić Twoje wrażenia. Zakładamy, że nie masz nic przeciwko, ale możesz zrezygnować, jeśli chcesz. Akceptuje Przeczytaj więcej

Polityka prywatności
Już dostępny!

Przemyślnik edukacyjny

73 pytania będące źródłem edukacyjnej inspiracji i refleksji!