Nowe regulacje dotyczące wolności słowa na brytyjskich uniwersytetach

Grzegorz Rzepka
1 komentarz

Kwestia wolności słowa, a szczególnie jej granic, jest tematem niezwykle istotnym i często bardzo wrażliwym. Możliwość niczym nieskrępowanej wypowiedzi jest tym ważniejsza w instytucjach takich jak szkoły czy uniwersytety, których głównym zadaniem jest zagwarantowanie przestrzeni do swobodnego i samodzielnego kształtowania swojego światopoglądu.  

Właśnie to, przynajmniej teoretycznie, ma zagwarantować nowe brytyjskie prawo. W praktyce jednak, zapowiedź jego wprowadzenia spotkała się z ogromną krytyką ze strony środowisk akademickich. Dlaczego? Prawo to ma umożliwiać pozwanie uczelni, w przypadku, w którym pozywający ma podejrzenie o naruszenie jego prawa do wolności słowa. Kiedy do tego dojdzie, osobny, nowo wyznaczony do tego zadania dyrektor do spraw wolności słowa i wolności akademickiej, będzie musiał rozpatrzyć, czy rzeczywiście doszło do naruszenia prawa i w razie wypadku nałożyć na uczelnię karę. W czym więc tkwi problem? Chodzi o grono osób, które będą mogły taką skargę wnieść. W przeciwieństwie do dotychczas funkcjonującego prawa, które swoim zakresem obejmowało tylko studentów i wykładowców, nowe prawo ma pozwalać na wytoczenie procesu absolutnie każdej, nawet pozornie niezaangażowanej w sprawę osobie. Wiele uczelni obawia się, że ich działalność zostanie teraz na licznych polach utrudniona lub wręcz całkowicie sparaliżowana przez ogromną liczbę pozwów i doniesień, które będą otrzymywać. Nawet jeśli zdecydowana większość z nich okaże się wygrana to i tak skutecznie zdezorganizuje i spowolni pracę całej uczelni. Kto jednak miałby takie pozwy składać? Przede wszystkim skrajnie konserwatywne organizacje społeczne w Wielkiej Brytanii, które już w zeszłych latach, korzystając z luk prawnych, podejmowały podobne działania składając skargę na uczelnie w zupełnie absurdalnych, niepowiązanych z kwestią wolności słowa przypadkach. Te interwencje, nawet jeśli w przeważającej większości kończyły się wygraną uniwersytetu i tak pochłaniały wiele czasu i energii, spowalniając działanie całej instytucji. Nowe prawo zdecydowanie ułatwiłoby ten proces i umożliwiłoby  jego wprowadzenie na masową skalę. Wygląda więc na to, że prawo, które miało stać na straży wolności słowa, może stać się przyczyną skutecznego pozbycia się jej z uniwersytetów i narzędziem nacisku wielu organizacji, na obawiające się prawniczego i administracyjnego chaosu uniwersytety.

Źródło: www.theguardian.com

Może Cię zainteresować:

1 komentarz

Kornel 2 lipca 2021 - 09:38

Nic z tego nie rozumiem. Ktoś coś mówi, a ja z tego tytułu będę mógł wytoczyć mu proces o odebranie mi prawa do wolności wypowiedzi? Jaki w tym sens, jaka logika?

Odpowiedz

Zostaw komentarz

Ta strona korzysta z plików cookie, aby poprawić Twoje wrażenia. Zakładamy, że nie masz nic przeciwko, ale możesz zrezygnować, jeśli chcesz. Akceptuje Przeczytaj więcej

Polityka prywatności
Już dostępny!

Przemyślnik edukacyjny

73 pytania będące źródłem edukacyjnej inspiracji i refleksji!